niedziela, 2 grudnia 2018

Samotni w stollicy 12

        Pierwsze dni z małym dzieckiem w domu nie należały do najłatwiejszych. Chwilami Ula zastanawiała się nawet czy podjęła dobrą decyzję zgadzając się na przeprowadzkę do Marka, a tym samym  rezygnując z przeprowadzki do rodziców. Antoś był taki malutki, a ona nie miała jak dotąd żadnego doświadczenia w opiece nad tak małym dzieckiem. Ostatnim noworodkiem jakiego trzymała na rękach był jej brat, który teraz jest już dorosłym mężczyzną.  W szkole rodzenia uczono ich jak postępować z dzieckiem, ale jednak lalka to nie dziecko. Dodatkowo po cesarskim cięciu wszystko ją ciągnęło, doświadczyła też burzy hormonalnej. Marek starał się pomagać jak tylko mógł, wziął urlop i całe dnie spędzał w domu. Wstawał w nocy gdy Antoś płakał, przewijał albo zwyczajnie podawał go Uli aby mogła nakarmić malca. Babcie regularnie odwiedzały młodych rodziców oferując im swą pomoc. Z każdym tygodniem było coraz łatwiej, Antoś był spokojnym dzieckiem, a Ula powoli odzyskiwała siły.
- Antoś śpi- powiedziała wchodząc do kuchni, gdzie czekał na nią Marek z kolacją- Zawsze zasypia przy karmieniu
- To teraz ty musisz zjeść bo nie będziesz miała siły aby go karmić- mówiąc to podawał jej talerz z sałatką. Po zjedzonej kolacji i posprzątaniu w kuchni oboje przenieśli się do salonu, Marek sprawdzał pocztę, a Ula czytała książkę o opiece nad dzieckiem. 
- Jutro Antoś będzie miał już miesiąc- Ula zagadnęła do Marka przypominając wydarzenia sprzed miesiąca
- Szybko zleciało, prawda?- Marek również delikatnie się uśmiechnął na wspomnienie tych pięknych chwil
- Chyba czas wrócić do poprzedniego życia
- To znaczy?- Marek popatrzył z niepokojem na matkę swojego dziecka
- Musisz wrócić do firmy, jesteś prezesem i pewne decyzje powinieneś podejmować sam. Nie możesz wszystkim obarczać pracowników. Ja czuję się już lepiej i myślę, że poradzę sobie z Antkiem. Zawsze mogę poprosić też o pomoc jedną z babć, obie chętnie pomogą. O moim powrocie do pracy na razie nie ma mowy ale chciałabym wrócić do swojego mieszkania
- Dlaczego?- tylko tyle zdołał powiedzieć, właśnie padły te słowa których najbardziej się obawiał przez ten miesiąc
- Zgodziłam się tu zamieszkać tylko na jakiś czas, do momentu aż będę w stanie sama zająć się małym. Muszę tylko kupić wszystkie potrzebne rzeczy do mojego mieszkania i poinformować Janka, o tym, że będą musieli się z Kingą wyprowadzić- Marek nie pozwolił jej dokończyć
- Proszę nie rób tego, nie zabieraj mi Antka- prosił głosem małego dziecka, które chce lizaka w sklepie
- Marek, ja ci go nie zabieram, możesz nas odwiedzać nawet codziennie.
- Nie chcę być tatą na godziny. Chcę wstawać do niego w nocy, kąpać go, wychodzić na spacery- widział, że Ula się zastanawia- Dlaczego chcesz się wyprowadzić? Źle się tu czujesz? A może ja coś zrobiłem?- Ula zastanawiała się przez moment jak ma odpowiedzieć na to pytanie
- Nie chcę udawać szczęśliwej rodzinki. Wszyscy odbierają nas jako zakochaną parę z dzieckiem, a przecież tak nie jest. Nie jesteśmy parą i nie będziemy
- Naprawdę to takie ważne jak odbierają nas inni? A może ty się boisz że naprawdę stworzymy taką rodzinkę?- widział, że trafił w sedno- Gwarantuję ci nietykalność. Zostańmy parą przyjaciół, którzy mają razem dziecko, bez podtekstów. Nie chcesz mnie, trudno. Już się z tym pogodziłem, ale pozwól mi być tatą na pełny etat. Chcę w pełni uczestniczyć w życiu naszego dziecka- mówił podkreślając słowo "naszego"
- Daj mi czas, muszę to jeszcze raz przemyśleć- ta odpowiedź dała Markowi nadzieję, bo nawet jeśli Ula zdecyduje się wyprowadzić to tą rozmową kupił sobie kilka dni, a te kilka dni przy tak małym dziecku były bardzo ważne. Antoś zmieniał się z dnia na dzień, a on nie chciał niczego przegapić. Ula poszła na górę do swojego pokoju w którym stało łóżeczko. Antoś nadal spał a ona siadając przy łóżeczku myślała o rozmowie, którą właśnie odbyła. Miała mętlik w głowie i kompletnie nie wiedziała co ma zrobić. Z decyzją postanowiła wstrzymać się kilka dni, nie chciała podejmować jej pochopnie. 
       Następnego dnia z rana Marek pojechał do firmy, a Ula zajęła się domowymi obowiązkami. Do rozmowy nie wracali, Marek nie pytał, bo bał się usłyszeć niesatysfakcjonującą dla niego decyzję Uli, a Ula tematu nie zaczynała bo każdego dnia zastanawiała się czy zostając w domu Marka postępuje słusznie. Żyli jak prawdziwa rodzina, ona zajmowała się domem i Antkiem, Marek chodził do pracy, a po pracy pomagał w opiece nad synem. Ula przynajmniej raz w tygodniu starała się choć na chwilę zajrzeć do swojej firmy, co Marek rozumiał i starał się jej to ułatwiać zajmując się w tym czasie Antkiem. Powoli stawali się dla siebie przyjaciółmi, którzy razem wychowują dziecko.

środa, 3 października 2018

Samotni w stolicy 11

       Wizyta Marka na badaniu USG była pewnego rodzaju przełomem w relacjach między Markiem a Ulą. Wcześniej Marek zawsze ustępował, a od momentu gdy pierwszy raz postawił na swoim działo się tak już prawie zawsze. To on decydował w jakim stopniu angażuje się w ciążę. Gdy chciał iść do szkoły rodzenia to pomimo sprzeciwu Uli systematycznie towarzyszył jej na tych zajęciach.
- Ja już wiem dlaczego tak bardzo upierałeś się przy tym uczęszczaniu do szkoły rodzenia- mówiła, wychodząc z budynku tuż po tym jak Marek zdołał pożegnać się z innymi przyszłymi mamami- Podoba ci się że wszystkie przyszłe samotne mamuśki cię podrywają i starają się o twoje względy. Każda chce z tobą ćwiczyć i nie tylko. Co ja mówię samotne, ty nawet mężatki uwodzisz. Każda jest twoja
- Niestety nie każda. Ty jesteś oporna na me wdzięki- mówił to gdy otwierał Uli drzwi do samochodu jednocześnie patrząc uwodzicielsko w jej oczy
- Już wystarczy że raz skusiłam się na twoje wdzięki i teraz wyglądam jak ciężarówka
- Wyglądasz pięknie- ton głosu, spojrzenie w oczy sprawiały, że wiele kobiet uwierzyłoby w prawdziwość owego stwierdzenia ale Ula do tego typu kobiet nie należała
- Jak ty świetnie umiesz kłamać. Tylko że ja mam lustro i widzę jak wyglądam
- To gdzie jedziemy? Może jakiś obiad?- zapytał gdy odpalał silnik samochodu, a dalszą rozmowę na temat wyglądu Uli uznał za bezsensowną, bowiem toczona była już nie raz 
- Ja chce do domu. Zmęczona już jestem, a obiad dostałam od mamy wystarczy tylko podgrzać- Marek przystał na propozycję i wykręcił w stronę jej mieszkania. Drogę tą znał bardzo dobrze bowiem był częstym gościem w mieszkaniu Uli. Dlatego też gdy weszli do mieszkania to on zabrał się za podgrzewanie maminego obiadu. Widział że ostatnie tygodnie dla Uli są coraz cięższe i dziecko daje jej popalić, dlatego starał się pomagać jej we wszystkim w czym tylko pozwoliła sobie pomóc.
- Kiedy się przeprowadzasz do tego nowego mieszkania?- zapytał gdy pierwszy głód został już zaspokojony
- W tym tygodniu. Od trzech dni dziewczyny w biurze radzą sobie same, a ja dzięki temu będę mogła się skupić wyłącznie na przeprowadzce. Na Siennej mam już wszystkie meble, teraz muszę się tylko spakować i przewieźć te rzeczy. Nie mam tego dużo więc mam nadzieję że szybko pójdzie.
- Z Jankiem i Sebastianem pomożemy ci w przewożeniu rzeczy. We trzech szybciej pójdzie- Ula przystała na propozycję Marka, bowiem cicho liczyła na to że Marek i Janek jej pomogą. Chciała też poznać Sebastiana, ponieważ Marek często mówił o tym ojcu idealnym- A może jednak przeprowadzisz się do mnie?- zapytał pomimo, że wiedział co odpowie
- Marek, ile my już razy wałkowaliśmy ten temat?
- Odpowiednio dużo abyś w końcu powiedziała tak
- A mi się wydaje że jednak niewystarczająco, bo nadal nie zrozumiałeś słowa nie. Żadna nigdy nie powiedziała ci nie?- po pytaniu Uli Marek udawał, że się nad czymś zastanawia po czym po chwili odpowiedział
- Jedna powiedziała. Od momentu gdy cię poznałem powiedziałaś to co najmniej sto tysięcy razy
- A ty nadal nie rozumiesz
- Kiedyś powiesz tak- w głosie Marka wyraźnie słyszała z jaką pewnością to mówi, a takie zachowania sprawiały, że nie miała ochoty na dalszą rozmowę. Tak bardzo przypominał jej takim zachowaniem Piotra, a to przywoływało wspomnienia do których nie chciała wracać
- Teraz to ja ci mogę jedynie powiedzieć, że jestem zmęczona i chciałabym się już położyć. Antoś jak zawsze całą noc się wiercił, kopał i nie wiem co jeszcze. Teraz gdy on śpi chciałabym i ja się zdrzemnąć
- Dobrze, już dobrze. Zaraz sobie idę
     Po wyjściu Dobrzańskiego Ula tak jak mówiła zasnęła i przebudziła się dopiero po północy, kiedy to jej syn rozpoczął swoją zabawę. Ona sama wiedząc, że nie zmruży oka zabrała się za pakowanie rzeczy. I choć wydawało się, że nie ma tego dużo to jednak było tego więcej niż się spodziewała. Do porodu zostały niecałe dwa tygodnie, a na ten czas zaplanowaną miała przeprowadzkę a następnie urządzenie pokoju i skompletowanie wyprawki dla Antosia. Dotąd nie chciała tego robić ponieważ w planach miała przeprowadzkę a dodatkowe rzeczy byłyby utrudnieniem. Była też przekonana, że urodzi po terminie bowiem wszystkie kobiety jakie zatrudniała u siebie w biurze synów rodziły po terminie
    W sobotni poranek tak jak obiecał Marek trzech panów stawiło się w mieszkaniu Uli aby poprzewozić kartony do nowego mieszkania. Wszystko to szybko im poszło bowiem w południe wszystko było już na Siennej
- Dziękuję wam bardzo, bez was nie dałabym rady- powiedziała Ula gdy ostatnie kartony ustawiane były w salonie- Teraz zapraszam was na obiad
- Dziękuję za zaproszenie, ale Wiola na mnie czeka bo mamy jechać z dzieciakami na zakupy- Sebastian wytłumaczył się po czym szybkim krokiem opuścił mieszkanie
- Ja jestem umówiony z Kingą. Wiesz ona ciągle marudzi że poświęcam jej za mało czasu- Janek również miał wytłumaczenie aby czym prędzej opuścić mieszkanie siostry
- A ty z kim jesteś umówiony?- zapytała Marka gdy zostali już sami
- Ja jestem cały dla ciebie
       Tym oto sposobem cały dzień spędzili razem. Najpierw obiad, a potem Marek pomagał w rozpakowywaniu kartonów. Gdy za oknem było już ciemno oboje zasiedli na kanapie zmęczeni
- Coś się dzieje?- zapytał gdy zauważył na twarzy Uli delikatny grymas
- Antoś jest już duży i chyba zaczyna brakować mu miejsca więc strasznie się wierci i wpycha nóżki wszędzie gdzie się tylko da. Chcesz dotknąć?- zapytała wskazując na brzuch. Oczywiście chciał, a po chwili na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Twarz Uli ponownie wygięła się pod wpływem bólu
- Na pewno wszystko w porządku?
- To te skurcze przepowiadające o których mówił lekarz. Tylko że nigdy nie były takie mocne. 
- Jedźmy do szpitala to sprawdzić- pomimo początkowej niechęci Uli do tego pomysłu Marek jak i coraz silniejsze skurcze przekonały ją do wizyty na izbie przyjęć. Niestety tego dnia dyżur pełnił tylko jeden lekarz a potrzebujących było aż nadto. Dopiero po trzech godzinach Ula została zbadana a następnie przewieziona na salę porodową. Lekarz powiedział, że na pewno urodzi tej nocy ale tak się nie stało, pomimo mocnych skurczy jakie męczyły ją całą noc. Dopiero nad ranem stwierdzono, że konieczne będzie wykonanie cesarskiego cięcia a już po godzinie Marek mógł zobaczyć swojego syna. 

    Jego szczęście było tak wielkie że chciał podzielić się nim ze wszystkimi dlatego też zdjęcia Antosia zostały wysłane zarówno do rodziny jak i do znajomych. Niedługo po tym w szpitalu pojawili się dumni dziadkowie, którzy chcieli jak najszybciej zobaczyć wnuka jak i pogratulować młodym rodzicom. Ula z odwiedzin nie była zadowolona ponieważ była zmęczona, a przez podane znieczulenie nie mogła się ruszać co nie było przyjemne. Dziadkowie zachwyceni byli malcem i nie mogli zgodzić się w kwestii do kogo malec jest bardziej podobny. Gdy dziecko zostało zabrane przez pielęgniarkę wszyscy swoją uwagę przelali na Ulę.
- Ula, nie poradzisz sobie sama z dzieckiem. Jesteś po cesarce, a to jednak operacja dlatego wspólnie z ojcem uznaliśmy, że przeprowadzę się do ciebie aby pomóc ci w opiece nad Antosiem- Magda zaoferowała swoją pomoc
- Albo możesz ty przeprowadzić się do nas- dodał Józef- Twój pokój nadal jest wolny więc tylko wstawimy tam łóżeczko dla małego
- A może zamieszkasz u mnie? Pokój Antosia jest już urządzony, a twoje rzeczy mogę przewieźć z Siennej teraz gdy jesteś jeszcze w szpitalu- Marek także dorzucił swoją propozycję
- Sami sobie nie poradzicie, przecież wy nie macie bladego pojęcia o takich małych dzieciach, a Antoś jest wcześniakiem. Potrzebuje specjalnej opieki, dlatego lepiej aby Ula zamieszkała u nas- Magda przekonywała Marka do swoich racji 
- Moim zdaniem najważniejsze aby ojciec był przy dziecku a wszystkiego stopniowo będą się uczyć- swoje zdanie wyraził także Krzysztof
- Tylko że nie ma czasu na stopniową naukę bo dziecku potrzebna jest już teraz doskonała opieka
- Ma pani rację- Helena zgodziła się z Magdą- Ale przecież możemy ich odwiedzać i pomagać. Nie musimy od razu z nimi mieszkać. Dziecku potrzebna jest matka jak i ojciec dlatego młodzi powinni zamieszkać razem- Helena poparła syna a Magda szykowała już kolejny kontrargument. Marek postanowił przerwać toczącą się dyskusję pomiędzy rodzicami
- A może pozwólmy Uli samej zdecydować?- zaproponował świeżo upieczony ojciec
- Chciałabym wrócić do swojego mieszkania
- Dobrze córeczko, przeprowadzę się do ciebie jeśli tak wolisz- Magda weszła w słowo córce
- Mamo dasz mi dokończyć? Chciałabym wrócić do swojego mieszkania ale wiem że na początku będzie mi bardzo ciężko dlatego- przerwała na chwilę aby ostatni raz przemyśleć swoją decyzję- Marek chciałabym skorzystać z twojej pomocy
Marek nie krył swojej radości, natomiast Cieplakowie decyzją córki rozczarowali się. Dlatego też niedługo po tym Cieplakowie opuścili szpital a wraz z nimi wyszli też Dobrzańscy
- Marek chciałabym abyś miał świadomość, że przeprowadzę się do ciebie tylko na kilka pierwszych tygodni a potem wracam do siebie. 
- Prześpij się bo widać, że jesteś zmęczona. A o tym co będzie za kilka tygodni porozmawiamy jak będziemy już w domu

środa, 29 sierpnia 2018

Samotni w stalicy 10

   Ula po wielu namowach ze strony Marka w końcu uległa i zgodziła się na zapoznawczy obiad z jego rodzicami. Wiedziała że jest to nieuniknione, bo przecież ci ludzie będą dziadkami jej dziecka, a do porodu było coraz bliżej. Wcześniej nie chciała tego spotkania z dwóch powodów. Pierwszy z nich to fakt, że o ciąży nie chciała myśleć a tym bardziej mówić. Teraz było to już nieuniknione bowiem jej brzuszek był widoczny z daleka. Natomiast drugim z powodów były zwyczajne obawy przed tym w jaki sposób przebiegnie to spotkanie, a także jak ułoży się jej znajomość z dziadkami dziecka. Wiedziała, że są bardzo zamożnymi ludźmi, ale gdy wjechała z Markiem jego sportowym autem na podjazd i ujrzała piękny, duży dom z ogrodem, w którym pracował ogrodnik miała ochotę uciec. Marek nie pozwolił jej na to i spokojnie poprowadził w stronę głównego wejścia. W drzwiach powitani zostali przez panią Zosię, która była pomocą domową seniorów Dobrzańskich. W salonie oczekiwali na przyszłych rodziców seniorzy, którzy z wielką uprzejmością powitali Ulę i zaprosili na obiad który podawała pani Zosia. Zajadali się wymieniając pojedyncze uwagi i dopiero gdy podany został deser Dobrzańscy chcąc lepiej poznać Ulę zadawali pytania dotyczące jej samej jak również jej rodziny, pracy.  Padło nawet pytanie o to jak się z Markiem poznali. I o ile w odpowiedzi na poprzednie pytania Marek Uli nie przeszkadzał to tym razem postanowił sam odpowiedzieć.
- Przypadkiem, w parku obok firmy- Dobrzańska widząc, że syn wolałby o tym nie mówić poprowadziła rozmowę w innym kierunku
- A czy znacie już płeć dziecka?
- Jeszcze nie, na ostatnim badaniu nie było jeszcze widać ale myślę, że w czwartek już będę wiedziała. Mam badanie USG więc jeśli tylko dzidziuś się dobrze ułoży to będzie wiadomo. Po wyjściu z gabinetu od razu zadzwonię do Marka z tą wiadomością, a on przekaże ją państwu- mówiąc to zauważyła na twarzy młodego Dobrzańskiego coś w rodzaju złości czy niezadowolenia. Zastanawiała się co takiego powiedziała co mogło mu się nie spodobać. Sprawa ta wyjaśniła się dopiero w samochodzie gdy Marek odwoził ją do mieszkania
- O której i gdzie masz to badanie USG?- wplótł pytanie w rozmowę gdy Ula się tego kompletnie nie spodziewała licząc, że uda mu się wyciągnąć z niej tą wiadomość. Ula jak do tej pory wizyty u lekarza trzymała w tajemnicy i dopiero po wizycie informowała go że wszystko jest w normie. Do tej pory nie przeszkadzało mu to jakoś bardzo, ale tym razem było inaczej. Badanie USG to nie jest taka zwykła comiesięczna wizyta. Marek doskonale pamiętał, że gdy Sebastian wracał z takiego badania zawsze był szczęśliwy i z prawdziwym rozczuleniem opowiadał mu o biciu serduszka swojego dziecka. On również pragnął zobaczyć i usłyszeć swojego potomka.
- O piętnastej w tej przychodni niedaleko mojej pracy- powiedziała nieświadoma powodów pytania Dobrzańskiego 
- Postaram się nie spóźnić, będę musiał tylko przełożyć jedno spotkanie
- Poradzę sobie sama. Nie jesteś potrzebny na badaniu- to zdanie często słyszał od Uli, była typową Zosią samosią, która ze wszystkim poradzi sobie sama, a on do niczego nie był jej potrzebny
- Cały czas mi powtarzasz, że nie jestem potrzebny, a ja myślę że dla dziecka potrzebny jest zarówno ojciec jak i matka. Poza tym chcę zobaczyć nasze maleństwo- tłumaczył spokojnie mimo, że miał ochotę krzyczeć
- Pokażę ci zdjęcia- tym chciała zakończyć rozmowę i wysiąść z samochodu bowiem Marek właśnie parkował na parkingu pod jej blokiem
- Chcę zobaczyć jak ono się rusza, usłyszeć jego serduszko
- Mało mnie obchodzi co ty chcesz. Ja nie chcę abyś był obecny przy badaniu więc to uszanuj- trzasnęła drzwiami i tym zakończyła temat. Mimo, że temat dla Uli był zakończony to w głowie Marka cały czas toczyła się wojna na temat tego co powinien zrobić. O radę poprosić zamierzał doświadczonego już ojca, a jednocześnie swojego przyjaciela. Odkąd tylko dowiedział się że będzie ojcem z większym zainteresowaniem słuchał opowieści Sebastiana dotyczących jego dzieci, częściej też odwiedzał jego dom aby przyzwyczaić się do obecności dzieci. Po opisaniu całej sytuacji przyjacielowi, Sebastian wpadł na pomysł jak wytłumaczyć zachowanie Uli
- A może to tak naprawdę nie jest twoje dziecko?- zasugerował, po czym wyjaśniał swój tok myślenia- Wiesz podczas badania lekarz poda wiek ciąży, a jeśli nie będzie się zgadzał z tym który pamiętasz ty to wyda się jej kłamstwo
- Ula nie kłamie, ona nie potrafi kłamać- Marek był pewny tego co mówi- Jest szczera, a poza tym jaki miałaby interes aby wrabiać mnie w ojcostwo? 
- No wiesz, do biednych nie należysz
- Ona też nie. Ma własną firmę, która dobrze funkcjonuje i na pewno nie chodzi jej o moje pieniądze. Cały czas powtarza że niczego ode mnie nie chce
- Skoro tak twierdzisz- rzekł nie do końca przekonany- Radziłbym jednak iść na to badanie i to sprawdzić, a po urodzeniu dziecka powinieneś zrobić też badania DNA. To nie boli a będziesz miał pewność- Sebastian widział, że to co mówi nie podoba się Markowi więc zakończył temat badań na ojcostwo- Oczywiście zrobisz jak zechcesz, ale USG to fajna sprawa i nie powinna cię ominąć, dlatego przestań jej ciągle ustępować. Postaw choć raz na swoim
   Marek zdopingowany przez Sebastiana wiedział, że w badaniu chce uczestniczyć, nawet gdyby miałoby to zdenerwować Ulę. Pozostała tylko kwestia zlecenia Darii spotkania z dostawcą materiałów, bowiem był to jedyny pasujący dla niego termin. Wiedział, że z tym nie będzie problemu bowiem Daria ponownie postanowiła uwieść szefa i była gotowa na wszystko. Tuż po powrocie od Sebastiana poprosił sekretarkę aby znalazła dla niego Darię. A już po dziesięciu minutach brunetka była w jego gabinecie
- Fajnie że już jesteś
- Ja też się bardzo cieszę, że nareszcie się namyśliłeś- usiadła na biurku  wypinając dekolt w jego stronę
- Chyba się źle zrozumieliśmy- mówił, odsuwając się w przeciwną stronę- W czwartek mam umówione spotkanie z dostawcą materiałów, ale nie mogę na nim być. Dlatego pójdziesz ty, o piętnastej w Ogrodzie smaków
- A może powiesz co ci takiego ważnego tak nagle wypadło?
- Daria ja ci się nie muszę tłumaczyć- kobieta w tym momencie złapała Dobrzańskiego za krawat, chcąc doprowadzić do pocałunku, prezes jednak szybko zareagował- Przestań!- krzyknął na tyle głośno, że słychać to było także poza gabinetem prezesa- Nigdy nic między nami nie będzie. Jestem szczęśliwy z inną kobietą i właśnie czekamy na dziecko. Więc bardzo cię proszę uszanuj to i przestań mi się narzucać.
   Od momentu upomnienia Darii przez prezesa wszyscy w firmie dowiedzieli się, że Dobrzański zostanie ojcem. Jednak po firmie krążyło wiele wersji tego kto jest matką dziecka. Marek zbierał od pracowników gratulacje, ale nikt nie był na tyle odważny aby zapytać o partnerkę. Czwartek niczym nie różnił się od poprzednich dwóch dni, kiedy to co chwilę ktoś gratulował prezesowi potomka. Marek dopiero po reakcji pracowników zdał sobie sprawę z tego jak bardzo zaskakująca jest wiadomość o następcy. Przecież był mężczyzną grubo po trzydziestce, który od dobrych sześciu lat prowadził życie emeryta. Bowiem odkąd Sebastian związał się z Violettą, Markowi również znudziły się kluby. Zerwał także z romansami w pracy, choć nie było to łatwe bo odnosił wrażenie że z wiekiem podobał się kobietom jeszcze bardziej.

   Do przychodni wszedł punktualnie o piętnastej i od razu znalazł czekającą na korytarzu Ulę, która na jego widok zareagowała dokładnie tak jak się tego spodziewał. Przysiadł na krześle obok, ale Ula udawała że go nie zna. Po kilku minutach z jednego z gabinetów wyszła pielęgniarka odczytując nazwisko Urszuli Cieplak. Ula wstała a do Marka powiedziała na tyle cicho aby słyszał to wyłącznie on: "Ty zostajesz" Został tak jak chciała. Nie potrafił przeciwstawić się tej kobiecie. Nie chciał jej denerwować, bo przecież dobro dziecka jest najważniejsze. Ula rozmawiając z lekarzem o swoich dolegliwościach była pewna, że dobrze zrobiła zostawiając Marka pod drzwiami. Pewność ta opuściła ją w chwili gdy zobaczyła maluszka na ekranie. Poprosiła wtedy pielęgniarkę obecną przy badaniu aby zawołała Marka Dobrzańskiego, który czeka w poczekalni. Sam zainteresowany wchodził do gabinetu zdenerwowany bowiem był pewny, że skoro może wejść to z dzieckiem jest coś nie tak. Jego obawy szybko zostały rozwiane i mógł obserwować swego synka na ekranie. Oboje z badanie wychodzili uśmiechnięci, dziecko rozwijało się prawidłowo a to przecież najważniejsze
- Jak go nazwiemy?- zapytał gdy oboje wyszli na świeże powietrze
- Nie wiem, mamy jeszcze dużo czasu na podjęcie decyzji- odpowiedziała ze spokojem otwierając pilotem swoje auto
- Ula, dziękuję że zmieniłaś zdanie
- Co robisz w niedzielę?- zapytała tak jakby nie słyszała jego podziękowań
- Nie mam jeszcze planów
- Może pojedziesz ze mną do moich rodziców na obiad?- zapytała czym wprawiła Marka w jeszcze większe zaskoczenie, dotąd nawet nie chciała słyszeć o przedstawieniu go rodzicom
- Jasne- tylko tyle był w stanie powiedzieć
- To fajnie. Obiecałam rodzicom, że pokażę im zdjęcie dziecka. Strasznie nie mogą się doczekać. A ty też zadzwoń do swoich rodziców i powiedz że będą mieli wnuka
- Na pewno się ucieszą- powiedział a już po chwili machał na pożegnanie odjeżdżającej Uli. Marek wykonał telefon do rodziców a następnie do Sebastiana. Chciał wszystkim powiedzieć, że będzie miał syna ale tak naprawdę nie miał wielu osób, które by ten fakt obchodził. 

   Obiad u rodziców Uli przebiegł w miłej atmosferze, Cieplakowie starali się poznać bliżej Marka. Bo o ile na weselu mieli nadzieje, że jest to chwilowa znajomość córki to teraz wiedzieli, że ten mężczyzna będzie stale obecny w życiu Uli, a więc również i ich życiu. Po obiedzie w domu rodzinnym Ula zaprosiła Marka do siebie proponując mu ciepłą herbatę, bowiem na zewnątrz królowała zima. 
- Twój tato wspomniał o Piotrze, ale szybko zmienił temat, to jakiś twój były?- pytał pełen obaw, że Ula nie zechce odpowiedzieć albo co gorsza zdenerwuje się. Ku jego zdziwieniu Ula pytanie to potraktowała dość obojętnie
- Byliśmy razem pięć lat, w tym trzy zaręczeni, a zerwaliśmy miesiąc przed tym jak poznałam ciebie. Dlatego rodzice jeszcze o nim mówią. Zdążyli się już przyzwyczaić że będę żoną Piotra i to jego dzieci urodzę. 
- Pięć lat to dużo. Nie chcę być wścibski ale dlaczego zerwaliście?- dopytywał
- Piotr mnie zdradził- Marek pokiwał głową na znak że ją rozumie, ale wtedy ona zrozumiała, że użyła nie odpowiednich słów- Ale nie z inną kobietą. Piotr chciał mieć dziecko, a ja chciałam aby wszystko było po kolei. Najpierw ślub, potem dziecko. A ze ślubem zwlekałam, bo praca była najważniejsza. Piotr próbował wielu sposobów aby ustalić datę ślubu, ale ja miałam swoje priorytety. Dlatego zaszedł mnie z drugiej strony. Na treningu koszykówki upadł i podobno sobie "coś" uszkodził, potem zrobili mu badanie tego narządu i okazało się że jest bezpłodny. Wtedy rozpoczął swój teatrzyk, wielka rozpacz bo nie jest prawdziwym mężczyzną i tak dalej. Uwierzyłam mu i na jego prośbę odstawiłam tabletki. Wszystko to zmyślił, wyniki badań były podrobione, a że jest lekarzem to nie było to dla niego problemem. Sprawa wydała się pół roku później gdy z samego rana zwymiotowałam. Piotr był szczęśliwy, że jestem w ciąży a ja nie wierzyłam w tą opcję bo przecież nie zdradziłam go a on  był bezpłodny. Wtedy wszystko mi powiedział. Wkurzyłam się i wyprowadziłam do tego mieszkania bo było dostępne od zaraz. Lekarz wykluczył ciążę a ja byłam wniebowzięta że matką nie zostanę. Po tej sytuacji zdałam sobie sprawę, że nigdy dziecka nie chciałam. Za tą ciążę też winie po części jego, bo to dla Piotra zrezygnowałam z tabletek a po rozstaniu z nim nie było potrzeby aby się zabezpieczać- Marek dopiero teraz wiedział wszystko 
- Powiedziałaś, że nigdy nie chciałaś mieć dzieci, ale teraz chcesz?- Marek pytał pełen obaw, że usłyszy odpowiedź negatywną a Ula przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią
- Nie wiem. Gdy dowiedziałam się o ciąży byłam pewna, że tego dziecka nie chcę. A teraz zaakceptowałam to że będę matką. Gdy czuję jak się porusza- w tym momencie pogłaskała swój brzuch- wiem że nie jestem sama. Wszystko powoli się zmienia, na początku nawet nie chciałam cię widzieć a teraz zwierzam ci się.
- A czym że to tak zawiniłem?
- Ty się jeszcze pytasz? Piotr przez pół roku, a właściwie to przez cały nasz związek próbował zrobić ze mnie kurę domową, która grzecznie siedzi w domu z dzieckiem. A tobie udało się to za pierwszym razem
- Ale ja nie zamierzam zamykać cię w domu z dzieckiem. Podoba mi się, że masz pracę którą lubisz i nie oczekuję, że przez dziecko nagle z tego zrezygnujesz. Chciałbym cię tylko prosić abyś trochę zwolniła, ale mam nadzieję że sama to rozumiesz. 
- Wiem, już wybrałam dwie dziewczyny które będą kierowniczkami. Teraz wprowadzam je w moje obowiązki, a gdy urodzę to one je przejmą, a ja będę jedynie czasami wpadać aby skontrolować sytuację- Marek nie krył zadowolenia, bowiem ta wiadomość znacznie go uspokoiła- Muszę znaleźć też jakieś większe mieszkanie bo codziennie wózka na drugie piętro po schodach nie będę wnosić 
- A może przeprowadzisz się do mnie? Mam duży dom, na pewno się pomieścimy- zaproponował mając nadzieję że się zgodzi
- Nie zapominaj że łączy nas jedynie dziecko. Mieszkanie razem nie wchodzi w grę. Będziesz mógł zabierać go do siebie ale ja z tobą mieszkać nie będę. A tak w ogóle to musimy wybrać dla niego jakieś imię bo mam dość mówienia o nim mały, gdy jak na swój wiek, to jest całkiem spory 
  
Mam prośbę: Pomóżcie wybrać Uli i Markowi imię dla ich synka :)
Na propozycje czekam w komentarzach 

środa, 1 sierpnia 2018

Samotni w stolicy 9


- Powiedziałem rodzicom o dziecku. Byli w szoku ale myślałem, że gorzej to przyjmą. Ojciec chce abym postąpił jak "prawdziwy mężczyzna" i oświadczył się Uli. Zrobiłbym to ale moje oświadczyny są bez sensu, bo ona już mi powiedziała abym nie próbował bawić się w rodzinkę, a dziecko to jedyne co nas łączy. Ula nawet poznać moich rodziców nie chce, a do swoich też mnie nie zaprasza, twierdzi że jest za wcześnie na takie spotkania. Wszystko odkłada na moment gdy dziecko już się urodzi, a teraz najchętniej usunęłaby mnie ze swojego życia. Cały czas pracuje i nie chce zwolnić tempa, tak jakby chciała zapomnieć że jest w ciąży- Marek żalił się Sebastianowi by po chwili zapytać- Wiolka też się tak zachowywała?
- Wiesz co, Wiola to raczej cieszyła się z dziecka i mówiła o tym cały czas. Ale gdy Wiola zaszła w ciążę to my byliśmy już małżeństwem. A może zachowanie Uli jest wynikiem burzy hormonalnej, Wiolka też miała jakieś swoje nastroje, czasami śmiała się bez powodu potem płakała a czasami to miałem nawet wrażenie że zaczyna mieć stany depresyjne. Do tego dochodzą zachcianki ciążowe, najczęściej wieczorami albo w nocy wymyślała co ma ochotę zjeść, a to wszystko sprawia że czasami miałem dość. Ale za to wielkim plusem ciąży jest seks 
- W ciąży można?- zdziwił się Marek
- Lekarz powiedział że jak Wiola ma ochotę to nawet trzeba bo szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko. A wiesz w ciąży to wszystkie kobiety mają większą ochotę, zainteresuj się tym bo może ktoś cię wyręcza
- Ulka to ma ochotę wyłącznie na pracę i najlepiej jak najdalej ode mnie- podsumował Marek i chcąc zakończyć rozmowę wrócił do biegania  

     Markowi słowa Sebastiana zostały w pamięci i długo rozmyślał nad tym czy Ula go zdradza. Patrzył na to w kategoriach zdrady bo przecież pod sercem nosiła jego dziecko. Nie zwracał uwagi na to że parą nie są, a Ula jest wolną kobietą. W sobotni poranek postanowił zakończyć z rozmyślaniem na temat potencjalnej zdrady, uznał że powinien skontrolować sytuację dlatego wybrał się do Uli z niezapowiedzianą wizytą.
Pukał do drzwi mieszkania Uli już dobre pięć minut, a z każdą chwilą coraz bardziej bał się, że coś się jej stało. Jego obawy wzrosły gdy dzwoniąc do niej usłyszał dźwięk telefonu wewnątrz mieszkania. Założył że Ula nie wyszłaby z domu bez telefonu dlatego był pewien że jest w środku.
- Ulka otwórz te drzwi albo dzwonię po pomoc- krzyczał jednocześnie uderzając pięścią w drzwi 
- Spokojnie, byłam u Pawła- usłyszał za plecami głos Uli, która schodziła ze schodów
- Spokojnie? Zostawiłaś telefon w mieszkaniu, myślałem że coś ci się stało! Albo że coś z dzieckiem!
- Byliśmy umówieni, że masz do mnie teraz jakieś pretensje o to że na ciebie nie czekam?- zapytała logicznie gdy spokojnie otwierała drzwi mieszkania
- Nie byliśmy- przyznał ze skruchą- Po co byłaś u Pawła?
- Nie twoja sprawa- odparła i tym razem to ona zadała pytanie- Po co przyjechałeś?
- Jest sobota, oboje mamy wolne więc pomyślałem że możemy spędzić razem trochę czasu- odpowiedział pomijając fakt, że przyjechał ją skontrolować, a aby wskazać na powagę swoich odwiedzin dodał- To ważne dla dziecka- uwaga Marka na Ulę podziałała jak płachta na byka 
- Dziecko siedzi bezpieczne w moim brzuchu i nie czuje potrzeby spędzania czasu z Tobą. Myślałam że wyraziłam się jasno gdy mówiłam ci że chcę abyś uczestniczył w wychowaniu dziecka. Płodu nie trzeba wychowywać więc twoja obecność jest zbędna- wskazała palcem na drzwi oczekując że Marek opuści jej mieszkanie ale on nie odpuszczał
- Chciałem abyśmy się lepiej poznali, zaprzyjaźnili. Przecież będziemy mieć razem dziecko- argumentował
- Jak widzisz wolę zaprzyjaźniać się z Pawłem. On przynajmniej nie gada cały czas o dziecku, traktuje mnie jak kobietę, bo chciałabym zauważyć że nadal nią jestem. A ty cały czas mówisz o dziecku, o tym co powinnam a czego nie mogę. Zjedz to, nie jedz tego. Nie denerwuj się i tak dalej. Marek zrozum wreszcie że nie potrzebuję takich rad, zrobię wszystko aby to dziecko urodziło się zdrowe. Nie potrzebuję cię teraz, wystarczy mi jak przejmiesz część obowiązków i będziesz zajmował się dzieckiem co pewien czas. Do tego nie musimy się teraz zaprzyjaźniać.
     Ula musiała na kimś wyładować swoją złość, która od momentu powiadomienia bliskich o ciąży w niej narastała. Każdy miał do dodania jakąś cenną uwagę, zarówno rodzice jak i dziewczyny z pracy które same domyśliły się że szefowa jest w stanie błogosławionym. Bez przerwy wszyscy pytali też jak się czuje, a ona nie miała ochoty opowiadać wszystkim o tym jak źle znosi ciążę. Jedyną osobą która nie zadawała głupich pytań, nie pouczała co powinna a czego nie może był Paweł, ale było to spowodowane wyłącznie tym że o ciąży nie wiedział. Ula nie chwaliła się swoim stanem, a lekko powiększony brzuszek maskowała odpowiednim strojem. Marek w tej kwestii również zachowywał się podobnie bowiem o fakcie że zostanie ojcem powiedział jedynie rodzicom i Sebastianowi. Ludzie w firmie nadal wiedzieli że prezes jest wolnym mężczyzną bez zobowiązań, a informacja ta była cenna dla kilku kobiet.
  
     Spacerował po parku rozmyślając o rozmowie z Ulą, ciężko to był nazwać rozmową, to głównie ona mówiła a on słuchał. Nie przygotował się do tej dyskusji ale było to spowodowane wyłącznie tym, że nie potrafił sobie wyobrazić jak to będzie. Była to dla niego sytuacja zupełnie nowa. Nigdy nie myślał tak poważnie o dzieciach, gdy ktoś pytał zawsze mówił że najpierw musi znaleźć odpowiednią kobietę. Czy Ula jest tą odpowiednią kobietą tego nie wiedział. Jest co prawda mądra, piękna ale przy tym tak bardzo uparta, że powoli zaczynał wątpić czy kiedykolwiek przekona ją do swojej osoby. "Paweł traktuje mnie jak kobietę, bo nadal nią jestem" cały czas słyszał jej głos w głowie a również słowa Sebastiana "Kobiety mają większą ochotę na seks i może ktoś cię w tym wyręcza" Wiedział że musi coś zrobić bo jeśli Sebastian miał rację, a słowa Uli na to wskazywały to obawiał się że jeszcze przed urodzeniem się maleństwa będzie miało one również ojczyma. Pierwszym krokiem jaki postanowił zrobić była próba przeproszenia za swoje winy Uli

- To znowu ty? Nie wyraziłam się jasno?- zapytała gdy otworzyła drzwi i zobaczyła Dobrzańskiego z torbą zakupów i malutkim bukiecikiem w dłoniach
- Powiedziałaś bardzo jasno ale ja też w tej sprawie mam coś do powiedzenia. Przede wszystkim przepraszam za moje zachowanie, faktycznie skupiłem się wyłącznie na dziecku zapominając o twoim samopoczuciu. Obiecuję że od dzisiaj będzie inaczej. A to w ramach przeprosin- podał jej malutki bukiecik a ku jego zdziwieniu Ula przyjęła go i zaprosiła do środka- Chcę pomagać ci już teraz a nie dopiero po porodzie. Czytałem że w tym okresie masz powinie jakieś zachcianki więc kupiłem ci ogórki, śledzie, czekoladę, pączki. Musisz powiedzieć mi na co masz ochotę, bo nie wiedziałem co lubisz a to doradziła mi pani w sklepie
- Sama potrafię robić zakupy
- Wiem o tym, ale nie chcę abyś dźwigała ciężkie siaty z zakupami- tłumaczył się z uśmiechem na ustach, który zawsze działał na kobiety
- No tak, to przecież może zaszkodzić dziecku- naśladowała przemądrzałe głosy, które w ostatnim czasie słyszała
- O tym nie pomyślałem ale skoro tak mówisz to mam kolejny powód aby pomagać ci w zakupach- nie czekając na jej odpowiedź mówił dalej- To gdzie mogę zanieść te rzeczy?- Ula bez słowa zaprowadziła Marka do kuchni a gdy postawił torbę na stole ona zajęła się wkładaniem jej zawartości do lodówki. Marek stał pod takim kontem że widział zawartość lodówki a właściwie jej brak
- Kobieto twoja lodówka świeci pustkami, co ty dzisiaj zamierzasz jeść?
- Śledzie- podniosła w rękach dwa słoiki zakupionych przez niego śledzi
- Ale to nie jest na obiad- odparł z oburzeniem- Idziemy do restauracji, ty musisz coś zjeść
- No tak, jak nie zjem obiadu to zagłodzę nasze dziecko
- Co ty tak w kółko o tym dziecku mówisz? Przebieraj się szybko bo w tym stroju nie pójdziesz 


środa, 25 lipca 2018

Samotni w stolicy 8

Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy

 Silne męskie dłonie, które delikatnie muskały jej plecy podczas zapinania kreacji mistrza, a również zapach męskich perfum działały na zmysły Uli ze zdwojoną siłą. Sama nie wiedziała czy to przez wypite do kolacji wino czy może przez fakt, że od kilku miesięcy była sama. 
- Wyglądasz pięknie- wyszeptane uwodzicielskim głosem słowa wprost do jej ucha działały jak miód na jej uszy. Od dawna nie słyszała komplementów, Piotr nigdy nie należał do mężczyzn, którzy potrafią dowartościować kobietę. Odwróciła wzrok w stronę Marka, ich spojrzenia się spotkały i w tej chwili oboje wiedzieli co za chwilę się wydarzy.
Wydarzyło się, ale rano już żadne z nich nie było pewne czy było to odpowiednie, dobre. Nie wiedzieli nawet jak to nazwać, ale oboje byli pewni, że to nie powinno się wydarzyć. Ula wprost powiedziała Markowi, że była pijana, a on wykorzystał sytuację. A on na początku zareagował złością, nigdy wcześniej nie spotkał się z tym, że któraś z jego partnerek była niezadowolona. Jednak im dłużej o tym myślał tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu że ta noc zepsuła to co się między nimi powoli rodziło. Na weselu bawili się dobrze, potem wyszła na jaw pomyłka z imieniem i wszystko zniszczyła. Teraz gdy ją przekonał, że nie tylko on jest winny a ona zgodziła się na kolację znowu ma żal do niego. A czy tylko on był winny? To pytanie zadawali sobie oboje


Nawrzeszczałam na niego jak głupia, a przecież mnie nie zgwałcił. Zgodziłam się na to. Może i wypiłam trochę wina, ale znowu nie byłam aż tak bardzo pijana, aby mógł ze mną zrobić co zechce. Miałam nad tym kontrolę. 
Ula pomimo wniosków do jakich doszła po trzech dniach usilnych rozmyślań na temat tej nocy nie zamierzała się odzywać do Dobrzańskiego. Było minęło. Potraktowała to jako błąd o którym trzeba szybko zapomnieć i iść dalej. Marek jednak tego nie ułatwiał i znowu tak jak po weselu przyjeżdżał pod jej blok albo przychodził do jej biura gdy nie było już jej pracownic. Starania te były daremne, bo wewnętrzny upór Uli nie pozwalał jej na kolejne spotkania z Dobrzańskim. Mówiła sobie: Przy Marku tracę kontrolę nad tym co się dzieje, a na to nie mogę pozwolić. Nigdy wcześniej nie miałam takiej jednorazowej przygody a teraz pojawia się jeden mężczyzna i nagle zaczynają dziać się rzeczy których nie planowałam. Z Piotrem wszystko miałam pod kontrolą.
  
Dziewięć tygodni po nocy o której Ula wolałaby zapomnieć zrobiła test ciążowy. Już od kilku tygodni podejrzewała ciążę. Zawroty głowy, ciągłe zmiany nastrojów i te poranne mdłości w połączeniu z brakiem okresu jednoznacznie wskazywały na ciążę. Jednak puki nie zrobiła testu miała jeszcze nadzieję, że może to objawy zupełnie czegoś innego. Wynik testu nie był dla niej zadowalający. Jednak chwilę po tym jak zobaczyła dwie kreski wpadła na pomysł, że przecież test mógł być wadliwy. Zadzwoniła więc do swojego ginekologa, a gdy powiedziała, że chce wykluczyć ciążę zgodził się przyjąć ją jeszcze tego samego dnia.





Lekarz zamiast wykluczyć ciążę to potwierdził ją. Widział że dla Uli nie jest to radosna nowina bo ona się ze swoim niezadowoleniem nie kryła, zaczął ją nawet pocieszać ale nie słuchała go.
- Panie doktorze, może mógłby Pan coś zrobić aby tej ciąży nie było?- zapytała po skończonym badaniu USG
- Udam że nie słyszałem tego pytania. Proszę wykupić te witaminy i łykać je tak jak rozpisałem Pani na kartce, dodatkowo proszę się nie przemęczać, a przede wszystkim zmienić nastawienie. Rozwija się w Pani nowe życie i jest to powód do radości, nawet jeśli nie było to planowane. Proszę podzielić się tą radosną nowiną z ojcem dziecka i z rodziną. Przyda się teraz Pani wsparcie.
Po wyjściu od lekarza długo myślała o tym co ma zrobić, wręcz biła się z myślami. Nigdy nie chciałam mieć dzieci, mimo że nie mówiłam o tym wszystkim. Z Piotrem mimo tego, że tak bardzo się starał o dziecko udało mi się uniknąć wpadki, a z Markiem jeden raz wystarczył aby zniszczyć sobie życie. Trudno, ciąża już jest więc urodzę. Ale konsekwencje tej nocy poniesie również Marek. Nie chcę jego litości, nie zamierzam prosić go o pomoc finansową ale w wychowaniu dziecka powinien uczestniczyć. Sama sobie nie poradzę, mam przecież firmę i nie zostawię wszystkiego aby zostać mamuśką na pełny etat. 

Jeszcze tego samego dnia zadzwoniła do Marka, prosząc o spotkanie w dniu następnym. Zgodził się, a nawet odniosła wrażenie że słyszała w jego głosie radość pomieszaną z satysfakcją. No tak, gdy zostawiał jej swoją wizytówkę powiedziała, że nigdy z niej nie skorzysta ale sytuacja się zmieniła. Umówili się na szesnastą w parku w którym kiedyś się poznali. Ula wyszła wcześniej z pracy bowiem nie chciała się spóźnić a też ciężko było jej się skupić na pracy. Dotarła przed czasem i usiadła na jednej z ławek przyglądając się na spacerujące matki z wózkami. Nie mogła sobie wyobrazić siebie w tej roli. Niedługo po niej dotarł Marek.

- Bardzo się cieszę, że zmieniłaś zdanie i postanowiłaś się odezwać- powiedział po przywitaniu
- Zadzwoniłam bo jestem w ciąży i chciałam abyś o tym wiedział. Gdyby nie to, nie odezwałabym się do ciebie- rzuciła jednym tchem a Marek powoli przyswajał tą wiadomość
- Jak to jesteś w ciąży?
- Nie wiesz skąd się biorą dzieci? Mam ci przypomnieć?- zareagowała złością na pytanie bruneta, a on pogrążył się we własnych myślach. Cisza powoli się przedłużała- Ja niczego od ciebie nie chcę, teraz poradzę sobie sama ale gdy pojawi się dziecko chciałabym abyś uczestniczył w jego życiu.
- To jest oczywiste. To znaczy ja też tego chcę, daj mi tylko trochę czasu abym przyzwyczaił się do tego że zostanę ojcem
- To dopiero dziewiąty tydzień więc masz jeszcze sporo czasu na przyzwyczajenie się do nowej roli.

Po poinformowaniu Marka postanowiła zrobić tak jak kazał jej lekarz a skoro ojciec dziecka już wie to musi poinformować jeszcze rodzinę. Wiedziała, że rodzice od dawna marzyli o wnukach ale dotąd sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Ona była w stałym związku i dziecko miałoby normalną rodzinę. Przynajmniej tak na sprawę patrzyli państwo Cieplakowie o czym mogła się przekonać podczas jednej z niedzielnych wizyt w domu rodzinnym. Przy obiedzie wstając od stołu aby podać sól zakręciło się jej w głowie. Rodzice od razu zauważyli to i podali jej wodę.
- Ja ci tyle razy mówiłam, że ta praca cię wykończy. Jak można pracować od świtu do nocy, pewnie znowu nie dosypiasz. A Piotr tyle razy mówił, że powinnaś zwolnić tempo. A ty nie słuchałaś ani nas ani jego. Powinnaś zrobić jakieś badania, może to objaw jakiejś choroby
- Ciąża to nie choroba- w tym momencie zarówno matka, jak i ojciec a nawet Janek wlepili w nią zdziwione spojrzenia- Tak, dobrze usłyszeliście. Jestem w ciąży, a poza tym nic mi nie dolega.
- Ale z kim? Z Piotrem?- to pytanie zadawali sobie wszyscy zgromadzeni ale tylko matka odważyła się je zadać
- Nie z Piotrem, z Markiem- rodzice nadal nie mieli pojęcia kim jest ojciec dziecka córki, a Janek wiedział już o kim mowa, ale Ula widziała po nim, że jest w szoku. Nic dziwnego. Przecież nie wiedział, że Marek znalazł sposób na dotarcie do jego siostry.
- Jakim znowu Markiem?- dopytywała Magda
- To znaczy z Danielem
- To z Markiem czy Danielem?
- Z Markiem, którego wy poznaliście na weselu, ale wtedy przedstawiłam go jako Daniela. Długa historia i nie warto do niej wracać
- No dobrze, ale kim jest Daniel, to znaczy Marek?- tym razem dopytywał Józef
- Moim szefem- do rozmowy wtrącił się Janek
- I ojcem mojego dziecka- dodała Ula
- Rozumiem, że on zamierza się wami zaopiekować?
- Tato, ja nie jestem małą dziewczynką i nie potrzebuję opieki. Marek uzna dziecko i będzie uczestniczył w wychowaniu dziecka. Ale to tyle.

piątek, 29 czerwca 2018

Samotni w staolicy 7

Piotr znowu się pojawił,a tak było mi bez niego dobrze. Teraz wyjedzie do Bostonu, a dzięki temu ja nie będę musiała się obawiać, że spotkam go przypadkiem na ulicy. I może rodzice przestaną się wtrącać jak ich faworyta nie będzie na miejscu. Jeszcze ten Paweł sobie coś ubzdurał i teraz głowę mi zawraca. Przecież to, że szukałam osoby towarzyszącej na wesele nie oznacza, że szukam faceta. Bo nie szukam. Każdy mój kolejny mężczyzna to coraz większa pomyłka i rozczarowanie. Skoro związki mi nie wychodzą to zajmę się tym w czym jestem dobra. Jeszcze wczoraj nawrzeszczałam na Jaśka, za niewinność. Mam nadzieję, że się nie obraził. Na wszelki wypadek zadzwonię do niego już z pracy. Nie wypada budzić go o świcie tylko dlatego że chcę przeprosić.

Ula jak postanowiła tak też zrobiła. Przed godziną dziewiątą wybiła numer brata. Odebrał po trzech sygnałach, ale już po jego pierwszych słowach wiedziała, że Janek nie gniewa się
- Humorek już się poprawił?- zapytał roześmiany
- Przepraszam za wczoraj. Oberwało ci się za rodziców, Piotra i jeszcze kilka innych osób- rzekła ze skruchą
- Luz, siostra. Każdemu zdarza się mieć gorszy dzień i ja to rozumiem. Powiedz mi lepiej czy zmieniłaś zdanie na temat tego numeru telefonu?- ciągle miał nadzieję, że Ula zmieni zdanie, a on będzie się mógł odwdzięczyć dla swojego szefa
- Nie zmieniłam zdania i go nie zmienię- rzekła pewnie czym odebrała nadzieję Jankowi- Nie pytaj mnie więcej o swojego szefa, a jemu też nic o mnie nie mów. Albo wiesz co? Powiedz mu coś aby się odczepił. Wymyślisz coś- Janek opuszczał właśnie windę gdy zobaczył, że Marek odbiera pocztę z recepcji i ociąga się tak jakby czekał właśnie na niego. Pożegnał się dlatego z Ulą i podszedł do Marka
- Cześć Janek. Widzę że mam bardzo punktualnych pracowników- pochwalił chłopaka aby nie  zaczynać bezpośrednio od kwestii, która w tej chwili najbardziej go interesowała
- Staram się
- Rozmawiałeś z Ulą?- rzekł już ciszej gdy obaj weszli do sekretariatu Marka
- Tak, rozmawiałem. Nie zgodziła się, zabroniła mi z tobą rozmawiać na jej temat. Przepraszam, ale próbowałem- radosna twarz szefa w tym momencie zmieniła swój wyraz- Ona ma teraz ciężki czas. Rozstała się z narzeczonym i ma uraz do wszystkich mężczyzn. Nawet gdybym dał ci teraz ten telefon to i tak by cię pogoniła. Może za kilka miesięcy...
- Jasne, rozumiem
Stało się to czego Marek się najbardziej obawiał. Ula była na tyle uparta, że nie dała się przeprosić, a nawet bała się z nim porozmawiać osobiście.
Trudno. Nie będę za nią biegał i przepraszał w nieskończoność. Sama nazwała mnie Pawłem, a teraz pretensje ma do mnie. Rozumiem, że jakiś facet ją zranił, ale to nie powód aby wszystkich wrzucać do jednego wora. 
- Hej Marek- do gabinetu prezesa zawitał Sebastian w ręku trzymając plik kartek- Tutaj masz wszystkie CV kandydatek na stanowisko twojej sekretarki. Zerkniesz na to teraz?- Marek wyciągnął tylko rękę po kartki i po cichu przeglądał każdą z aplikacji- jedyne co na pierwszy rzut oka wrzucało się w oczy to zdjęcia młodych, pięknych i uśmiechniętych dziewczyn
- Nie wiem. Co ty mi głowę zawracasz, za co ja ci płacę?- rzekł pełen złości, chcąc wyładować się na kimś za swoje niepowodzenie
- Ja bym wybrał tą- Sebastian wskazał na jedną z kartek- Dopiero co skończyła studia, ale ukończyła już tyle kursów, szkoleń. Zna języki. Załapała się także na roczny staż w biurze rachunkowo podatkowym. Zna się na finansach a to u ciebie kuleje, a jestem też pewien, że sprawdzi się gdy trzeba będzie reprezentować firmę. Jest naprawdę dobrze przygotowana. 
- A skąd wiesz, że tego nie zmyśliła?- Marek był dość nieprzychylnie nastawiony do brunetki o jeszcze dość dziecinnym wyrazie twarzy.
Znalezione obrazy dla zapytania kasia sawczuk
- Przecież na rozmowę kwalifikacyjną na pewno przyniesie swoje certyfikaty. A to biuro sprawdziłem. Istnieje, nie zmyśliła go sobie. I ma dobrą opinię, a czy naprawdę tam pracowała to sam możesz sprawdzić. Właścicielem jest Urszula Cieplak- na tą wiadomość Marek podniósł oczy do góry. Ula była co prawda inteligenta kobietą i to dało się wyczuć podczas rozmowy, ale nie podejrzewał, że sama prowadzi biznes.
- Ula ma biuro rachunkowe?
- To już wiesz za co mi płacisz?- Sebastian był wyraźnie z siebie zadowolony
- Ona nie chce ze mną gadać, więc nie będę się jej narzucał- pesymistyczne nastawienie Marka niestety powróciło jak bumerang
- To się jej nie narzucaj, zapytaj tylko o tę Hanię
- Cześć, co robicie chłopaki?- do gabinetu szefa zawitała również Daria i nie czekając na odpowiedź przeszła do sprawy z którą do prezesa przyszła- Marek umówiłam nas na kolację z Drzewieckim, wszystko jest już dogadane więc tylko podpiszemy umowę w przyjemnych okolicznościach. Jutro o dziewiętnastej w Książęcej
- Skoro wszystko już jest dogadane to poradzę sobie sam, nie musisz tam ze mną iść
- Drzewiecki przyjdzie z żoną, więc nie wypada abyś ty poszedł sam. A ja godnie będę pełnić rolę twojej partnerki- Daria nie chciała odpuścić wyjścia z prezesem, licząc że wyjście służbowe pomoże się jej zbliżyć do prezesa
- Ale ja już mam partnerkę i myślę, że nie byłaby zadowolona gdyby dowiedziała się, że ktoś ją zastępuje- Marek skłamał bez wyrzutów sumienia, Daria wyraźnie mu się narzucała, a on nie był nią zainteresowany dlatego kłamstwo to traktował jak obronę konieczną
- Chcesz iść na poważne biznesowe spotkanie z jakąś modelką, która jest głupsza od kury? Jak to będzie świadczyć o firmie?- Daria nie spodziewała się takich słów od prezesa dlatego też ciężko było jej zapanować nad emocjami
- Daria, to ja jestem w tej firmie od PR-u i nie podważaj moich decyzji, to raz. A dwa nie oceniaj ludzi, których nie znasz.
- Wystarczy że znam ciebie, wybierasz kobiety z najniższej półki gdy możesz mieć...- kogo może mieć Marek już nie usłyszał bo Daria zatrzasnęła za sobą drzwi
- No to ją wkurzyłeś, ale po tym to chyba już ci odpuści- siedzący na kanapie Sebastian dopiero teraz się odezwał- Tylko z kim ty na tą kolację pójdziesz?
- O to to już ty się nie martw. Zostaw mi CV tej Hani a pozostałe możesz zabrać
Po wyjściu Sebastiana Marek zabrał się do ostrej pracy, firma przygotowywała się właśnie do wprowadzenia pierwszej samodzielnej kolekcji Wojtka. Marek musiał więc zadbać o odpowiednią promocję kolekcji, a było to zadanie trudniejsze niż w przypadku kolekcji Pshemko, który posiadał już własną markę i fanki, które czkały na nowe kreacje. Wojtek zdecydował się stworzyć kolekcję sam, a wszelką pomoc ze strony ojca odrzucał. Nie chciał być w branży tylko synem mistrza, ale nie chciał też być porównywany do ojca. Dlatego też swoją kolekcję skierował do zupełnie innej grupy wiekowej. Kolacja na którą Marek był umówiony również dotyczyła kolekcji Wojtka. Punktualnie o szesnastej Marek wyszedł z biura udając się pod adres, który znalazł w internecie, a w którym mieściło się biuro Uli. Miał nadzieję, że tak jak mówił Janek Ula siedzi w pracy do nocy. Gdy wszedł do biura przy wejściu spotkał dwie wychodzące kobiety. Zapytał czy zastał właścicielkę, a one wskazały mu pokój na końcu korytarza. Udał się tam i cicho zapukał, a po usłyszeniu odpowiedzi wszedł
- Dzień dobry pani dyrektor, czy mogę zająć chwilę?- oczy które Ula podniosła z nad komputera były wielkości pięciozłotówki po czy Marek wnioskował, że Ula była pewna, że jego już nigdy nie spotka
- Janek ci powiedział, że tu mnie znajdziesz?- pomimo zaskoczenia Ula potrafiła mówić spokojnym wręcz obojętnym głosem
- Janek jest tak lojalny wobec ciebie, że niczego mi nie powiedział. A ja przychodzę w zupełnie innej sprawie. Szukamy właśnie sekretarki i zgłosiła się do nas Hanna Wysocka, podobno u ciebie pracowała, możesz coś o niej powiedzieć?
- A nie łatwiej było napisać e-mail albo zadzwonić? Po co przyjechałeś?
- Zapytać o Hanię- Marek uparcie trwał przy powodzie, który w rzeczywistości niewiele go interesował
- Pracowała rok, dokładna, sumienna i szybko się uczy. Ale nie znosi monotonii dlatego w księgowości nie wróżę jej przyszłości. Na stanowisko sekretarki nadaje się bardziej, choć to będzie poniżej jej kwalifikacji. To moje zdanie ale oczywiście decyzja należy do ciebie
- Ok, dziękuję- podniósł się z zajmowanego miejsca
- Naprawdę przyjechałeś tylko po to aby zapytać o Hanię?- Ula podejrzewała, że powód wizyty Marka jest zupełnie inny. Choć podejrzewała o co mu chodzi chciała usłyszeć to od niego aby móc śmiało powiedzieć, że związkiem zainteresowana nie jest. Chciała to mieć już za sobą bo Marek sprawiał wrażenie upartego w dążeniu do swoich celów
- Może pójdziesz ze mną jutro na kolację?
- Marek ja nie szukam faceta
- To będzie kolacja biznesowa- pośpieszył z wyjaśnieniami- Robimy teraz taki wspólny projekt ze znaną marką sklepową, umówiony jestem na podpisanie umowy jutro przy kolacji. On będzie z żoną, a ja potrzebuję osoby towarzyszącej. Pomyślałem, że tym razem to ty możesz mnie uratować - Ula nie zastanawiała się długo. Pamiętała jak się czuła gdy to ona nie miała z kim iść na wesele. On wtedy ją uratował i mimo tego, że wtedy nie wyprostował pomyłki jaka miała miejsce to była mu wdzięczna za to, że z nią poszedł na wesele i sprawił, że tak dobrze się na nim bawiła.

Następny dzień dla Uli zapowiadał się bardzo spokojnie. Było już po dwudziestym, a więc wszystkie firmy rozliczające się w postaci ksiąg rachunkowych były już obsłużone, a dokumenty wysłane do skarbówki. Teraz był czas na dziesięć dni wytchnienia. Z pracy wyszła razem ze swoimi pracownicami kilka minut po szesnastej i pojechała do swojego mieszkania przygotować się na kolację. Choć miała to być tylko kolacja chciała wyglądać dobrze, tak aby prezes domu mody nie musiał się wstydzić za jej stylizację. Marek przyjechał punktualnie o godzinie osiemnastej, a następnie pojechali do restauracji w której Marek był umówiony. Mieli jeszcze trochę czasu do przyjścia Drzewieckiego ale żadne z nich nie lubiło się spóźniać dlatego woleli być wcześniej niż za późno.
- Ula dziękuję ci, że zgodziłaś się ze mną przyjść, gdyby nie ty to byłbym skazany na porażkę
- Ty pomogłeś mi ja pomogę tobie. Potraktuj to jak wyrównanie rachunków- nawet nie spostrzegli jak szybko upłynął im czas oczekiwania na biznesmena. Kolację można było zaliczyć do udanych, dokumenty zostały podpisane a nie było też tak drętwo jak spodziewała się Ula. Marek opowiadał cały czas o kolekcji, o tym jak bardzo jest wyjątkowa oraz zachwalał talent Wojtka i Pshemko. Swoimi opowieściami nawet samą Ulę przekonał o niezwykłości kolekcji o czym powiedziała Markowi po wyjściu Drzewieckich
- Powinieneś pracować w reklamie. Tak opowiadałeś o tej kolekcji, że nawet ci uwierzyłam- rzekła popijając czerwone wino
- Ja nie kłamałem, Wojtek naprawdę odziedziczył talent po ojcu, a jego kolekcja będzie równie dobra co mistrza. Zresztą sama możesz się przekonać, musimy tylko pojechać do firmy- Ula zgodziła się chętnie czym zarówno Marek jak i ona sama była zaskoczona.
Jeszcze większym zaskoczeniem dla Marka był fakt, że podczas oglądania strojów Ula zapytała czy może przymierzyć chociaż jedną kreację. Pomimo zaskoczenia prezes zgodził się, a Ula ukryła się za parawanem w celu zmiany stroju. Problem napotkała jedynie z zapięciem suwaka który był na plecach, a w tym chętnie pomógł jej sam prezes. Zapach jego perfum i dotyk jego dłoni sprawił, że przypomniała sobie oczepiny na weselu i ich pocałunek. W tej chwili zapragnęła to powtórzyć.


piątek, 4 maja 2018

Samotni w stolicy 6

Marek od kiedy tylko wszedł do firmy nadrabiał zaległości w bieżących sprawach. A trochę się tego nazbierało przez tydzień. Nie miał też sekretarki co bardzo sprawę utrudniało. Violetta jaka była to była, ale przynajmniej była. Odbierała telefony, sortowała korespondencję, a także dobrze sprawdzała się w roli ochroniarza, który pilnował aby nikt Markowi w pracy nie przeszkadzał. Gdy pracowała Marek nie doceniał jej obecności, ale gdy odeszła na macierzyński dopiero wtedy zauważył jak bardzo mu jej brakuje.
- Ania powiedziała że już jesteś- Sebastian bez pukania wtargnął do gabinetu przyjaciela
- No jestem i próbuje pracować, a co chwilę ktoś mi przerywa!- Marek zareagował złością na kolejną w ciągu godziny wizytę kogoś kto czegoś od niego chciał- Potrzebuję Violetty
- Violki to potrzebuje nasz syn, tobie mogę znaleźć inną sekretarkę
- Ok. Tylko błagam niech to będzie szczęśliwa mężatka albo lesbijka- rzekł błagalnym tonem
- Co Daria dała ci popalić podczas wyjazdu?- Marek pokiwał tylko głową- A właściwie to dlaczego ty jej nie chcesz? Młoda, piękna, mądra, zna się na swojej pracy
- No właśnie zna się na swojej pracy. Pracuje w mojej firmie na wysokim stanowisku. Gdyby coś nam się nie udało byłaby kolejną kobietą, która za nasz nieudany związek odegrałaby się na firmie. Ja się już nie bawię w romanse z osobami z branży
- No tak, Ula pewnie nie z branży- Marek na uwagę przyjaciela nie zareagował- A tak w ogóle to czym się ta twoja Ula zajmuje?
- Nie moja to raz a dwa to nie wiem- Sebastian już chciał zadać kolejne pytanie ale Marek go ubiegł- Jesteś w pracy więc zajmij się pracą a nie moim życiem prywatnym. Daj też pracować innym- Sebastian wyszedł z gabinetu przyjaciela tak jak go o to prosił przyjaciel a Marek zamiast w pracy pogrążył się we własnych myślach
Moje życie prywatne nie istnieje a Sebastian cały czas chciałby omawiać ten temat. Jeszcze w każdej kobiecie widzi kandydatkę na moją partnerkę. Cały czas opowiada że chciałby abyśmy obaj chodzili z dziećmi na spacery i tak dalej. Rodzice też tylko czekają na synową i wnuki. A to nie jest takie proste. Oczywiście mogę związać się przykładowo z taką Darią, ale ona jest taka banalna, oczywista. A Ula jest inna. Tylko jak mam się z nią skontaktować?
Korytarzem w tym momencie przechodził w stronę pokoju socjalnego Janek a Marek widząc go również zapragnął kawy mimo że jedną miał już na swoim biurku
- Cześć Janek- Marek radosny zawitał do pokoju socjalnego- Jak tam ci się u nas pracuje?
- Dzień dobry szefie- Janek zachowywał się zdecydowanie bardziej powściągliwie niż jego pracodawca
- Byliśmy już przecież na ty to po pierwsze a po drugie w tej firmie wszyscy mówią sobie po imieniu. Nie zauważyłeś tego przez te dwa tygodnie?- Janek nie odpowiedział na to dość retoryczne pytanie tylko przeszedł na bardziej nieformalne tony
- Jestem ci bardzo wdzięczny za to, że mnie zatrudniłeś
- Trzeba sobie pomagać w potrzebie- Marek uśmiechnął się przyjacielsko i uznał że teraz jest właściwy moment aby nawiązać do swoich potrzeb-  A właśnie a pro po potrzeb. Czy mógłbyś mi podać nowy adres Uli?
- Jaki nowy adres?- Janek był szczerze zaskoczony
- Byłem dzisiaj przypadkiem pod jej blokiem ale jej nie spotkałem, samochodu również nie było. A jej sąsiad powiedział, że się wyprowadziła
- Ula mieszka tam gdzie mieszkała. Ale zbliża się dwudziesty więc całe dnie przesiaduje w firmie, pewnie dlatego jej nie spotkałeś. Lepiej zadzwoń i się umów
- No właśnie nie mam numeru, może mógłbyś mi podać- Marek już sięgał po swój telefon aby móc zapisać telefon do znajomej
- Ja jestem ci naprawdę bardzo bardzo wdzięczny za tą pracę, ale muszę zapytać Uli czy mogę dać ci ten numer. Zrozum to moja siostra
- Jasne rozumiem. To może jutro wrócimy do tematu- Janek zgodził się na taki układ i obaj wrócili do pracy. Marek nie miał pretensji do chłopaka za taki obrót spraw, sam pewnie postąpiłby podobnie. Był pewny, że następnego dnia ten numer dostanie. Przecież zatrudnił jej brata a na weselu sama mówiła że brat jest dla niej bardzo ważny. Wątpliwości pojawiły się dopiero wieczorem kiedy dłużej myślał o tej sytuacji oraz o ostatniej rozmowie z Ulą. To była silna i niezależna kobieta co zauważył już podczas spotkania w parku. A kiedy próbował jej wytłumaczyć pomyłkę jaka zaszła przekonał się także że ta piękna kobieta jest także bardzo uparta.

Ula w tym czasie żegnała swojego niezapowiedzianego gościa, którego musiała gościć ze względu na swoich rodziców, którzy nie wykazali się taką samą lojalnością wobec córki co jej brat, dzieląc się jej adresem z mężczyzną który tego adresu miał nigdy nie poznać.
Co on sobie w ogóle wyobraża? Przychodzi tu aby się pożegnać. Ja już się z nim dawno pożegnałam i to czy będzie mieszkał w Warszawie czy w Bostonie nie ma dla mnie żadnego znaczenia. 
Może chciał się pochwalić tym stażem? Przecież wiem że jest dobrym kardiologiem, sama go znalazłam dla taty. A tymi swoim tekstem "Tym razem nic mnie już tu nie trzyma" wyraźnie nawiązał do tamtej propozycji którą otrzymał dwa lata temu. Wtedy zrezygnował ze względu na mnie, nie chciał się rozstawać. Ale ja go nie prosiłam o takie poświęcenie, sam zdecydował. A teraz robi mi jakieś wyrzuty. To on wszystko zepsuł. A rodzice jak zwykle są po jego stronie, przecież prosiłam aby nie rozmawiali z nim na mój temat. To oczywiście musieli zrobić po swojemu. Oni lepiej wiedzą co dla mnie jest dobre. 
Złość Uli coraz bardziej rosła, ale jej rozmyślania przerwał telefon od Janka. Odebrała w nadziei, że brat oderwie ją od myślenia o swoim byłym.
- Cześć braciszku! Co tam u Ciebie? Jak tam w pracy?- zapytała radosnym tonem 
- Dzwonię właśnie w sprawie pracy- zawahał się na chwilę- Marek prosił mnie dzisiaj o twój numer
- Nie życzę sobie abyś ty i rodzice wtrącali się w moje życie i rozdawali moje adresy i telefony na prawo i lewo. Nie chcę mieć z nimi kontaktu! Czy nie możecie tego uszanować?- Janek nie spodziewał się takiego wybuchu ze strony siostry, ale z jej słów wnioskował, że już nim zadzwonił ktoś podniósł jej ciśnienie
- Nie dałem mu tego numeru!- rzekł na tyle głośno aby przekrzyczeć siostrę- Powiedziałem, że muszę cię zapytać 
- I dobrze zrobiłeś- ulga była wyraźnie słyszalna- Nie dawaj mu żadnych danych kontaktowych do mnie. W ogóle z nim o mnie nie rozmawiaj
- Siostra zastanów się może chociaż- Janek chciał mimo wszystko przekonać Ulę do zmiany decyzji- To mój szef. Zlitował się nade mną i dał mi pracę. Głupio mi tak mu teraz odmawiać, bo widać że mu zależy
- Słuchaj nie mogę teraz rozmawiać bo ktoś puka do drzwi. Cześć- Janek miał wrażenie że Ula chciała go tylko spławić i skłamała z tym pukaniem, ale akurat to było prawdą. Zapowiadało się na to, że do Uli zawitał kolejny gość którego się nie spodziewała, choć podejrzewała kto to może być. Gdy otworzyła drzwi jej podejrzenia się tylko potwierdziły. Paweł, sąsiad z góry co jakiś czas zaglądał do niej z odwiedzinami pod jakimiś głupimi pretekstami
- Mogę wejść, mam ważną wiadomość- Ula niechętnie wpuściła mężczyznę do mieszkania. A gdy już zajęli wygodne miejsca w malutkim pokoju który pełnił rolę salonu w mieszkaniu Uli Paweł postanowił pochwalić się powodem dla którego przyszedł
- Dzięki mnie od dzisiaj już nie będzie nachodził cię ten wariat- rzekł z dumą
- Jaki wariat?
- Ten facet który jakiś czas temu próbował się do ciebie dobierać, kłóciliście się wtedy. Mówiłaś że nie chcesz go widzieć ale on nie posłuchał. Przyjeżdżał potem codziennie pod blok i czekał na ciebie, czasami to nawet z godzinę stał. Ale miał pecha bo czasami było tak że akurat gdy on odjeżdżał to ty wracałaś. Chciałem ci o tym powiedzieć wcześniej ale on wtedy sobie odpuścił i przez tydzień nie przyjeżdżał. A dziś rano znowu się pojawił, właściwie tuż po tym jak pojechałaś do pracy. A ja wracając ze spaceru z psem powiedziałem mu że się wyprowadziłaś. Dzięki mnie będziesz już miała spokój. To co chyba jakaś herbatka mi się należy?
- Nic ci się nie należy!- Ula ponownie tego wieczoru wybuchła- Po co się wtrącasz w nie swoje sprawy? Prosił cię ktoś o pomoc? Nie! Więc przestań wprowadzać moich znajomych w błąd. To że raz się z nim pokłóciłam nie oznacza, że możesz go okłamywać.

sobota, 7 kwietnia 2018

Samotni w stolicy 5

Od czasu wesela minął już ponad tydzień a Ula nie potrafiła zapomnieć tego co się na weselu i po weselu wydarzyło. Nie potrafiła wyrzucić Marka z głowy, mimo że bardzo się starała. Była zła za jego kłamstwo, ale też żałowała, że uciekła o świcie z pokoju nie dając mu możliwości wytłumaczenia się. Gdy przypadkiem znalazła plik wizytówek Marka Dobrzańskiego, prezesa domu mody Dobrzański Fashion a następnie sprawdziła w internecie jak wygląda Marek wszystko stało się jasne. Marek skłamał i nic nie miało znaczenia. Ale przez ten tydzień cały czas starała się znaleźć jakieś logiczne wytłumaczenie jego zachowania. Nic nie przychodziło jej do głowy. W środowe popołudnie wracając z pracy do mieszkania spotkała go na parkingu przed blokiem. Siedział w swoim samochodzie i ewidentnie czekał na nią. Gdy tylko ją zauważył wybiegł i dogonił ją zanim zdążyła wejść do bloku
- To nie tak jak myślisz. Nie okłamałem cie- omijając powitanie przeszedł do konkretów
- A co masz dwa imiona?- zapytała ze spokojem
- Ja ci się nigdy nie przedstawiałem, to ty nazwałaś mnie Danielem a ja jedynie nie zaprzeczyłem
- W mailu podałeś to imię- nadal starała się grać obojętną
- To nie ja napisałem do ciebie maila. Nie ze mną byłaś umówiona, ale tam wtedy w parku najpierw nie pozwoliłaś mi dojść do słowa. A potem jak już odpowiedziałaś wszystko to pomyślałem czemu nie, mogę iść na wesele. Chciałem ci pomóc.
- Jak zwykle to ja jestem wszystkiemu winna. Ty jedynie chcąc mi pomóc nie powiedziałeś prawdy a wszystko to dla mojego dobra- nie potrafiła już rozmawiać ze spokojem, Marek swoim tłumaczeniem tak bardzo przypominał jej Piotra- Jesteś beznadziejny jak każdy facet, zawsze musi być na twoje. Zawsze to ja jestem winna, wy zawsze niewiniątka
- Ula, nie przesadzaj- próbował dotknąć jej ramienia ale zrobiła krok w tył- Czy moje imię ma aż tak wielkie znaczenie?
- Nie powiedziałeś mi prawdy, jak ja mam ci ufać?- schylił głowę, bo nie miał na to kontrargumentu-  Poza tym, miałeś być tylko znajomym na to jedno wesele. Nie mam czasu ani ochoty na kontynuowanie znajomości z tobą.
- Na weselu odniosłem inne wrażenie- Marek zbliżył się do kobiety i delikatnie dotkną dłonią jej policzka, przypominając jej tym samym chwile spędzone na osobności
- Przestań- odsunęła twarz na bok- Tamten pocałunek nic dla mnie nie znaczył, ja już o nim zapominałam i ty też zapomnij- Marek ponownie tak jak podczas oczepin niespodziewanie wpił się w jej usta. Zakończenie tego pocałunku było jednak zupełnie inne. Tym razem został odepchnięty przez kobietę. A sąsiad Uli, Paweł który przyglądał się ich rozmowie od początku w tym momencie uznał, że powinien wkroczyć. 
- Ula, może w czymś pomóc? Ten mężczyzna ci się naprzyksza?
- Obaj dajcie mi święty spokój. Jeden gorszy od drugiego

Ula starała się przynajmniej raz w miesiącu odwiedzać rodziców, dlatego w ostatnią niedzielę miesiąca zawitała do domu w Rysiowie. Magda zajęta była przygotowaniem obiadu a Józef naprawiał w łazience pralkę, która ze względu na swą leciwość psuła się. Jako że widzieli się po raz pierwszy od czasu wesela, Magda zrobiła córce kawy a następnie rozpoczęła spytki. Kim jest Daniel, jak się poznali, ile się znają. Pytania zdawały się nie mieć końca dlatego gdy Magda wysyłała Janka do sklepu Ula stwierdziła, że ma ochotę na spacer i przejdzie się razem z bratem
- Jak tam twoje poszukiwania pracy? Są jakieś efekty?- zagadnęła gdy tylko wyszli poza furtkę
- Brak, wszyscy szukają kogoś z doświadczeniem co najmniej pięcioletnim. Wysyłałem CV już chyba wszędzie. Zero efektów, zaczynam myśleć o wyjeździe za granicę. Może tam coś znajdę. Może być nawet nie w zawodzie. Ważne aby były z tego jakieś konkretne pieniądze. Nie mogę całe życie mieszkać z rodzicami. No wiesz, chciałbym związek z Kingą pchnąć na kolejny etap
- Przecież to już omawialiśmy. Kinga nie chce wyjeżdżać. Chcesz ją tutaj zostawić? 
- Wiem, ale Kinga ma pracę u ciebie w firmie a ja jestem bezrobotny. Mam już dosyć docinek ojca Kingi. Mam umówioną na poniedziałek rozmowę w Dobrzański Fashion ale pewnie zakończy się tak jak wszystkie- Ula po usłyszeniu nazwy firmy wiedziała, że jej tajemnica wyjdzie na jaw i lepiej aby Janek dowiedział się od niej niż miałby palnąć jakąś głupotę na rozmowie kwalifikacyjnej 
- Przecież to dom mody, co ty tam miałbyś robić?
- Jak w każdej firmie potrzebny jest ktoś do obsługi systemu i prowadzenia strony internetowej. Oferują całkiem niezłe wynagrodzenie a do tego prywatna opieka medyczna, karnety na siłownię, basen. Gdyby się udało to naprawdę byłbym szczęśliwy i może Matysiak wreszcie by mi odpuścił
- Chyba powinieneś o czymś wiedzieć zanim tam pójdziesz. Prezesem jest Marek Dobrzański, którego ty już poznałeś na weselu jako Daniela. Szukałam faceta na wesele przez internet, umówiłam się z jakimś Danielem w parku ale spóźniłam się na to spotkanie. Jak dotarłam to Daniela już nie było a Marka, który samotnie siedział na ławce z automatu wzięłam za Daniela. Jego prawdziwe personalia poznałam po weselu . Ja z Markiem już nie mam kontaktu więc myślę że nasza znajomość nie będzie miała wpływu na twoje zatrudnienie.
- Powiem ci siostra, że takich rzeczy to się po tobie nie spodziewałem
- Tylko nikomu nie wypaplaj, a już zwłaszcza rodzicom. 



- Fajnie że jeszcze cię złapałem- Sebastian dogonił przyjaciela na firmowym korytarzu- Dzisiaj spotkałem się z kilkoma kandydatami na miejsce Patryka. I powiem ci, że jest w czym wybierać, ale nie chcę robić tego sam. Informatyk to nie modelka na jeden pokaz. Ważna decyzja i ty jako prezes powinieneś ją podjąć
- Seba wiesz, że ci ufam. Wybierz tego którego ty uważasz za najlepszego
- Ja wybrałem trzech kandydatów a ty musisz wybrać z pośród nich- wcisnął w ręce przyjaciela czarną teczkę z dokumentami wybranych przez siebie kandydatów. Marek chcąc mieć to za sobą otworzył teczkę i ujrzał CV chłopaka, którego znał
- Jan Cieplak- przeczytał na głos- Zatrudnijmy tego
- Zaraz, zaraz. Nawet nie przejrzałeś innych kandydatur- Sebastian próbował protestować
- Zatrudniamy Janka, znam go i chcę dać mu szansę- oddał teczkę przyjacielowi- To jest moja ostateczna decyzja 
- Skąd go znasz?- zaciekawił się blondyn
- To brat mojej znajomej
- Nic nie mówiłeś o żadnej Cieplak- Sebastian dalej dociekał
- Seba, odkąd urodziło ci się drugie dziecko to ja o niczym nie mogę ci powiedzieć bo cały czas jesteś zajęty. A jak już rozmawiamy to tylko nawijasz o Wiktorku i Aurelce 
- Przy takich maluchach jest multum pracy a ja nie mogę wszystkiego zwalać na Wiolkę. Siedzi cały dzień w domu więc jak już wracam z pracy to muszę ją jakoś odciążyć. Wiktorka cały czas dręczą te kolki, trzeba go cały czas nosić- Marek przewrócił oczami co zauważył Sebastian- Zresztą, sam zobaczysz jak to jest jak będziesz miał własne dzieci
- Do tego trzeba dwojga a ja nie mam kandydatki na matkę
- W firmie jest pełno kobiet
- Ty chyba oszalałeś- brunet nie krył wzburzenia- Mój syn połowę genów odziedziczy po matce, a więc musi to być kobieta inteligentna, mądra, wykształcona a zarazem piękna. Nie jakaś zwykła modelka jakich tu pełno 
- Jak żeniłeś się z Klaudią to miałeś inne zdanie na ten temat
- Dorosłem i zmieniłem priorytety. Na szczęście nie mamy dzieci, bo byłyby równie ograniczone umysłowo co Klaudia

wtorek, 20 marca 2018

Samotni w stolicy 4

Droga na Podlasie mijała im w przyjemnej atmosferze, na rozmowach na błahe tematy, które nic nie wnosiły do bliższego poznania. Marek nie był chętny do pokazania swojej prawdziwej twarzy, a dokładniej mówiąc do zdradzenia prawdziwego imienia. Dla Uli jednak jedna sprawa nie dawała spokoju, ale też nie chciała być wścibska.
- To twoje auto?- zapytała, niespodziewanie o kwestię, która męczyła ją odkąd tylko zobaczyła go pod swoim blokiem
- Tak, lubię sportowe szybkie auta
- Fajnie-zawahała się na moment aby dalej kontynuować- Ale tanie to one nie są- dodała
- Jakość kosztuje- odparł zdawkowo nie chcąc zagłębiać się w ceny rynkowe samochodów, ale gdy odwrócił głowę w stronę partnerki zauważył, że coś ją gryzie- Chcesz o coś zapytać?- powiedział nim zdążył pomyśleć, że jej pytanie może być dla niego niewygodne
- Czym się zajmujesz, że stać cię na takie auta?
- Sprzedaję ubrania
- To chyba dużo ich sprzedajesz?- dalej drążyła temat. W jej głowie pojawiło się pytanie czy legalnie można zarobić aż tyle pieniędzy na handlu ubraniami. Jej biuro obsługiwało kilka sklepów z odzieżą, różnego rodzaju ale żaden z nich nie miał aż takich przychodów aby móc pozwolić sobie na nowe, sportowe auto.
- Nie liczy się ilość ale jakość- chciał zakończyć temat swojej firmy dlatego zaproponował nowy z nadzieją, że Ula chętnie opowie coś o swoich bliskich- Powiesz coś o dzisiejszych nowożeńcach? 
- Pana młodego nie znam, widziałam go tylko kilka razy, ale nawet z nim nie rozmawiałam. A panną młodą jest Iwona, córka siostry mojej mamy. Pięć lat młodsza ode mnie, świeżo po studiach. Absolwentka pedagogiki. Nie znalazła pracy w przedszkolu więc postarała się o własne dziecko. Zaszła w ciążę, a dzięki temu dostała pierścionek. To jest historia miłości dwojga ludzi, którzy dzisiaj w kościele będą ślubować sobie miłość i wierność.... Będziemy świadkami kolejnego kłamstwa-dodała po chwili
- A skąd wiesz, że to kłamstwo? 
- Bo znam Iwonę. Gdy byłyśmy dziećmi spędzałyśmy razem wakacje u dziadków na wsi. Iwona i jej dwie starsze siostry zawsze twierdziły, że marzą o mężu, dzieciach i ciepłych kapciach. A na ślubie u Karoliny starszej siostry Iwony, dzisiejsza panna młoda zapowiedziała, że nie zamierza czekać do trzydziestki ze ślubem i w odpowiednim czasie weźmie sprawy w swoje ręce. Jak to usłyszałam wiedziałam co planuje, a Karol dał się wrobić.
- Nie lubisz Iwony, prawda?
- Nie lubię osób, które dziecko traktują jak kartę przetargową. Jest dziecko musi być i ślub. Nie można budować szczęścia na kłamstwie, bo ono zawsze kiedyś wychodzi na jaw. I wtedy niszczy wszystko- pokiwał tylko głową ze zrozumieniem.

- Ślub w zamku ale to romantyczne- powiedział z ironią, gdy zaparkował przed budynkiem zbudowanym na kształt zameczku. Wysiadając z samochodu rozglądał się po okolicy. Duży parking a dalej trawnik z elementami dekoracyjnymi. W oddali dostrzegł także wieże kościoła
- Ślub będzie w parafialnym kościele oddalonym o 10 kilometrów, a wesele będzie tu, w zameczku- pośpieszyła z wyjaśnieniami - Największa i najdroższa sala bankietowa w okolicy. Zastaw się a postaw się!- zakończyła swoją mowę gdy weszli do hotelu. Przy recepcji zauważyła swoją rodzicielkę
- Mamo poznaj Daniela. A to moja mama- przedstawiła ich sobie wzajemnie ale widziała że pomimo wielkiego uroku Marka nie zdobył sympatii matki. Po zameldowaniu się brunet zabrał obie walizki i ruszył ku schodom, dając chwilę kobietom na rozmowę
- Myślałam, że przyjedziesz z Piotrem- powiedziała gdy tylko Daniel znikł z pola widzenia
- Nie, mamo. Piotra w moim życiu już nie ma i nigdy więcej nie będzie. Zapamiętaj to proszę.- próbowała nie pokazywać emocji, choć gdy słyszała to imię coś się w niej budziło. Nie była pewna czy to miłość którą darzyła Piotra czy może złość i żal za to co zrobił.
Weszła do pokoju w którym Marek już zdążył się rozgościć. Musieli niestety nocować w tym samym pokoju bowiem w zameczku było ich tylko kilkanaście, i nie wystarczyłoby dla wszystkich zaproszonych gości. Od razu zabrała się za przygotowania do uroczystości, tego wieczoru zamierzała wyglądać zjawiskowo i jeszcze lepiej się bawić. 

Moment składania przysięgi ślubnej był dla Uli trudny. Był to pierwszy ślub na jakim była od czasu rozstania z Piotrem. Dotąd zawsze w tym momencie na ślubach wyobrażała sobie siebie, jak to ona składa taką przysięgę Piotrowi. Było to naturalne, przecież kilka lat nosiła pierścionek zaręczynowy a ślub był tylko kwestią czasu. W jej głowie pojawiły się wątpliwości: Może za długo czekałam ze swoim ślubem, może Piotr miał rację? Może gdybym nie była tak pochłonięta swoją pracą?- podniosła głowę i ujrzała wpatrzonego w nią bruneta- Czasu nie cofnę a intryg i kłamstw Piotrowi nie wybaczę. Muszę iść dalej... bez Piotra. 

Wesele trwało w najlepsze a Ula dziękowała opatrzności, za to że to właśnie Daniel zgłosił się aby jej towarzyszyć. Brunet swoim wrodzonym urokiem zdobył sympatię jej ciotek a młodsze kobiety próbowały nawet go uwieść. Każda chciała zatańczyć z tym przystojniakiem, a on dość niechętnie rozstawał się z Ulą. Mimo, że kobieta nie prosiła go o udawanie jej partnera życiowego, on właśnie tak się zachowywał. Wszystkim kobietom dawał do zrozumienia, że dla niego liczy się już tylko jedna kobieta, a Ula nie prostowała plotek jakie powstawały na sali. Mężczyzna był świetnym tancerzem dlatego razem z Ulą praktycznie nie schodzili z parkietu. Świetnie bawili się zarówno przy szybkich piosenkach ale gdy puszczane były wolniejsze również potrafili dopasować się do rytmu. W przerwach pomiędzy tańcami najchętniej para rozmawiała z bratem Uli i jego dziewczyną. Mimo że Janek i Kinga byli sporo młodsi bo dopiero co skończyli studia, to potrafili znaleźć wspólne tematy. Ula była bardzo zżyta z bratem, dlatego gdy zobaczyła że Daniel traktuje jej brata jako równoprawnego rozmówcę była szczęśliwa. Piotr na Janka zawsze patrzył z wyższością, traktując go jak dziecko, wyśmiewał też jego kierunek studiów, mówiąc, że na komputerach zna się każdy. 
Nadszedł czas na obowiązkowy element każdego wesela a więc oczepiny. Zabawę rozpocząć miał rzut welonem przez pannę młodą w stronę panienek. A która z nich owy welon złapie jako pierwsza z kobiet obecnych na sali wyjdzie za mąż. Ula w zabawie barć udziału nie zamierzała, ale została zaciągnięta tam przez Kingę, która na welon już miała ochotę. Muzyka została puszczona a panienki tańczyły w kółku. Nagle welon został rzucony i wpadł w ręce kogoś, kto się tego zupełnie nie spodziewał. Ula welon chciała oddać Kindze ale spotkało się to ze sprzeciwem wodzireja. Tak więc welon został wpięty we włosy Uli a zabawa toczyła się dalej. Tym razem tańczyli mężczyźni w nadziei na złapanie muchy, która wybrać miała kawalera który ożeni się z Ulą. Janek w zabawie nie brał udziału a Marek miał wielką motywację aby tą muchę złapać. Dlatego gdy mucha została rzucona on również rzucił się w tamtą stronę, tracąc przy tym równowagę i lądując na twardej posadzce. Mimo bólu łokcia na który upadł był szczęśliwy, że mucha jest jego. Zdjęto jego krawat i założono mu zdobytą muchę a następnie rozpoczęto śpiewanie "Gorzka wódka" Przyszłym młodym jak ich nazwano nie spieszyło się jednak do słodzenia. Wtedy zmieniono płytę i rozpoczęto śpiew "On jest temu winien pocałować ją powinien". Dla Marka to było za dużo. Prawą ręką przyciągnął Ulę do siebie a lewą dłonią przytrzymał jej szyję tak aby nie wyrwała się bo tego się obawiał. Gdy ich usta się złączyły oboje zapomnieli gdzie są i o tym że jest to pocałunek jedynie pokazowy. Opanowali się dopiero gdy usłyszeli głośne brawa. Fotograf zrobił im jeszcze na koniec pamiątkowe zdjęcie a następnie podziękowano im za zabawę. 

Po emocjonującej zabawie wyszli na zewnątrz aby się przewietrzyć. Po raz pierwszy od czasu poznania nastała po między nimi niezręczna cisza, którą gdy byli już przy fontannie przerwała Ula
-  Jak się bawisz?- zapytała, bo nie chciała trwać dłużej w tej ciszy a nic mądrzejszego też nie przychodziło jej do głowy
- W twoim towarzystwie wspaniale- uśmiechnął się pokazując dołeczki a ona dopiero teraz zwróciła uwagę na ten uśmiech. Marek w tym czasie zdjął swoją marynarkę i okrył ramiona Uli ponieważ zauważył jej gęsią skórkę- Piękną noc dzisiaj mamy
- To prawda
- Patrz- pokazał ręką kierunek w którym chciał aby spojrzała- Spadająca gwiazda, pomyśl życzenie- kobieta nie myśląc długo zaczęła się śmiać
- Naprawdę wierzysz w takie rzeczy?- zapytała z uśmiechem na twarzy
- Może coś w tym jest skoro z pokolenia na pokolenie przekazywane są takie sposoby. Może to działa. Nie chodzę do wróżki, nie wydaję pieniędzy aby poznać przyszłość. Ale wypowiedzenie życzenia przy spadającej gwiazdce nic nie kosztuje. Nic nie tracę
- Może mi jeszcze powiesz, że wierzysz, że niedługo wyjdę za ciebie za mąż?- na to pytanie nie zdążył jednak odpowiedzieć