sobota, 28 stycznia 2017

Noc kłamstw 7

- Co się dzieje maleńka?- od razu przeszedł do rzeczy. Cieszył się, że odebrała telefon a jednocześnie bał się o nią. Jej SMS był inny niż te które dotąd do niego wysyłała. Decydując się na telefon nie był pewny czy odbierze, to było wbrew zasadom, które ona sama postawiła. Wiedział, że długo się wahała ponieważ odebrała w ostatniej chwili a był pewny, że telefon miała cały czas przy sobie.
- Miałeś nigdy do mnie nie dzwonić- powiedziała z wyrzutem próbując ukryć fakt że przed chwilą płakała, niestety zdradzała to barwa jej głosu. Odebrała jego telefon ale nie wiedziała po co to robi.  
- Co się stało?- ponownie zapytał, bagatelizując jej wyrzuty. Wiedział że stało się coś co ją kompletnie rozbiło, nie widział jej ale był pewny, że płacze
- Mam dość- powiedziała dokładnie to samo co wysłała mu w SMS
- To już wiem, powiesz mi coś więcej?- próbował dowiedzieć się co jest powodem jej płaczu. Chciał jej pomóc, jakoś ją uspokoić ale nie znając powodu jej stanu nic nie mógł zrobić. Mógł się tylko domyślać, a to nie był dobry pomysł.
- Mam dosyć mojej matki, Doroty i wszystkiego. Mam dosyć Ciebie- Marek próbował zrozumieć co wspólnego ma z jej matką i co takiego zrobił, że teraz ona płacze. Nie wiedział czy dalej powinien drążyć temat przyczyn płaczu czy przejść do pocieszania. Ula jednak rozwiązała jego dylemat- Przepraszam, to nie przez Ciebie. To przez moją chorobę. Przyjaciółka mnie zdradziła a matka uświadomiła mi, że jestem beznadziejna. Trochę dużo jak na jeden dzień- teraz już wiedział, że sprawa jest bardziej poważna niż się pierwotnie spodziewał
- Spotkamy się?- uznał że łatwiej będzie ją pocieszyć jeśli będzie obok
- Ja ci mówię że, życie mi się wali a ty jak zwykle o spotkaniu. Potrafisz zrozumieć że nie mam ochoty na spotkania z Tobą? Że to wszystko przez ciebie? Odkąd się pojawiłeś pojawiły się problemy- zabolało, nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Chciał dobrze a wyszło jak zwykle.
- Dobrze. Chcesz abym znikł bo masz nadzieję, że razem ze mną znikną twoje problemy. Nie zamierzam niczego robić wbrew tobie. Zaraz się rozłączne i już nigdy nie zadzwonię, mam nadzieję że będziesz szczęśliwa bo zasługujesz na to szczęście jak nikt inny. Jesteś cudowną, mądrą, piękną i wrażliwą dziewczyna i nie pozwól sobie wmówić, że jest inaczej. Cześć- usłyszała sygnał zakończonego połączenia. Była zła ale nie wiedziała na kogo bardziej. Na siebie, że tak z nim rozmawiała czy na Marka za to, że tak szybko się poddał. Czy tak powinien zachować się facet który dzień wcześniej  wyznaje miłość. Chociaż nie powiedział ''kocham cię'' powiedział tylko ''kochanie'' Ula zastanawiała się nadal czy powiedział tak bo kocha czy tylko dlatego, że tak ładniej brzmiało. Tylko, że dzisiaj powiedział ''nigdy więcej nie zadzwonię'', czyli bez znaczenia jest to czy kocha czy tak jak mówiła matka tylko się bawił. Odłożyła telefon na półkę i udała się do łazienki. Była już zmęczona tym dniem. Chciała jak najszybciej położyć się do łóżka i zasnąć.

Przebudziły ją ostre promienie słońca, które wdzierały się przez odsłonięte okno w jej pokoju świecąc prosto w oczy. Było już po dziesiątej, więc jak dla niej to nie była typowa godzina pobudki. Zawsze była rannym ptaszkiem a dzisiaj spała jak zabita. Pierwszą rzeczą jaką zrobiła po przebudzeniu było sprawdzenie telefonu. Niestety nie było żadnych wiadomości, nawet jednej reklamy albo wiadomości od sieci. Założyła szlafrok i poszła do kuchni, musiała coś zjeść przed wzięciem leków. Miała szczęście matki nie było w domu ale za to był ojciec pochylony nad gazetą
- Ooo już wstałaś, zrobić Ci jajecznicę?- zagadnął odkładając gazetę i zdejmując okulary
- Nie, nie mam ochoty na jedzenie. Przekąszę tylko jakąś małą kanapkę- wyciągała właśnie wędlinę i pomidory z lodówki. Viola twierdzi że pomagają one na stres a dzisiaj czegoś takiego potrzebowała
- Co się wczoraj stało?- postanowiła przemilczeć pytanie ojca, jednak on się nie poddawał- O co pokłóciłaś się z mamą?- chciał dowiedzieć się od córki o co się tak pokłóciły bo żona nie chciała tego wyjawić. Zwykle w tym domu było tak spokojnie, nikt nie unosił głosu. No może poza dniami kiedy była wywiadówka u Jaśka, bo jeszcze nigdy nie obyło się bez reprymendy dla chłopca.
- Niech mama Ci powie- położyła swoją kanapkę na talerzu a resztę rzeczy schowała do lodówki i bez słowa udała się do pokoju. Wiedziała, że ojciec nawet nie ma pojęcia o istnieniu Marka. Miała pewność, że matka nie podzieliła się z nim tą radosną nowiną ponieważ nie chciała go denerwować, ona również nie zamierzała tego robić. Nawet nie wiedziałaby co ma mu powiedzieć. ''Mam chłopaka'' czy może ''miałam chłopaka''. Najpierw chciała sama wiedzieć czy to czas przyszły, teraźniejszy a może już niestety przeszły. Obecnie wszystko wskazywało na czas przeszły, od czasu rozmowy już się nie odezwał. Zjadła i chwyciła za książki, musiała się przygotować na jutrzejsze zajęcia. Miała też nadzieję, że jak się czymś zajmie to choć przez chwilę nie będzie myślała o Marku. Złudne nadzieje, co chwilę sięgała po telefon aby sprawdzić czy się odezwał. Mimo że miała pewność że tego nie zrobi. Pełna obaw wybrała jego numer i wcisnęła zieloną słuchawkę, jeden sygnał, drugi, trzeci i nic a kiedy już miała się rozłączyć usłyszała jego głos.
- Marek Dobrzański, słucham- powiedział oficjalnie, tak jakby odbierał telefon służbowy. Nie chciał pokazywać emocji bo nie wiedział w jakiej sprawie dzisiaj dzwoni. Zastanawiał się czy Ula chce go przeprosić czy może ponownie o coś oskarżyć
- Spotkamy się?- jej cichy ton wskazywał na to że wstydzi się swojej prośby
- A co problemy nie znikły? Wczoraj powiedziałaś dość dosadnie że jestem namolny, komplikuje ci życie i masz mnie dosyć. Ula ja nie chcę abyś przeze mnie płakała- w jej oczach zaczęły zbierać się łzy. Zrozumiała że wczoraj przesadziła z oskarżeniami w jego kierunku i prawdopodobnie tym samym przekreśliła swoją szansę na związek z przystojnym brunetem
- Przepraszam, nie powinnam dzwonić- rozpoznał jej zmieniony głos, słyszał też wyraźnie jak pociąga nosem, więc albo ma katar albo znowu płacze. Bardziej prawdopodobne było to drugie
- Ty znowu płaczesz?- pytał choć wiedział, że się nie przyzna
- To tylko alergia- gładko skłamała, zapominając o tym że kilka dni wcześniej obiecywała jemu i sobie że będzie już mówiła tylko prawdę. Kolejne niewinne kłamstewko
- Będę u ciebie za pół godziny. Może coś poradzimy na tą alergię
- Nie! Spotkajmy się w jakimś neutralnym miejscu. Przyjadę do Warszawy i zobaczymy się w tej restauracji w której byliśmy w poniedziałek- szybko połączył fakty i zrozumiał, że jej rodzicom nie podoba się ich znajomość skoro Ula nie chce aby spotkali się u niej w domu
- Przyjadę po ciebie ale nie będę parkował przy twoim domu- zakończyła połączenie i ruszyła do łazienki aby zrobić makijaż i założyć coś bardziej odpowiedniego na spotkanie niż piżama którą nadal miała na sobie. Wszystko robiła w pośpiechu, nie chciała aby na nią czekał.
- Wychodzę, wrócę wieczorem- rzuciła krótko zaglądając do kuchni w której matka przygotowywała niedzielny obiad. Wolała poinformować rodziców o swoich planach, nie chciała aby się martwili
- Zaraz będzie obiad- Magda gdy popatrzyła na córkę już wiedziała dokąd się wybiera. Rozpuszczone włosy, makijaż i idealnie dopasowane do figury ubrania
- Zjem na mieście- zdążyła powiedzieć zanim zatrzasnęła za sobą drzwi. Kiedy podchodziła do swojej bramy naprzeciw zobaczyła swoją przyjaciółkę wkładającą walizkę do bagażnika samochodu. Było niedzielne popołudnie więc nic dziwnego, że Dorota przygotowywała się do powrotu do Krakowa. Była to też ostatnia szansa na rozmowę dwóch przyjaciółek w cztery oczy. A taka rozmowa była im potrzebna. Dorota również zauważyła Ulę i podeszła w jej stronę
- Ooo cześć. Ja już wyjeżdżam, niestety. Zaraz tato odwiezie mnie na pociąg więc mamy ostatnią chwilę aby pogadać. Nie mam pojęcia kiedy znowu uda mi się wyrwać, wiesz tyle tego jest. Niedługo sesja a potem jeszcze muszę skończyć praktyki w szpitalu. Ty to chociaż wakacje będziesz miała wolne. Ekonomia to mniej wymagający kierunek niż medycyna, ale warto się pomęczyć- Dorota gadała jak najęta a Ula zaczęła dostrzegać podobieństwo Violi do Doroty. Obie gadatliwe i obie tak bardzo pochłonięte swoimi sprawami, że nie zauważają nikogo poza sobą
- Lepiej teraz nie rozmawiajmy, nie zdążysz donieść o wszystkim mojej matce. A może dzwonisz do niej po każdej naszej rozmowie? O wszystkim jej donosisz? Czy może tylko o Marku?
- To nie tak. Ja tylko...- Dorota próbowała się bronić ale Ula chciała jak najszybciej zakończyć tą rozmowę. Nie miała ochoty na słuchanie tłumaczeń, zdrada to zdrada i nie ma okoliczności łagodzących. A zachowanie Doroty było zdradą
- Co tylko? Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami dlatego powiedziałam ci o Marku a ty wszystko przekablowałaś! Zawsze gadasz tylko o sobie, zawsze ty jesteś ważna a teraz kiedy ten jeden jedyny raz to ja chciałam twojej porady to mnie olałaś. Ja się już nie bawię w taką przyjaźń- ostatnie zdanie wypowiedziała patrząc przyjaciółce prosto w oczy a potem odwróciła się i ruszyła w stronę uliczki na której zaparkował Marek. Już na nią czekał a nawet powoli zaczynał się niecierpliwić.
- Cześć- powitała się sucho, bo nie wiedziała jakie relacje obecnie między nimi panują. Czy są parą czy może zwykłymi znajomymi- Dziękuję, że przyjechałeś
- Dokąd jedziemy?- przeszedł od razu do rzeczy, chciał jak najszybciej opuścić Rysiów tak aby nikt ich nie zauważył a Ula już nie miała przez niego problemów
- Obojętnie- on uruchomił silnik a ona postanowiła uściślić swoją odpowiedź- Zabierz mnie gdzieś gdzie nie będzie ludzi, gdzie będziemy mogli spokojnie porozmawiać i coś zjeść- pokiwał głową dając znak, że zrozumiał i zaakceptował jej warunki. Długo myślał gdzie ją zabrać. Restauracje odpadają bo zawsze są tłoczne, park również odpada bo tam nic nie zjedzą. Jedyne co przyszło mu do głowy to swoje mieszkanie. Nie był jednak pewny jak zareaguje jeśli zaprowadzi ją do własnego, pustego mieszkania. Czy po raz kolejny nie odczyta jego intencji opacznie. Postanowił zaryzykować, najwyżej znowu się obrazi. Droga szybko im minęła, mimo, że oboje cały czas milczeli, Ula odezwała się dopiero kiedy zauważyła że parkują na niewielkim osiedlu
- Gdzie my jesteśmy?- zapytała wysiadając z samochodu i rozglądając się wokół
- Tam jest moje mieszkanie- pokazywał ręką na jeden z bloków- Nie chcę abyś mnie źle zrozumiała ale tam będziemy mogli porozmawiać a do jedzenia coś zamówimy
- Pizza?- od razu zaproponowała wzbudzając tym zdziwienie u mężczyzny. Obawiał się, że będzie się ponownie awanturowała a ona zareagowała tak jakby jej właśnie powiedział, że jutro będzie padać
- Dobrze, może być pizza. Nawet pozwolę ci wybrać, bo widzę, że chyba jesteś bardzo głodna- pokiwała głową i wsiadła do windy którą wcześniej przywołał Marek. Mężczyzna wcisnął przycisk z numerem trzynastym a winda ruszyła na najwyższe piętro
- Trzynaste? Nie boisz się pecha, podobno trzynastka nie jest szczęśliwą liczbą
- Widok z okna wszystko wynagradza a poza tym nie jestem przesądny- opuścili windę i udali się w stronę dość pokaźnego apartamentu. Ula weszła nieco speszona delikatnie się rozglądając. Mieszkanie było duże a gdyby nie delikatny nieład, który w nim panował wyglądałoby jak ze zdjęć w pismach o dekoracji wnętrz. Było widać, że jest ono zamieszkane przez samotnego mężczyznę
- Przepraszam za bałagan, tam jest kuchnia a w niej lodówka- pokazywał kierunek palcem- Tam znajdziesz jakieś ulotki pizzerii, wybierz coś i zaraz zamówimy- przekazał instrukcję a sam udał się do łazienki aby trochę posprzątać bo tam panował najgorszy chaos. Rano bardzo się śpieszył i najbardziej było to widoczne w wyglądzie łazienki i sypialni. Postanowił posprzątać tylko w łazience bo sypialni nie planował pokazywać dla swojego gościa. 

poniedziałek, 23 stycznia 2017

Noc kłamstw 6

Czasami przychodzi taki moment kiedy musimy wszystko przemyśleć, poukładać sobie i upewnić się co jest prawdą a co tylko kłamstwem. A najlepszym momentem na takie przemyślenia jest noc. Ula już od dwóch godzin leżała wpatrzona w sufit, którego z powodu mroku panującego w pokoju nawet nie widziała. Ten tydzień był dla niej zupełnie inny niż wszystkie dotychczasowe. Dokładnie tydzień temu wpadła na szalony pomysł z imprezą, który wykonała a przy okazji poznała Marka. To właśnie przez niego nie mogła zasnąć. Odkąd się poznali nie było dnia w którym nie wymieniłaby z nim co najmniej kilkunastu SMS. Pisał rano, życząc miłego dnia. Pisał wieczorem życząc dobrej nocy. Pisał w ciągu dnia aby oderwać się od pracy i namówić na spotkanie. Spotkali się dwa razy, oczywiście nie licząc ich spotkania na imprezie. Na pierwszym spotkaniu nakłamała a na drugim wyprostowała kłamstwo. On powiedział kochanie, ona również nazwała go swoim kochanym. Ale nadal zastanawiała się czy to jest miłość. Nie czuła motyli w brzuchu, które przecież powinny towarzyszyć miłości. Ale za to z niecierpliwością oczekiwała na jego SMS, uśmiechała się do ekranu telefonu zastanawiając się co teraz robi. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nawet nie miała z kim o tym porozmawiać. Kiedyś zawsze radziła się matki ale teraz wiedziała, że mama to nie jest dobry partner do rozmowy na ten temat. Najlepsza przyjaciółka jest w Krakowie i nie zawsze ma czas na rozmowę. Wymagające studia, praktyki, jej chłopak teraz to było ważniejsze od przyjaciółki z dzieciństwa. Jedyną osobą która zawsze znajdowała czas dla Uli, oczywiście poza Markiem była Viola. Ale ona również nie była najlepszym kandydatem do rozmowy na temat Marka i uczuć. Od tych rozmyślań zaschło jej w gardle dlatego postanowiła udać się do kuchni po szklankę wody. Kiedy zapaliła światło zobaczyła swoją mamę która siedzi przy stole. Wyglądała jakby zasnęła na siedząco
- Mamo? Coś się stało?- powiedziała podchodząc do swojej rodzicielki a ta przetarła oczy- Dlaczego siedzisz tutaj po ciemku?
- Ciasto się piecze, muszę je wyłączyć za dwadzieścia minut- powiedziała pokazując ruchem głowy piekarnik w którym piekły się dwie blachy ciasta czekoladowego- A ty dlaczego nie śpisz?
- Mamo przecież nie musiałaś robić tego ciasta albo mogłaś je zrobić jutro- postanowiła nie odpowiadać na pytanie matki. Przecież nie mogła się przyznać, że nie śpi przez Marka a nie chciała też kłamać. Lepiej nic nie mówić niż kłamać
- Aaaa, bo ja zapomniałam ci powiedzieć. Dorota przyjechała i czekała na ciebie ale ty długo nie wracałaś z uczelni więc zapowiedziała się na jutro
- Super! Tak dawno się nie widziałyśmy- Ula była szczęśliwa, że wreszcie komuś będzie mogła się wygadać i poradzić. Dorota kiedy wyjechała na studia poznała przystojnego Marcina i od tamtej pory jest w szczęśliwym związku. Była więc idealną osobą do wyjaśnienia dylematu ''Czy to jest miłość?''
- To prawda, chyba już trzy miesiące nie było jej tutaj. Ale co się dziwić, medycyna to poważny kierunek trzeba się dużo uczyć- patrzyła na córkę, która piła wodę-To powiesz mi dlaczego nie śpisz?
- Spałam i zaraz znowu będę spała- odparła mało logicznie i bardzo szybko udała się do swojego pokoju, tak aby matka nie zdążyła już o nic więcej zapytać. Chciała unikać pytań na które nie było dobrej odpowiedzi.

Ula siedziała na swoim łóżku i wpatrywała się na gadającą przyjaciółkę. Dorota odkąd przyszła cały czas opowiadała o Krakowie, studiach. Tak naprawdę Ula nie wiedziała o czym mówi koleżanka, ponieważ nawet nie starała się jej słuchać. Dorota za każdym razem kiedy przyjeżdżała opowiadała jakim pięknym miastem jest Kraków i jak bardzo żałuje, że Ula również nie mogła wyrwać się z tej wioski. Ten temat był nieodłącznym elementem spotkań przyjaciółek już od kilku lat, a Ula już zwyczajnie miała go dość. Dorota w końcu zauważyła znudzenie na twarzy przyjaciółki więc postanowiła zmienić temat na bardziej bliski przyjaciółce
- A teraz powiedz co u ciebie- Ula tylko czekała na ten moment więc kiedy już Dorota ją o to zapytała odpowiedź wypowiedziała jednym tchem
- Niedawno poznałam takiego Marka i spotykamy się czasami- Ula uśmiechała się kiedy mówiła o Marku. Dotąd zawsze kiedy rozmawiały o facetach to tematem był facet Doroty a teraz to ona ma problem związany z chłopakiem. Chociaż nie miała pewności czy problem jest z chłopakiem czy z nią samą. Może to ona wszystko komplikuje i szuka drugiego dna.
- To fajnie. A powiedz jak się czujesz? Kiedy ostatnio miałaś robione badania?- Dorota nie zwróciła uwagi na wyznanie Uli i ponownie zmieniła temat
- Do lekarza idę w środę za tydzień-odpowiedziała zdawkowo na pytanie przyjaciółki i postanowiła powrócić do interesującego ją tematu- Wiesz, ja zastanawiam się czy Marek to dla mnie ktoś więcej. Niby nie mam jakiś tam motyli ale...- Dorota nie pozwoliła jej dokończyć
- Pamiętaj, że jesteś chora i nie angażuj się w coś dopóki nie będziesz miała pewności, że on tą chorobę akceptuje- ponownie przypomniała Uli o chorobie a ta straciła już ochotę na szczerą rozmowę. To nie miało sensu, Dorota ewidentnie nie chciała słuchać o Marku a gdyby dowiedziała się o okolicznościach ich poznania to pewnie wygłosiłaby jej kazanie jako lekarz a nie przyjaciółka
- Pamiętam- odpowiedziała krótko, chcąc zakończyć ten temat- Wiesz w nocy nie mogłam zasnąć a teraz chętnie bym się trochę przespała. Muszę się przecież wysypiać, brak snu mi szkodzi- specjalnie wspomniała o swojej chorobie, chciała wykorzystać ten fakt i  wyprosić koleżankę. Miała już zwyczajnie dosyć tej rozmowy. Od wczoraj czekała na jej wizytę a dzisiaj ponownie się zawiodła. Dorota pożegnała się uprzejmie i wyszła a Ula od razu sięgnęła po telefon aby sprawdzić czy nie ma nowych wiadomości. Niestety nie było. Odrobinę zawiedziona odłożyła telefon na półkę i próbowała zasnąć. Niestety sen nie przychodził a ona zastanawiała się czy napisać do Marka. Dzisiaj rano poinformowała go, że cały dzień będzie zajęta i prosiła aby jej nie przeszkadzał. Teraz tego żałowała.

- Ula, możemy porozmawiać?- dziewczyna podniosła głowę znad książki którą czytała a w drzwiach swojego pokoju zauważyła matkę. Czekała jakby na pozwolenie wejścia
- Tak, jasne- starsza kobieta weszła i usiadła na krześle stojącym przy biurku- Coś się stało? Masz jaką taką niewyraźną minę?- Ula zastanawiała się czego może chcieć od niej matka
- Kim jest dla ciebie Marek?- patrzyła na matkę i nie wierzyła, że jej najlepsza jak dotąd przyjaciółka o wszystkim o czym rozmawiały opowiedziała jej matce
- Dorota ci powiedziała?- zapytała choć miała pewność, że jest to zasługa jej koleżanki- Fajna przyjaciółka. Co jeszcze ci powiedziała?
- Nie złość się na nią. To ja chciałam wiedzieć kim jest ten mężczyzna, który cię wczoraj odwiózł do domu- dotąd dziwiła się dlaczego wczoraj matka od razu nie wypytała jej jak wróciła do domu. Zwykle to robiła gdy wracała o innej porze niż zwykle, wczoraj matka o nic nie pytała więc uznała, że po prostu nie zauważyła podjeżdżającego samochodu. Jednak się myliła
- A nie mogłaś mnie zapytać?
- A powiedziałabyś mi? Powiedziałabyś mi prawdę?- matka odpowiadała pytaniem na pytanie co Ulę doprowadzało do szału. Jednak postanowiła kontynuować tą grę
- A skąd pewność, że teraz powiem ci prawdę?- powiedziała złośliwie się uśmiechając. Magda wstała i udała się w stronę drzwi. Jednak zanim wyszła postanowiła spróbować jeszcze jednego sposobu na wyciągnięcie z córki prawdy. Miała prawie pewność, że ten okaże się skuteczny
- Widzę, że ten Marek ma na Ciebie zły wpływ. Siedzisz od rana do wieczora w pokoju a wychodzisz tylko na uczelnię. Kiedy wspólnie jemy od stołu odchodzisz pierwsza tak aby nie można było z tobą porozmawiać. Teraz przynajmniej znam powód twojego zachowania- chwyciła za klamkę i już miała opuszczać pokój kiedy usłyszała jak córka ją woła. Zadowolona ze swojego pomysłu wróciła i ponownie usiadła na zajmowanym przez siebie wcześniej miejscu
- Unikałam rozmów bo wiedziałam jak zareagujesz na wiadomość o Marku. Dokładnie tak samo zareagowała dzisiaj Dorota, choć po niej akurat się tego nie spodziewałam. Przypomnisz mi zaraz o chorobie i o tym, że powinnam uważać na mężczyzn bo nie każdy potrafi zaakceptować chorą dziewczynę- zatrzymała się na chwilę rozważając czy powinna powiedzieć rodzicielce coś więcej na temat Marka- Marek wie, że jestem chora i nie przeszkadza mu to. Traktuje mnie jak normalnego człowieka a ty czasami zapominasz, że nie jestem już małą dziewczynką. Nie chciałam Ci mówić bo wiedziałam, że będziesz mnie zniechęcała do tej znajomości
- Nie zamierzam się mieszać w twoje życie. Chcę tylko ocenić czy to jest odpowiedni mężczyzna dla ciebie. Po jego samochodzie widać, że jest bogaty, myślisz, że taki związek się uda? Jaką masz pewność, że za miesiąc się tobą nie znudzi?- gadanie matki zaczynało ją denerwować ale wiedziała, że krzykiem jej nie przekona do Marka. Wzięła głęboki oddech i ze spokojem próbowała tłumaczyć
- Aha, czyli gdyby był biedny to zaakceptowałabyś go a skoro jest bogatszy niż my to jest zły. A ty miałaś pewność kiedy zaczynałaś się spotykać z tatą? Tato nie był bogaty więc pewnie byłaś pewna tego, że nigdy cię nie zostawi. Fajnie, miałaś szczęście, nie myliłaś się. Ale ja mam dwadzieścia lat i chcę spróbować, jeśli się nie uda to trudno ale jeśli się uda to mogę być naprawdę szczęśliwa. Uważam że warto spróbować. Może to ten jedyny
- Masz dwadzieścia trzy lata i jesteś chora- słowa matki spowodowały że nie potrafiła być już spokojna. Miała dość już tej choroby i ciągłego kontrolowania przez matkę
- Skoro jestem chora to nie mam prawa do szczęścia?! Mam być całe życie sama, bo ty tak chcesz?!
- Nie chcę abyś była sama ale uważam, że nie powinnaś zaczynać związków które nie mają przyszłości- do oczu młodej dziewczyny napłynęły łzy, jej matka tym razem głęboko przegięła
- Wyjdź!- powiedziała próbując ukryć łzy ale Magda nadal siedziała- Powiedziałam, wynoś się stąd!- tym razem krzyczała tak głośno, że było ją słychać w całym domu. Magda zgodnie z prośbą córki wyszła z pokoju, nie chcąc jej jeszcze bardziej denerwować a Ula już otwarcie zaczęła płakać. Niedługo po wyjściu matki usłyszała dźwięk nadchodzącego SMS, chwyciła za telefon i przez łzy odczytała wiadomość której nadawcą był Marek: ''Jak minął dzień? Znajdziesz teraz trochę czasu dla mnie? Trochę za tobą tęsknię ;)'' Zastanawiała się co ma odpisać. Powiedzieć, że zawiodły ją dwie najbliższe osoby czy może opowiedzieć jak wspaniale spędziła dzień z niezawodną przyjaciółką. Prawda czy kłamstwo? Wystukała krótką odpowiedź i wysłała. Nie minęły dwie minuty gdy jej telefon ponownie wibrował. Jednak ten dźwięk nie oznaczał nadchodzącego SMS, on oznaczał połączenie które mogła odebrać albo nie. Decyzja nie należała do najłatwiejszych

wtorek, 17 stycznia 2017

Noc kłamstw 5

- Dziękuję państwu za uwagę. Spotykamy się na zajęciach za tydzień, proszę pamiętać o zrobieniu zadań które państwu podyktowałem- Te dwa zdania na wielu twarzach wywołały szeroki uśmiech, to tymi słowami swój wykład zakończył profesor Rychter. Piątkowe popołudnie to nie był dobry czas na wykład z makroekonomii, bo jak się skupić na wykresach gdy myślisz już o weekendzie. Bardziej ambitni próbowali robić notatki, ci sprytni nagrywali wykład aby go odsłuchać w bardziej sprzyjających okolicznościach ale byli też tacy którzy całą swoją uwagę skupili na pięknym nieznajomym brunecie. Bruneta na sali nie było, ale w głowie Violetty od poniedziałku gościł jego obraz. Kiedy wykład się skończył miała kolejną okazję do zadręczania swojej ''przyjaciółki'' pytaniami  
- Ulka powiesz mi kim on jest?- Ula przewróciła oczami słysząc po raz kolejny to pytanie, początkowo nawet liczyła ile razy Viola zapyta ją o Marka z czasem pogubiła się w swoich obliczeniach
- Pytasz o to od tygodnia- powiedziała zrezygnowana pakując swoją torbę
- Zaledwie od poniedziałku- powiedziała uśmiechając się od ucha do ucha i zmieniając ton na bardziej oskarżycielski- A ty od tygodnia nie chcesz mi powiedzieć!
- Mówiłam ci, że to mój kolega- Ula ruszyła w stronę wyjścia z auli a Viola ruszyła za nią
- Kolega nie kochanek, podzielić się możesz- uwaga typowa dla Violi spowodowała, że Ula zatrzymała się i groźnym spojrzeniem obrzuciła koleżankę. Nie lubiła się dzielić a już na pewno nie miała ochoty na dzielenie się Markiem w dodatku z Violą.
- Co?!
- Chociaż ostatnio modne są trójkąciki to i kochankiem można się dzielić- wzrok Uli nadal skierowany był na Violę, przez co nie zauważyła podchodzącego do nich bruneta
- Cześć- rzekł obojętnym tonem, takim samym jakim powitała go Ula w poniedziałek. Nie kupował też kwiatów jak ostatnio, uznał, że nie warto się starać skoro ona ma już swoich faworytów. Umówili się na spotkanie ale to miało być spotkanie czysto koleżeńskie, nie chciał rezygnować z tej znajomości ale nie miał też ochoty o zabieganie na siłę o jej uwagę.
- To ty!- wykrzyknęła Viola, jednak widząc zdezorientowany wzrok bruneta dodała- Violetta Kubasińska przez V i dwa T, przyjaciółka Uli- teraz Marek przypomniał sobie o skaczącym słoniu, czy raczej nie skaczącym o którym mówiła Ula podczas ostatniego spotkania. Był pewien, że to ta sama Viola ale jak na nią patrzył to zastanawiał się dlaczego Ula się z nią przyjaźni. Zupełnie inaczej ubrane, choć obie piękne, Ula spokojna a Viola zwraca na siebie uwagę. Już na pierwszy rzut oka było widać jak bardzo się różnią
- Marek Dobrzański- uścisnął dłoń blondynki- Rozumiem, że ty jesteś tą Violą?- kontynuował rozmowę z blondynką nie zwracając uwagi na Ulę, która ewidentnie nie była zadowolona z tego przypadkowego spotkania. Co prawda była umówiona z Markiem po zajęciach ale myślała, że tym razem będzie na nią czekał w samochodzie. Niestety się pomyliła i doprowadziła do jego spotkania z Violą, a to był już powód do niepokoju. Znała przecież swoją koleżankę bardzo dobrze, wiedziała, że marzy jej się przystojny bogaty facet a Marek do takich należał.
- Ula opowiadała Ci o mnie?
- Tak, opowiadałam- powiedziała przez zęby do Violi a do Marka już nieco milszym tonem- Możemy już iść do tego kina, no chyba, że już nie masz ochoty?- brunet podwinął rękaw koszuli, odsłaniając przy tym złoty zegarek i odczytują godzinę
- Masz rację, powinniśmy się pośpieszyć, oboje przecież nie lubimy się spóźniać- puścił oczko Uli, chcąc trochę rozładować atmosferę. Widział doskonale, że nie jest ona dziś w najlepszym nastroju a nawet podejrzewał co jest tego powodem. Oboje ruszyli w stronę wyjścia z uczelni, zapominając o Violettcie, jednak ta nie dała się tak łatwo zostawić. Dogoniła ich i wcisnęła się między Ulę i Marka, prawie się do niego przytulając
- A wiesz że w poniedziałek Ulka po raz pierwszy w historii tej uczelni spóźniła się na wykład, co prawda tylko pięć minut ale zawsze to coś. Zawsze zaczyna się od małych potknięć a potem szast, plast i leżysz. Uwierz mi coś o tym wiem, a Ulka schodzi na złą drogę i ktoś musi jej tą drogę wyprostować. A kto ma to zrobić jak nie przyjaciółka, oczywiście ty jako dobry kolega mógłbyś mnie wesprzeć w tych trudach bo łatwo nie będzie
- Viola dokąd ty się wybierasz?- Ula nie wytrzymała paplaniny koleżanki, o ile zwykle jej gadanie ją bawiło to dzisiaj to gadanie doprowadzało ją do szału. Chociaż tak naprawdę nie chodziło o jej gadanie, chodziło o jej obecność
- No jak to dokąd? Ulka przecież ty beze mnie to jak bez nogi nigdzie nie pójdziesz- Marek otworzył pilotem samochód a Viola z prędkością światła znalazła się w samochodzie, Marek widząc naburmuszoną minę Uli zastanawiał się jak poprawić jej humor. Sprawdzony sposób z pocałunkiem w tej sytuacji odpadał z powodu wciąż przyglądającej się im przez szybę samochodu Violi. A pozatym przecież zwykli koledzy nie całują się przy każdym spotkaniu, wogóle się nie całują.
- Co z nią robimy?- powiedział pokazując ruchem głowy samochód. Chciał wiedzieć jak ma się zachować w stosunku do Violi, aby Ula nie czuła się urażona
- Chyba się polubiliście, może powinnam was zostawić samych?- odparła dość złośliwie, choć pod żadnym pozorem nie chciała ich zostawiać samych. Bała się, że jeśli choć na chwilę zostawi ich samych to może już nigdy Marek nie będzie jej.
- To z tobą się umówiłem więc jeśli ktoś ma odejść to raczej ona. Jeśli chcesz to się jej pozbędę, ale zrobię to mało elegancko bo do niej chyba delikatne aluzje nie docierają. Albo jeśli wolisz spędzimy uroczy wieczór we troje, wybieraj- przez chwilę analizowała jego słowa. Nie miała ochoty na wieczór we troje ale nie chciała stracić jedynej przyjacielskiej duszy jaką miała na uczelni
- Wieczór we troje

-  Faceci najpierw dobrze się bawią a potem robią z siebie ofiary. Przecież one go do niczego nie zmuszały, sam latał z kwiatka na kwitek a potem jeszcze narzekał- Viola po wyjściu z sali kinowej cały czas wyrażała swoją opinię na temat oglądanego filmu- To teraz może pojedziemy do jakiejś dobrej restauracji na obiad a potem nas odwieziesz, co ty na to?
- Super pomysł, zabieram was do najdroższej restauracji w mieście- odparł z entuzjazmem Marek a Viola aż zaklaskała w dłonie z radości, w tym momęcie Ula żałowała że wybrała wieczór we troje. Na początku Marek ignorował jej koleżankę a teraz odnosiła wrażenie, że lepiej dogaduje się z Violą niż z nią. Stało się to czego się obawiała, Viola podbiła serce Marka
- Ja za obiad już podziękuję, ale wy bawcie się dobrze- uznała, że teraz może już zostawić ich samych, Viola już wygrała
- Pozwól się chociaż odwieść do domu- nalegał Marek a Ula miała nadzieję, że się przesłyszała. Dotąd miała jeszcze cichą nadzieję, że jednak będzie próbował ją zatrzymać, że jego zainteresowanie Violą jest chwilowe a teraz wygląda na to, że on chętnie zamieni Ulę na Violę- Skoro nie jesteś głodna to odwieziemy cię teraz do domu a potem zabiorę już tylko Violę na ten późny obiad- Marek uśmiechał się uprzejmie a w niej kipiała złość na samą siebie. Patrzyła w jego oczy które błyszczały z radości, ewidentnie cieszył się z wizji spędzenia wieczoru sam na sam z Violą- Jesteśmy przecież kolegami więc chyba mogę cię odwieść?- spojrzała na zegarek w komórce i z przykrością stwierdziła, że jej autobus właśnie odjechał a następny dopiero za godzinę. Dotąd nie chciała aby ją odwoził, teraz było jej wszystko jedno, przecież on za chwilę będzie chłopakiem jej koleżanki, więc już nie musi go ukrywać
- Ok, chętnie skorzystam z propozycji- Marek zadowolony z siebie pomógł wsiąść swoim paniom do samochodu a następnie przeszedł do realizacji swojego planu. Przekręcał kluczyk w stacyjce wielokrotnie ale auto nie zaskoczyło a w końcu zrezygnowany stwierdził, że się poddaje
- Słuchajcie, chyba zapomniałem zatankować- rzekł ze skruchą- Ale tu niedaleko jest stacja benzynowa więc jakbyście pomogły mi go tam dopchać to zatankuję i pojedziemy na ten obiad. To jak, pomożecie? - zapytał patrząc w stronę Violi
- Znaczy wiesz, ja zaraz mam ostatni autobus a jak to mówią autobus nie zając nie poczeka, ale Ula na pewno Ci pomoże- Viola z prędkością błyskawicy opuściła samochód wywołując tym śmiech u Marka. Ula siedziała zdezorientowana bo nie wiedziała co go tak cieszy, liczył na wieczór z Violą a teraz Violka uciekła a samochód jest zepsuty
- A ty mi pomożesz? Czy może też zaraz masz autobus?- zapytał, uspokajając wcześniej śmiech
- Autobus mam za godzinę więc mogę Ci pomóc z tym autem- odparła szczerze bo lubiła pomagać ludziom
- To super, ale z autem to już sobie jakoś poradzę- przekręcił kluczyk a auto od razu zapaliło- Mam nadzieję, że się nie gniewasz za to drobne kłamstwo którego się dopuściłem- rzekł uśmiechając się uroczo
- Ty to wszystko udawałeś?-zapytała z oburzeniem a on pokiwał głową- Jak mogłeś, oszukałeś Violę! Mnie oszukałeś!- krzyczała tak głośno jak tylko potrafiła, a właściwie sama nie wiedziała za co tak naprawdę jest zła. Przecież sama chciała pozbyć się Violi a jego kłamstwo miało właśnie to na celu. Można było je zakwalifikować do tych kłamstw w dobrej sprawie, a przecież takie kłamstwa akceptowała.
- Mam ci przypomnieć jak się poznaliśmy? Magdo?- specjalnie zaakcentował imię które podała mu w klubie chcąc przypomnieć, że jej również zdarza się kłamać. Spuściła głowę, bo tym krótkim pytaniem uświadomił jej, że jest dokładnie taka sama jak on. Ona również kłamie w dobrej sprawie,. Zaczeła zastanawiać się jak na te jej kłamstwa zaragują oszukiwani, zrozumieją, że nie chciała ich martwić czy zrobią awanturę jak teraz ona.
- A to twoje nadskakiwanie Violi to też było kłamstwo?- odkąd Viola wysiadła z samochodu zastanawiała się dlaczego Marek pozbył się jej koleżanki. Przecież sprawiał wrażenie zadowolonego z nowej znajomości, w kinie co chwilę do niej zagadywał, skrycie się uśmiechał a teraz w podstępny sposób się jej pozbył. Chciała mieć pewność, że jego zachowanie co do Violi również było kłamstwem bo narazie to były tylko jej podejrzenia. Bardzo prawdopodobne ale podejrzenia
- Jesteś zazdrosna?- kręciła przecząco głową ale wyglądało to mało wiarygodnie- Przecież masz już swoich faworytów- wyciągnął sprawę jej poniedziałkowego kłamstwa a ona pożałowała, że naopowiadała mu tych bajek
- To po co się ze mną spotykasz? Po co piszesz rano i wieczorem? Po co to wszystko?
- Na te pytania sama sobie odpowiedz, ja powiem ci tylko, że dzisiaj chciałem abyś poczuła się tak jak ja w poniedziałek- wysiadł z samochodu zamykając za sobą drzwi i udał się w stronę parku. Ona została w samochodzie, sama ze swoimi myślami. Nie wiedziała jak ma zinterpretować jego zachowanie ale wiedziała, że to kłamstwo nie było fer. Teraz już wiedziała jak poczuł się Marek gdy w jego towarzystwie zachwycała się dwoma innymi mężczyznami. Wysiadła z samochodu i pobiegła w tą samą stronę w którą kilka minut wcześniej udał się Marek. Zobaczyła go siedzącego na ławce, podeszła cicho i usiadła obok, wiedziała, że musi powiedzieć prawdę ale nie wiedziała od czego zacząć.
- Masz rację jestem zazdrosna- popatrzył w jej stronę a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, uznała to za dobry znak- Dzisiaj przestraszyłam się, że Viola zabierze mi jednego z moich faworytów- przyglądał jej się badawczo, chcąc wszystko sobie poukładać- Mówiłam ci wtedy, że dwóch chłopaków zaliczyło najważniejszy test, jednym z tych chłopaków jesteś ty. A z tym drugim to właściwie nie mam teraz nawet kontaktu- był zły a jednocześnie szczęśliwy. Zły za to, że go okłamała a szczęśliwy bo odzyskał nadzieję w swoje powodzenie
- To jaki test zaliczyłem?- zapytał z uśmiechem na ustach
- Nie przestraszyłeś się mojej choroby, traktujesz mnie jak normalnego człowieka. Nie dopytujesz czy brałam leki albo czy przypadkiem nie boli mnie głowa. Potrafisz zrozumieć, że nie chcę cały czas myśleć i gadać o chorobie, że chcę żyć. Wszyscy którzy wiedzą o padaczce nie potrafią tego zrozumieć, no może jeszcze mój brat jest spoko. Ale to dlatego, że każde z nas żyje w swoim małym świecie
- A kim był ten drugi?
- To był stażysta w szpitalu, jak zdiagnozowali u mnie padaczkę to wszyscy wokół mnie oszaleli. Nie można było rozmawiać o niczym innym poza metodami leczenia, przyczyną choroby i zmianach jakie będę musiała wprowadzić w swoje życie. Piotr był jedyną osobą która nigdy nie poruszała tematu choroby, a ja wtedy bardzo tego potrzebowałam. Ale żeby była jasność, obecnie nie mam z Piotrem kontaktu- przysunął się do niej a następnie namiętnie ją pocałował, ten pocałunek był inny niż wszystkie poprzednie, teraz oboje znali prawdę. Gdy oderwali się od siebie położyła głowę na jego ramieniu i przyglądała się małej dziewczynce która karmiła kaczki a on bawił się jej włosami
- Już nigdy więcej nie kłam, kochanie- wyszeptał do jej ucha a ostatnie jego słowo spowodowało, że uniosła głowę i patrzyła w jego szare oczy szukając w nich potwierdzenia- Nie kłam, kochanie- powtórzył ponownie a ona pewna już tego co usłyszała ponownie położyła głowę na jego ramieniu- Twój casting możemy chyba uznać za zamknięty?- zapytał niepewnie, chcąc mieć pewność swojej wygranej
- Mój casting był fikcją, miałam tylko jednego kandydata. Teraz gdybyś mógł odwieźć mnie do domu to byłabym ci bardzo wdzięczna, kochanie

środa, 11 stycznia 2017

Noc kłamstw 4

Siedziała na zajęciach od rana, jednak na niczym nie mogła się skupić, bo albo Viola gadała jej nad uchem albo to ona odpływała i myślała o spotkaniu z Markiem. Zastanawiała się czy dobrze wygląda. Rano w domu kilka razy się przebierała aby znaleźć coś odpowiedniego, zrobiła delikatny makijaż i rozpuściła włosy, które zwykle miała związane w koński ogon. Tą zmianę zauważyła Viola i próbowała się dowiedzieć co jest powodem tej ,,pozytywnej odmiany'' jak to określiła. Dodatkowo chciała dowiedzieć się co Ula robiła w nocy z soboty na niedzielę, skoro potrzebowała alibi. Ta jednak pozostała nieugięta i cierpliwie powtarzała, że kiedyś o tym porozmawiają ale na pewno nie w trakcie zajęć. Poinformowała też koleżankę, że podczas dzisiejszego okienka nie wybierze się z nią na małe co nieco, jak określały swoje wypady do pobliskiej budki fast-food. Ten fakt jeszcze bardziej zaniepokoił Violę, bowiem zawsze okienka spędzały razem. Nareszcie wykład dobiegł końca i Ula jak strzała wybiegła z sali, zbiegając ze schodów zauważyła swojego bruneta z małym bukiecikiem w ręku. Zwolniła tempo i podeszła do niego spacerowym krokiem delikatnie się uśmiechając. Nie chciała aby pomyślał, że czekała z niecierpliwością na to spotkanie choć w istocie tak było.
- Cześć- rzuciła oschle- Mam nadzieję, że nie czekasz zbyt długo
- Nie, praktycznie dopiero co przyszedłem- próbował się zdobyć na równie oschły ton. Prawda też była zupełnie inna, stał tu od 20 minut, mając nadzieję, że zajęcia skończą się wcześniej- To dla ciebie- powiedział podając jej bukiecik niezapominajek- Abyś już nigdy o mnie nie zapominała
- To co idziemy?- Postanowiła nie komentować jego prośby, bo niby co miałaby mu powiedzieć. Przecież nie mogła się przyznać, że od rana myśli tylko o nim. Przepuścił ją przodem i wyszli przed gmach uczelni, tam ona się zatrzymała nie wiedząc w którą stronę powinna pójść
- To gdzie zaparkowałeś?- popatrzyła w jego stronę a on pokazał ręką w stronę dwóch zaparkowanych obok samochodów. Pierwszy z nich to srebrny golf a drugi był o wiele bardziej imponujący, czerwony lexus. Tą markę znała tylko dlatego, że jej brat interesował się sportowymi samochodami a jego pokój cały obwieszony był plakatami przedstawiającymi nowe modele
- Fajny ten twój golf, też chciałabym taki- powiedziała szczerze, marzył się jej taki mały, niepozorny samochód, którym mogłaby dojeżdżać na uczelnię. Niestety to jedno z tych głupich marzeń które nigdy się nie spełnią.
- Ten golf nie jest mój- powiedział podchodząc do leksusa- To jest mój samochód, mam nadzieję, że jest choć trochę tak fajny jak ten golf - spojrzała na niego oczami wielkości pięciozłotówki a on otworzył jej drzwi pasażera- Zapraszam- uśmiechnął się do niej tak jak tylko on potrafił a ona chcąc ukryć swoje zakłopotanie szybko wsiadła do samochodu, obiegł auto wokół i zajął miejsce kierowcy. Oboje nie byli świadomi, że cały czas ktoś im się przyglądał.
- To dokąd mnie zabierasz?- zapytała gdy ruszył z impetem
- Pisałem ci wczoraj- nawiązał do wczorajszej SMS-owej konwersacji
- Wczoraj to mi tylko napisałeś, że zabierzesz mnie do miejsca w którym bardziej mi się spodoba niż na dyskotece, a to niewiele mi mówi.
- Ale tyle powinno ci wystarczyć- popatrzyła na niego groźnym wzrokiem a następnie odwróciła głowę chcąc pokazać, że się obraziła. Zrozumiał jej aluzję, postanowił się nie odzywać i skupić swoją uwagę na drodze. Niedługo potem parkował na niewielkim parkingu niedaleko parku
- Jesteśmy na miejscu- spojrzała w jego stronę
- Przywiozłeś mnie tutaj aby móc pospacerować po parku? Super!-mówiła głosem przepełnionym ironią- Bardzo mi się podoba a w brzuchu niech dalej mi burczy
- Jeśli mi na to pozwolisz to zadbam o twój brzuszek- nadal mu się przyglądała- To co dasz mi jeszcze jedną szansę złośnico?
- Jak ty mnie...- zaczynała krzyczeć ale on znalazł sposób aby jej przerwać. Pocałował ją namiętnie a ona w jednej chwili zapomniała o złości. Wysiadł z samochodu i otworzył jej drzwi uśmiechając się z satysfakcją, wysiadła a on praktycznie od razu chwycił ją za rękę.
- Teraz mi powiesz dokąd idziemy?- nadal próbowała dowiedzieć się dokąd ją zabiera, nie chciała kolejnej niespodzianki podobnej do tej z samochodem. Bała się, że zabierze ją do jednej z tych drogich restauracji do których nie chadzają studenci
- A jeśli nie to ponownie się obrazisz?- zapytał chcąc uniknąć jasnej odpowiedzi na jej pytanie
- A wiesz, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie?
- A wiesz, że złość piękności szkodzi?- dalej się z nią drażnił, choć nie wiedział na ile sobie może pozwolić. Nie chciał jej denerwować bo miał świadomość, że sposób z całusem nie zawsze będzie działał- Już jesteśmy- stali właśnie naprzeciw małej, skromnej restauracji, którą ze wszystkich stron otaczały drzewa. Podszedł do jednego ze stolików w ogrodzie i odsunął jej krzesło. Zajął miejsce naprzeciw niej i chwycił za kartę, ona jednak cały czas mu się przyglądała. Nie rozumiała samej siebie, z natury pokojowo nastawiona a z nim jak dotąd potrafiła się tylko kłócić. Gdy podszedł kelner Marek złożył zamówienie a ona tylko przysłuchiwała się rozmowie mężczyzn.
- Powiesz mi teraz coś o sobie?- Gdy kelner odszedł Marek zaczął rozmowę od interesującego go tematu, chciał wiedzieć o tej dziewczynie jak najwięcej ponieważ ona nadal pozostawała dla niego zagadką
- A co chcesz wiedzieć?- odpowiedziała w swoim stylu, jednak jego wzrok przekonał ją, że nie takiej odpowiedzi oczekiwał- Mam na imię Ula, ale to już wiesz. Mam 23 lata i studiuję na SGH ale to też już wiesz. Jestem chora na padaczkę, ale...- przerwał jej bo miał już dość tej wyliczanki
- Tak to też już wiem. A powiesz mi coś czego jeszcze nie wiem?
- O piętnastej znowu mam zajęcia- odchylił głowę i delikatnie się śmiał
- Super, czyli mamy niewiele czasu- pokiwała głową a po chwili przy ich stoliku pojawił się kelner z zamówionym przez Marka obiadem
- Mam nadzieję, że będzie ci smakować
- Jeśli smakuje tak jak wygląda to na pewno będzie pyszne- chwyciła za sztućce- Smacznego- on również zabrał się za jedzenie. Nie był on typem człowieka który lubi ciszę, dlatego próbował nawiązać kolejną rozmowę
- Powiesz mi dlaczego nie chciałaś abym cię odwiózł do domu?
- Nie chciałam wzbudzać podejrzeń rodziców, mówiłam ci to już pod szpitalem- miała nadzieję, że tyle mu wystarczy.
- Ale jakich podejrzeń? Wytłumacz mi bo nie rozumiem, czego ty się boisz?- w jego głowie pojawiły się już czarne myśli
- Chcę ukryć przed rodzicami ten incydent z klubem a gdybym wróciła nad ranem taksówką do domu to rodzice domyśliliby się, że nie byłam u Violi. Nie stać mnie na taksówki do domu, mieszkam poza Warszawą
- Twoi rodzice nie wiedzą, że jesteś chora?- postanowił zignorować jej uwagę na temat jej stanu majątkowego, nie lubił dyskutować o pieniądzach. Zawsze gdy wchodził na ten temat ludzie dziwnie reagowali, jakby to była jego wina, że ma bogatych rodziców.
- Wiedzą o tym doskonale, lepiej niż ja. Mama bardzo przejmuje się moją chorobą a gdyby się dowiedziała o tym co zrobiłam to nie byłaby zadowolona. Ojciec też źle reaguje na moje problemy ze zdrowiem, nie chcę ich martwić. Tato ma chore serce, a nie chcę aby kolejny raz miał przeze mnie zawał- gdy usłyszał o chorobie serca jej ojca powoli zaczynał ją rozumieć. Przecież on i matka również wiele rzeczy ukrywają przed schorowanym ojcem aby go nie denerwować.
- To dlaczego przyszłaś do tego klubu, skoro nie chcesz martwić rodziców?
- Nie chcę ich martwić ale chcę normalnie żyć, tłumaczyłam ci to w szpitalu i wolałabym do tego nie wracać- jak jej słuchał to miał wrażenie, że są dokładnie tacy sami.
- Zrezygnowałaś ze swojego genialnego pomysłu?- przez dłuższą chwilę siedziała i przyglądała się mu zastanawiając się o co może mu chodzić
- Pytasz o kasting?- pokiwał głową potwierdzając jej przypuszczenia- Z tego nie zrezygnowałam, kasting nadal trwa- patrzyła na niego a on sprawiał wrażenie bardziej zainteresowanego swoim talerzem niż tym co ona mówi- Ale muszę Ci powiedzieć, że kandydatów jest coraz więcej- tym zdaniem spowodowała, że Marek przeniósł swoją uwagę na nią
- Jak to jest więcej kandydatów?
- Wiesz kasting polega na tym, że spośród wielu kandydatów wybiera się tego najlepszego- tłumaczyła powoli co dodatkowo go denerwowało. Od dziecka zawsze dostawał to co chciał a teraz dowiedział się, że może stracić coś a właściwie kogoś kogo jeszcze nawet nie miał- Mam nawet dwóch faworytów- kontynuowała powoli, widząc jego irytację- Ci dwaj zdali już najważniejszy egzamin, i nie mówię tu oczywiście o podaniu wieku- powiedziała chcąc zasugerować, że to nie on jest jej faworytem.
- Może pospacerujemy trochę po parku?- pokiwała głową na znak aprobaty i ruszyła do wyjścia z ogrodu, on uregulował rachunek i dołączył do niej.
Szli obok siebie, jednak teraz nie trzymali się za ręce, Marek do tego nie dążył a Ula powoli zaczynała żałować tych kłamstewek. Odkąd powiedziała o innych kandydatach Marek stwarzał wrażenie nieobecnego. Teraz to jej zależało na rozmowie ale nie wiedziała jak ma zacząć
- Czy wiesz że słoń jest jedynym ssakiem który nie potrafi skakać?- Marek słysząc to zatrzymał się od razu i patrzył na nią jak na umysłowo chorą
- Co ty bredzisz?- zaczęła się śmiać, zadowolona, że pomysł, który kiedyś sprzedała jej Violetta zadziałał
- Moja koleżanka twierdzi, że zadanie takiego pytania pozwala na przejęcie kontroli nad mężczyzną- powiedziała cytując słowa koleżanki a Marek pokiwał z uznaniem
- Ciekawą masz przyjaciółkę, na pewno się razem nie nudzicie
- To tylko koleżanka, przyjaźnię się z Dorotą- Ula od razu pośpieszyła z wyjaśnieniem. Lubiła Violę ale nie chciała aby Marek uznał, że jest taka sama jak jej zwariowana koleżanka
- Opowiesz coś o niej?
- Ale o Violi czy o Dorocie?
- O twojej przyjaciółce
- Dorota jest w moim wieku, mieszka naprzeciwko. To znaczy mieszkała, obecnie wyjechała na studia do Krakowa
- Co studiuje?- Marek nadal dopytywał o Dorotę co nie podobało się Uli, wolałaby aby to nią był tak zainteresowany
- A co ty tak o nią dopytujesz? Może ci jeszcze numer telefonu do niej podać? Ona jest zdrowa w przeciwieństwie do mnie!- Marek chwycił twarz krzyczącej Uli w dłonie i przez chwilę przyglądał się jej oczom, było w nich coś czego nie potrafił nazwać
- A ja wolę Ciebie- wyszeptał a potem ją przytulił. W jego ramionach czuła się tak dobrze, jednak bardzo szybko uwolniła się z jego objęć i ruszyła w dalszą drogę chwytając go za rękę
- Dorota studiuje medycynę- mówiła, ale głowę miała odwróconą w przeciwną stronę- Obie marzyłyśmy o tym kierunku na najlepszej uczelni w Polsce a potem wyjazd do pracy w Szwecji. To były nasze plany- słuchał jej uważnie i widział, że mówi mu właśnie o głęboko skrywanych wspomnieniach. Nie rozumiał dlaczego zrezygnowała z tych marzeń
- Dlaczego zrezygnowałaś z medycyny?
- Epileptyk nie może być lekarzem- popatrzyła w jego stronę a on dopiero teraz zrozumiał jak bardzo jej zależało na medycynie- Epileptyk potrzebuje lekarza- w jej oczach pojawiły się łzy a on nie chcąc na to patrzeć ponownie ją przytulił. Gdy stali tacy przytuleni, Ula nagle sobie o czymś przypomniała
- Która jest godzina?- Marek szybko wyciągnął telefon z kieszeni w spodniach
- Za dwadzieścia minut piętnasta
- Cholera! Spóźnię się na zajęcia
- Będziesz na czas- Marek chwycił dłoń dziewczyny i ruszył biegiem w stronę parkingu


piątek, 6 stycznia 2017

Noc kłamstw 3

Chodził po mieszkaniu w ręku trzymając telefon, już od godziny oczekiwał na jakąś wiadomość od niej. Nawet nie liczył SMS-ów które do niej wysłał, złamał też jej zasadę i zadzwonił do niej, jednak tak jak przypuszczał, nie odebrała. Dziwił się sobie, że z takim niepokojem oczekuje na wiadomość od niej, dotąd raczej nie utrzymywał bliższych kontaktów z dziewczynami poznanymi w klubie. One były dobre na jedną noc, a na dłuższą metę oznaczały problemy. Sam nie wiedział co go do tej dziewczyny ciągnie, czy to fakt, że jednak nie spędzili tej nocy tak jak planował. Jedno wiedział na pewno, ta dziewczyna jest inna niż dziewczyny które dotąd znał. Nie zabiegała o jego uwagę a w szpitalu wręcz chciała się go pozbyć, a poza tym te jej oczy. Zwrócił na nie uwagę dopiero pod szpitalem gdy prosiła go aby wsiadł do taksówki, to właśnie tym oczom uległ. Dotąd zawsze stawiał na swoim, dotąd nie zwracał uwagi na takie szczegóły jak kolor oczu, dotąd nigdy nie czekał z taką niecierpliwością na wiadomość od dziewczyny. Ale przy niej wszystko było inne niż dotąd. Stał przy oknie swojego mieszkania, wpatrując się w dal gdy usłyszał dźwięk przychodzącej wiadomości.
Podbiegł  do telefonu i zawiedziony stwierdził że to tylko SMS od Sebastiana, pytał czy może zadzwonić. Zawsze tak robił w weekendy, kiedy nie miał pewności czy Marek jest sam, nie chciał przerywać namiętnych chwil przyjacielowi. Marek postanowił oddzwonić
- Cześć stary jesteś sam? Wczoraj nie było cię w klubie?- przyjaciel zarzucił go pytaniami już od początku
- Byłem wczoraj w klubie tylko wcześniej wyszedłem, a teraz jestem sam, jak masz ochotę to wpadnij- zaprosił Sebastiana, bo miał nadzieję, że przy nim choć na chwilę przestanie myśleć o Uli
- Myślałem, że wyszedłeś z jakaś panną a ty jesteś sam?- zapytał oburzony Sebastian
- Jestem sam, bo niedawno wyszła
- Aaaa, to chyba, że tak. Chyba naprawdę wpadła ci w oko skoro tak szybko wyszliście, nie mogłeś poczekać na przyjaciela?- dociekał Sebastian, co nie podobało się Markowi. Nie miał ochoty opowiadać przyjacielowi o Uli, wiedział, że on tego nie zrozumie. Przecież on sam nie rozumiał swojego zachowania.
- Laska jak laska, nie ma o czym gadać, nawet imienia nie pamiętam. To co wpadniesz do mnie?- zmienił temat na bardziej wygodny
- Stary, nie dam rady. W mojej sypialni śpi laska jakich mało, muszę zaraz do niej wrócić. Chciałem tylko sprawdzić czy u ciebie wszystko w porządku.
- A co ty się taki troskliwy zrobiłeś?- rzucił od niechcenia Marek jednak Sebastian zamiast odpowiedzieć na pytanie ponownie nawiązał do wczorajszego wieczoru
- Żałuj że wczoraj nie zostałeś dłużej, naprawdę było sporo dobrego towaru- Marek tego nie skomentował, w myślach powiedział tylko: ,,Jakoś nie żałuję''

Magda zaglądała do pokoju córki wielokrotnie ale za każdym razem stwierdzała, że ona nadal śpi. Zastanawiało ją dlaczego jej córka tak twardo śpi, zwykle budził ją najmniejszy nawet szelest a dziś spała jakby zapadła w jakąś śpiączkę. Jej dzwoniący telefon słyszała nawet w kuchni a Uli mimo, że leżał tuż nad jej głową nie obudził. Ostatecznie o piętnastej postanowiła obudzić córkę na obiad, podeszła do jej łóżka i delikatnie przykucnęła
- Ula, wstawaj-lekko potrząsnęła ramieniem córki, a ta od razu otworzyła zaspane oczy- Obiad jest już na stole a twój telefon nieustannie dzwoni- Ula od razu sięgnęła po telefon, chcąc sprawdzić kto się za nią stęsknił
- Zaraz przyjdę na obiad tylko odpiszę dla Violi- odparła chcąc pozbyć się matki z pokoju, a gdy została już sama zaczęła odczytywać po kolei wszystkie wiadomości. Wszystkie były do siebie podobne, w każdym prosił aby się odezwała, pytał jak się czuje i informował, że się o nią martwi.
Ostatecznie wystukała na ekranie telefonu krótką wiadomość: ,,Nie przejmuj się mną. Jestem cała i zdrowa'' Po wysłaniu wiadomości odłożyła telefon na półkę i poszła do kuchni, gdzie domownicy zasiadali już do obiadu.
- Wyspałaś się córcia? Ten projekt pewnie cię tak wykończył?- tuż po przekroczeniu progu kuchni usłyszała pytania ojca
- Tak tato, wyspałam się. Chciałyśmy go skończyć, dlatego siedziałyśmy nad nim przez kilka godzin praktycznie bez żadnej przerwy. Ale najważniejsze, że jest już skończony i gotowy do oddania
- Pewnie musiałaś pracować i za siebie i za tą Violettę- odezwała się mama i celowo zaakcentowała pełne imię jej koleżanki. Viola u niej w domu była raz, a podczas tej wizyty skutecznie zniechęciła do siebie Magdę. Kobiecie nie podobało się, że córka koleguje się z taką dziewczyną, Violetta była inna niż dziewczyny z którymi dotąd przyjaźniła się Ula.
- Obie napracowałyśmy się nad tym projektem tak samo- Ula usłyszała dzwonek telefonu informujący o przyjściu wiadomości SMS, jednak udała, że go nie usłyszała i kontynuowała swoją wypowiedź dalej- a ciebie mamo prosiłam już tyle razy abyś nie oceniała ludzi po pozorach, Viola przy bliższym poznaniu jest bardzo fajną dziewczyną. I jak dotąd jako jedyna nie traktuje mnie jak trędowatej
- A teraz nawet obiadu nie da ci spokojnie zjeść tylko pisze- Ula zła na siebie, za niewyciszenie telefonu postanowiła zakończyć dyskusję i przemilczeć uwagę matki. Chciała jak najszybciej wrócić do pokoju aby móc wyciszyć telefon, nadal nie miała pewności, czy Marek znowu nie będzie wysyłał jej wiadomości co dziesięć minut. Rodzice na szczęście zmienili temat i teraz to Jaśka zadręczali pytaniami na wszelkie możliwe tematy. Po skończeniu obiadu powiedziała rodzicom, że musi przygotować się jeszcze na zajęcia i udała się do swojego pokoju. Wyjęła książki i rozłożyła je na łóżku, tak aby nie wzbudzać podejrzeń a sama usiadła w centralnej części łóżka z telefonem w ręku. Pierwszą rzeczą jaką zrobiła było wyciszenie dzwonka a następnie sprawdziła skrzynkę odbiorczą. Miała rację, SMS był od Marka. ,,Nie rób mi tego więcej, umierałem ze strachu o ciebie. Dlaczego odzywasz się dopiero teraz?'' Nie chcąc dłużej się nad nim znęcać wystukała szybko odpowiedź: ,,Po powrocie do domu zasnęłam. W nocy tak mnie wymęczyłeś, że teraz nawet dźwięk telefonu nie zdołał mnie obudzić'' Odłożyła telefon i chwyciła za książkę, bo w tej kwestii akurat nie kłamała, naprawdę musi się przygotować na zajęcia. Zdążyła przeczytać dwa pierwsze zdania gdy poczuła wibracje telefonu. ,,Skoro już odpoczęłaś to znak, że ponownie mogę cię trochę pomęczyć'' zastanawiała się co ma odpisać gdy dostała kolejną wiadomość ,,Spotkamy się?'' Nad odpowiedzią nie musiała się długo zastanawiać. Nie zdążyła jednak wysłać wiadomości bo dostała kolejną wiadomość ,,Dzisiaj?'' a tuż po nim jeszcze jednego ,,Proszę'' Nie miała wątpliwości ten facet czyta w jej myślach. Przez chwilę zastanawiała się co ma zrobić, aby następnie móc odpisać ,,Jutro mam okienko od dwunastej'' a potem wystukała kolejnego SMS ,,Ale ty na pewno o tej godzinie jesteś w pracy, panie dyrektorze'' Odłożyła telefon i ponownie chwyciła za książkę, zdążyła przeczytać kolejne zdanie gdy poczuła wibracje. ,,Podaj adres uczelni, będę po ciebie punktualnie'' Wystukała odpowiedź i ponownie chwyciła za książkę. Potem dostała kolejny SMS, kolejny raz odpisała i ponownie zaczęła czytać podręcznik, i tak minął jej cały wieczór. Przed snem stwierdziła, że jedyne co pamięta to treść wiadomości wysyłanych przez Marka, a na zajęcia jest kompletnie nieprzygotowana. Chciała jeszcze raz przeczytać obowiązujący temat ale do pokoju wkroczyła matka prosząc aby córka wzięła leki i położyła się spać. Ula próbowała dyskutować z matką ale bardzo szybko stwierdziła, że to nie ma sensu, Magda w tej kwestii zawsze stawiała na swoim. Spełniła życzenie matki i położyła się, jednak nastawiła budzik na wcześniejszą godzinę, tak, aby móc się przygotować do zajęć. Nie chciała aby nowo poznany chłopak spowodował zmianę w jej podejściu do nauki, nie chciała aby cokolwiek w niej zmieniał.

wtorek, 3 stycznia 2017

Noc kłamstw 2

Zgodnie z obietnicą wstawiam to dzisiaj chociaż mam świadomość, że wiele można by tu poprawić

Ula z uśmiechem na ustach opuszczała szpital, nie lubiła takich miejsc, przytłaczały ją te białe ściany i metalowe łóżka. Każdą wizytę w szpitalu źle wspominała, a gdyby tylko mogła to szpitale omijałaby szerokim łukiem. Krok za nią szedł jej nowy znajomy, otwierał przed nią drzwi i przepuszczał przodem. Imponowało jej jego zachowanie, miał w sobie coś z legendarnego dżentelmena. Zatrzymali się na przyszpitalnym parkingu, Marek rozglądał się wokół w poszukiwaniu zamówionej wcześniej taksówki a Ula stała wpatrzona w niego.
- Mój samochód został pod klubem, ale zaraz przyjedzie taksówka i odwiozę cię do domu.
- Nie trzeba, niedaleko jest przystanek autobusowy, przejdę się
- Dopiero wyszłaś ze szpitala nie możesz jeździć autobusami- Ula zacisnęła zęby ze złości, kolejna osoba która mówi czego nie może robić.
- Nie mogę  a to dlaczego? Błagam cię nie zachowuj się jak moi starzy, nie jestem małym dzieckiem!- delikatnie uniosła ton głosu co zwróciło uwagę ludzi zgromadzonych pod szpitalem
- Dobrze, źle się wyraziłem. Nie chcę abyś jeździła autobusem. Będę spokojniejszy jak będę miał pewność że cała dotarłaś do domu- mimo jej krzyku on nadal był opanowany i zachował spokój
- Mówisz jak moja matka. Masz trzydzieści lat a zachowujesz się jakbyś miał co najmniej sześćdziesiąt!- Ula nie zwracała jednak uwagi na otaczających ludzi
- Ok, dla ciebie mogę mieć sześćdziesiąt lat ale chcę zadbać o twoje bezpieczeństwo. Nie mam pewności, czy jeśli teraz cię puszczę to czy nie zemdlejesz za zakrętem- schyliła głowę i skupiła się na wzorze ułożonym z kostki brukowej, Marek przyglądał się jej, jednak przedłużająca się chwila ciszy doprowadzała go do szału- Możesz mi wyjaśnić dlaczego nie pozwalasz się odwieść do domu?- Podniosła głowę i popatrzyła w jego oczy, a w jej głowie rozgrywała się bitwa pomiędzy prawdą a kłamstwem. Zastanawiała się czy powinna wtajemniczać nieznajomego mężczyznę w swoje dość prywatne sprawy.
- Rodzice są w domu, jak wrócę taksówką to zaczną coś podejrzewać. Chcę uniknąć tego ich gadania.
- Nie powiesz im o ataku?
- Zwariowałeś?- znowu krzyczała, jednak potem ściszyła ton głosu- O tym ataku wiem tylko ja i ty. O imprezie również nikt nie może się dowiedzieć.
- Dlaczego?- powiedział to dokładnie w chwili gdy zaparkowała przed nimi taksówka
- Wszystko ci wyjaśnię, ale nie teraz. Wsiądź do tego samochodu i jedź do domu a ja pójdę na przystanek. Proszę zrób to dla mnie- popatrzyła na niego oczami proszącego pieska a on zastanawiał się nad tym co ma zrobić. Chciał pomóc tej dziewczynie, ale przecież nikogo nie można uszczęśliwić na siłę.
- Daj mi swój numer- wyjął swój telefon i podał jej po czym ona wybiła na klawiaturze kolejno dziewięć cyfr i oddała go właścicielowi- Mam nadzieję że jest prawdziwy, bo jak nie, to...
- Jest prawdziwy, ale mam jedną prośbę- jego pytający wzrok mówił aby kontynuowała- Nie dzwoń do mnie, możesz pisać SMS ale nie chcę rozmawiać przez telefon. Wszystko ci wytłumaczę tylko dostosuj się do moich zasad, proszę- znowu użyła swojego proszącego wzroku a on po raz kolejny jej uległ
- Nic z tego nie rozumiem ale dobrze, zgadzam się- pocałował ją w policzek i wyszeptał do ucha- nie rób głupot maleńka- wsiadł do samochodu a ona nie czekając aż taksówka ruszy skierowała się w stronę przystanku. Sięgnęła do torebki po telefon który wyciszyła wchodząc do klubu, a potem kompletnie o nim zapomniała. Na ekranie widziała 10 nieodebranych połączeń. Dwa połączenia były od przyjaciółki a pozostałe od matki. Postanowiła nie oddzwaniać, nie miała ochoty na wysłuchiwanie kazań. Wybiła numer Violki, dziewczyny z którą była w grupie na studiach.
- Słucham- usłyszała zaspany głos koleżanki- Czy ty wiesz która jest godzina?- dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że jest niedziela ósma rano a jej koleżanka na pewno odsypia po imprezie
- Nie..., to znaczy tak, wiem, że jest wcześnie ale mam do ciebie prośbę
- Co chcesz?- odpowiadała nadal zaspana Viola a w jej głosie dało się słyszeć irytację
- Dzisiaj w nocy robiłyśmy projekt na zajęcia z opodatkowania
- Co?
- Violka, proszę- wyjęczała do słuchawki, a Viola momentalnie się ożywiła
- Spoko, rozumiem. To od której go robiłyśmy?
- Spotkałyśmy się w południe i skończyliśmy tak późno, że zaproponowałaś mi, że mnie przenocujesz. Całą noc grzecznie spałyśmy a rano zjadłyśmy śniadanie i wróciłam do domu
- Projekt skończyliśmy czy trzeba jeszcze dokończyć?- zapytała dość trzeźwo już myśląca dziewczyna
- Skończyłyśmy
- Ok, a komu mam to przekazać?
- Nikomu, to znaczy, w razie jakby moja matka chciała mnie sprawdzić to potwierdzisz tą wersję, dobrze?
- Spoko, a serio jest jakiś projekt do zrobienia?- Ula przewróciła oczami słysząc pytanie Violi, ta dziewczyna już od początku ją zadziwiała. Zawsze spóźniona, zawsze nieprzygotowana, roztrzepana. zaspana, zamyślona a mimo to lubiła ją. Viola była typem pijawki, przyczepiała się do człowieka i czerpała korzyści ale w pewien sposób dbała o swojego żywiciela. To była jedyna osoba w grupie która chciała z nią rozmawiać nie tylko o zagadnieniach ekonomicznych. Owszem, często musiała wytłumaczyć Violi jeszcze raz materiał ale lubiła czas który z nią spędzała. Viola była jej zupełnym przeciwieństwem i może dlatego tak dobrze się dogadywały
- Nie ma, ale moja matka nie musi o tym wiedzieć- Viola głośno wypuściła powietrze, co pokazywało jak bardzo się cieszy, że jednak tym razem nie zapomniała o jakimś zaliczeniu
- Dzięki Bogu, a powiesz mi co robiłaś w nocy?
- Może kiedyś...teraz wracaj do spania- nim Viola zdążyła zareagować Ula zakończyła połączenie i wsiadła do podjeżdżającego autobusu. Miała przed sobą  co najmniej czterdzieści minut drogi jeśli dobrze pójdzie i nie będzie korków, a tych się w niedzielny poranek nie przewidywała. W autobusie również nie było tłumów, raptem kilka starszych pań które zajęły miejsca z przodu. Ona siedziała na końcu autobusu z twarzą przyklejoną do szyby, podziwiała krajobraz który znała na pamięć. Od urodzenia mieszka z rodzicami w podwarszawskim Rysiowie a drogę do Warszawy pokonuje codziennie od siódmego roku życia. Rodzice kiedy dowiedzieli się od przedszkolanki, że ich córka jest niezwykle zdolnym i bystrym dzieckiem od razu zapisali ją do podstawówki w Warszawie tłumacząc że szkoła w Warszawie jest lepsza od tej w Rysiowie. Początkowo to były ambicje rodziców a z czasem to jej zależało na zdobywaniu coraz lepszych wyników i wygrywaniu kolejnych konkursów wiedzy. Lubiła się uczyć a rodzice zawsze ją wspierali, tak było do trzeciej klasy gimnazjum, potem wszystko się zmieniło. Wysiadła z autobusu i ruszyła w stronę domu, miała szczęście i nie spotkała żadnej ze swoich uroczych sąsiadek które zawsze mają czas na pogawędkę. Weszła do domu a od razu przy drzwiach przewiała ją matka
- Gdzieś ty była? Dlaczego nie odbierasz telefonu? Wiesz jak my się o ciebie martwiliśmy?- Magda stała w drzwiach kuchni i krzyczała na córkę która w skupieniu zdejmowała buty
- Napisałam wam wczoraj kartkę- odparła spokojnie
- Napisałaś, że idziesz do koleżanki a ja dzwoniłam do Doroty i wiem, że nie byłaś z nią!
- A czy ja napisałam że idę spotkać się z Dorotą?- zapytała nadal spokojna Ula- Byłam u Violi, musiałyśmy zrobić projekt na opodatkowanie, jak mi nie wierzysz to do niej też możesz zadzwonić
- A musiałaś zostawać u niej na noc? Miałaś ze sobą leki?
- Nie chciałam wracać po nocy a Viola była tak miła że sama mi zaproponowała przenocowanie. A co do leków, to dobrze wiesz, że zawsze mam je przy sobie.
- Mogłaś chociaż telefon odebrać
- Wyciszyłam go, nie chciałam aby nas cokolwiek rozpraszało- dziewczyna cierpliwie odpowiadała na wszystkie pytania matki
- Skończyliście już ten projekt?
- Tak, nie było to trudne ale trzeba było trochę nad tym posiedzieć. Pokazałabym ci ale został u Violi, wierzysz mi?
- Chodź na śniadanie, co prawda my już jedliśmy ale ty zjesz teraz i weźmiesz leki
- Ja też już jadłam- pytające spojrzenie Magdy zachęciło Ulę do dalszego tłumaczenia- Mama Violi zrobiła śniadanie i poczęstowała mnie a teraz chciałabym się położyć- Ula skierowała swe kroki w stronę swojego pokoju
- Leki brałaś?
- Tak, po śniadaniu- zdążyła odpowiedzieć zanim zamknęła za sobą drzwi pokoju, chciała się wyspać, bo nadal bolała ją głowa. Nakryła się kocem i przytuliła się do poduszki, bardzo szybko odpłynęła do krainy Marfeusza