środa, 25 lipca 2018

Samotni w stolicy 8

Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy

 Silne męskie dłonie, które delikatnie muskały jej plecy podczas zapinania kreacji mistrza, a również zapach męskich perfum działały na zmysły Uli ze zdwojoną siłą. Sama nie wiedziała czy to przez wypite do kolacji wino czy może przez fakt, że od kilku miesięcy była sama. 
- Wyglądasz pięknie- wyszeptane uwodzicielskim głosem słowa wprost do jej ucha działały jak miód na jej uszy. Od dawna nie słyszała komplementów, Piotr nigdy nie należał do mężczyzn, którzy potrafią dowartościować kobietę. Odwróciła wzrok w stronę Marka, ich spojrzenia się spotkały i w tej chwili oboje wiedzieli co za chwilę się wydarzy.
Wydarzyło się, ale rano już żadne z nich nie było pewne czy było to odpowiednie, dobre. Nie wiedzieli nawet jak to nazwać, ale oboje byli pewni, że to nie powinno się wydarzyć. Ula wprost powiedziała Markowi, że była pijana, a on wykorzystał sytuację. A on na początku zareagował złością, nigdy wcześniej nie spotkał się z tym, że któraś z jego partnerek była niezadowolona. Jednak im dłużej o tym myślał tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu że ta noc zepsuła to co się między nimi powoli rodziło. Na weselu bawili się dobrze, potem wyszła na jaw pomyłka z imieniem i wszystko zniszczyła. Teraz gdy ją przekonał, że nie tylko on jest winny a ona zgodziła się na kolację znowu ma żal do niego. A czy tylko on był winny? To pytanie zadawali sobie oboje


Nawrzeszczałam na niego jak głupia, a przecież mnie nie zgwałcił. Zgodziłam się na to. Może i wypiłam trochę wina, ale znowu nie byłam aż tak bardzo pijana, aby mógł ze mną zrobić co zechce. Miałam nad tym kontrolę. 
Ula pomimo wniosków do jakich doszła po trzech dniach usilnych rozmyślań na temat tej nocy nie zamierzała się odzywać do Dobrzańskiego. Było minęło. Potraktowała to jako błąd o którym trzeba szybko zapomnieć i iść dalej. Marek jednak tego nie ułatwiał i znowu tak jak po weselu przyjeżdżał pod jej blok albo przychodził do jej biura gdy nie było już jej pracownic. Starania te były daremne, bo wewnętrzny upór Uli nie pozwalał jej na kolejne spotkania z Dobrzańskim. Mówiła sobie: Przy Marku tracę kontrolę nad tym co się dzieje, a na to nie mogę pozwolić. Nigdy wcześniej nie miałam takiej jednorazowej przygody a teraz pojawia się jeden mężczyzna i nagle zaczynają dziać się rzeczy których nie planowałam. Z Piotrem wszystko miałam pod kontrolą.
  
Dziewięć tygodni po nocy o której Ula wolałaby zapomnieć zrobiła test ciążowy. Już od kilku tygodni podejrzewała ciążę. Zawroty głowy, ciągłe zmiany nastrojów i te poranne mdłości w połączeniu z brakiem okresu jednoznacznie wskazywały na ciążę. Jednak puki nie zrobiła testu miała jeszcze nadzieję, że może to objawy zupełnie czegoś innego. Wynik testu nie był dla niej zadowalający. Jednak chwilę po tym jak zobaczyła dwie kreski wpadła na pomysł, że przecież test mógł być wadliwy. Zadzwoniła więc do swojego ginekologa, a gdy powiedziała, że chce wykluczyć ciążę zgodził się przyjąć ją jeszcze tego samego dnia.





Lekarz zamiast wykluczyć ciążę to potwierdził ją. Widział że dla Uli nie jest to radosna nowina bo ona się ze swoim niezadowoleniem nie kryła, zaczął ją nawet pocieszać ale nie słuchała go.
- Panie doktorze, może mógłby Pan coś zrobić aby tej ciąży nie było?- zapytała po skończonym badaniu USG
- Udam że nie słyszałem tego pytania. Proszę wykupić te witaminy i łykać je tak jak rozpisałem Pani na kartce, dodatkowo proszę się nie przemęczać, a przede wszystkim zmienić nastawienie. Rozwija się w Pani nowe życie i jest to powód do radości, nawet jeśli nie było to planowane. Proszę podzielić się tą radosną nowiną z ojcem dziecka i z rodziną. Przyda się teraz Pani wsparcie.
Po wyjściu od lekarza długo myślała o tym co ma zrobić, wręcz biła się z myślami. Nigdy nie chciałam mieć dzieci, mimo że nie mówiłam o tym wszystkim. Z Piotrem mimo tego, że tak bardzo się starał o dziecko udało mi się uniknąć wpadki, a z Markiem jeden raz wystarczył aby zniszczyć sobie życie. Trudno, ciąża już jest więc urodzę. Ale konsekwencje tej nocy poniesie również Marek. Nie chcę jego litości, nie zamierzam prosić go o pomoc finansową ale w wychowaniu dziecka powinien uczestniczyć. Sama sobie nie poradzę, mam przecież firmę i nie zostawię wszystkiego aby zostać mamuśką na pełny etat. 

Jeszcze tego samego dnia zadzwoniła do Marka, prosząc o spotkanie w dniu następnym. Zgodził się, a nawet odniosła wrażenie że słyszała w jego głosie radość pomieszaną z satysfakcją. No tak, gdy zostawiał jej swoją wizytówkę powiedziała, że nigdy z niej nie skorzysta ale sytuacja się zmieniła. Umówili się na szesnastą w parku w którym kiedyś się poznali. Ula wyszła wcześniej z pracy bowiem nie chciała się spóźnić a też ciężko było jej się skupić na pracy. Dotarła przed czasem i usiadła na jednej z ławek przyglądając się na spacerujące matki z wózkami. Nie mogła sobie wyobrazić siebie w tej roli. Niedługo po niej dotarł Marek.

- Bardzo się cieszę, że zmieniłaś zdanie i postanowiłaś się odezwać- powiedział po przywitaniu
- Zadzwoniłam bo jestem w ciąży i chciałam abyś o tym wiedział. Gdyby nie to, nie odezwałabym się do ciebie- rzuciła jednym tchem a Marek powoli przyswajał tą wiadomość
- Jak to jesteś w ciąży?
- Nie wiesz skąd się biorą dzieci? Mam ci przypomnieć?- zareagowała złością na pytanie bruneta, a on pogrążył się we własnych myślach. Cisza powoli się przedłużała- Ja niczego od ciebie nie chcę, teraz poradzę sobie sama ale gdy pojawi się dziecko chciałabym abyś uczestniczył w jego życiu.
- To jest oczywiste. To znaczy ja też tego chcę, daj mi tylko trochę czasu abym przyzwyczaił się do tego że zostanę ojcem
- To dopiero dziewiąty tydzień więc masz jeszcze sporo czasu na przyzwyczajenie się do nowej roli.

Po poinformowaniu Marka postanowiła zrobić tak jak kazał jej lekarz a skoro ojciec dziecka już wie to musi poinformować jeszcze rodzinę. Wiedziała, że rodzice od dawna marzyli o wnukach ale dotąd sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Ona była w stałym związku i dziecko miałoby normalną rodzinę. Przynajmniej tak na sprawę patrzyli państwo Cieplakowie o czym mogła się przekonać podczas jednej z niedzielnych wizyt w domu rodzinnym. Przy obiedzie wstając od stołu aby podać sól zakręciło się jej w głowie. Rodzice od razu zauważyli to i podali jej wodę.
- Ja ci tyle razy mówiłam, że ta praca cię wykończy. Jak można pracować od świtu do nocy, pewnie znowu nie dosypiasz. A Piotr tyle razy mówił, że powinnaś zwolnić tempo. A ty nie słuchałaś ani nas ani jego. Powinnaś zrobić jakieś badania, może to objaw jakiejś choroby
- Ciąża to nie choroba- w tym momencie zarówno matka, jak i ojciec a nawet Janek wlepili w nią zdziwione spojrzenia- Tak, dobrze usłyszeliście. Jestem w ciąży, a poza tym nic mi nie dolega.
- Ale z kim? Z Piotrem?- to pytanie zadawali sobie wszyscy zgromadzeni ale tylko matka odważyła się je zadać
- Nie z Piotrem, z Markiem- rodzice nadal nie mieli pojęcia kim jest ojciec dziecka córki, a Janek wiedział już o kim mowa, ale Ula widziała po nim, że jest w szoku. Nic dziwnego. Przecież nie wiedział, że Marek znalazł sposób na dotarcie do jego siostry.
- Jakim znowu Markiem?- dopytywała Magda
- To znaczy z Danielem
- To z Markiem czy Danielem?
- Z Markiem, którego wy poznaliście na weselu, ale wtedy przedstawiłam go jako Daniela. Długa historia i nie warto do niej wracać
- No dobrze, ale kim jest Daniel, to znaczy Marek?- tym razem dopytywał Józef
- Moim szefem- do rozmowy wtrącił się Janek
- I ojcem mojego dziecka- dodała Ula
- Rozumiem, że on zamierza się wami zaopiekować?
- Tato, ja nie jestem małą dziewczynką i nie potrzebuję opieki. Marek uzna dziecko i będzie uczestniczył w wychowaniu dziecka. Ale to tyle.