niedziela, 2 grudnia 2018

Samotni w stollicy 12

        Pierwsze dni z małym dzieckiem w domu nie należały do najłatwiejszych. Chwilami Ula zastanawiała się nawet czy podjęła dobrą decyzję zgadzając się na przeprowadzkę do Marka, a tym samym  rezygnując z przeprowadzki do rodziców. Antoś był taki malutki, a ona nie miała jak dotąd żadnego doświadczenia w opiece nad tak małym dzieckiem. Ostatnim noworodkiem jakiego trzymała na rękach był jej brat, który teraz jest już dorosłym mężczyzną.  W szkole rodzenia uczono ich jak postępować z dzieckiem, ale jednak lalka to nie dziecko. Dodatkowo po cesarskim cięciu wszystko ją ciągnęło, doświadczyła też burzy hormonalnej. Marek starał się pomagać jak tylko mógł, wziął urlop i całe dnie spędzał w domu. Wstawał w nocy gdy Antoś płakał, przewijał albo zwyczajnie podawał go Uli aby mogła nakarmić malca. Babcie regularnie odwiedzały młodych rodziców oferując im swą pomoc. Z każdym tygodniem było coraz łatwiej, Antoś był spokojnym dzieckiem, a Ula powoli odzyskiwała siły.
- Antoś śpi- powiedziała wchodząc do kuchni, gdzie czekał na nią Marek z kolacją- Zawsze zasypia przy karmieniu
- To teraz ty musisz zjeść bo nie będziesz miała siły aby go karmić- mówiąc to podawał jej talerz z sałatką. Po zjedzonej kolacji i posprzątaniu w kuchni oboje przenieśli się do salonu, Marek sprawdzał pocztę, a Ula czytała książkę o opiece nad dzieckiem. 
- Jutro Antoś będzie miał już miesiąc- Ula zagadnęła do Marka przypominając wydarzenia sprzed miesiąca
- Szybko zleciało, prawda?- Marek również delikatnie się uśmiechnął na wspomnienie tych pięknych chwil
- Chyba czas wrócić do poprzedniego życia
- To znaczy?- Marek popatrzył z niepokojem na matkę swojego dziecka
- Musisz wrócić do firmy, jesteś prezesem i pewne decyzje powinieneś podejmować sam. Nie możesz wszystkim obarczać pracowników. Ja czuję się już lepiej i myślę, że poradzę sobie z Antkiem. Zawsze mogę poprosić też o pomoc jedną z babć, obie chętnie pomogą. O moim powrocie do pracy na razie nie ma mowy ale chciałabym wrócić do swojego mieszkania
- Dlaczego?- tylko tyle zdołał powiedzieć, właśnie padły te słowa których najbardziej się obawiał przez ten miesiąc
- Zgodziłam się tu zamieszkać tylko na jakiś czas, do momentu aż będę w stanie sama zająć się małym. Muszę tylko kupić wszystkie potrzebne rzeczy do mojego mieszkania i poinformować Janka, o tym, że będą musieli się z Kingą wyprowadzić- Marek nie pozwolił jej dokończyć
- Proszę nie rób tego, nie zabieraj mi Antka- prosił głosem małego dziecka, które chce lizaka w sklepie
- Marek, ja ci go nie zabieram, możesz nas odwiedzać nawet codziennie.
- Nie chcę być tatą na godziny. Chcę wstawać do niego w nocy, kąpać go, wychodzić na spacery- widział, że Ula się zastanawia- Dlaczego chcesz się wyprowadzić? Źle się tu czujesz? A może ja coś zrobiłem?- Ula zastanawiała się przez moment jak ma odpowiedzieć na to pytanie
- Nie chcę udawać szczęśliwej rodzinki. Wszyscy odbierają nas jako zakochaną parę z dzieckiem, a przecież tak nie jest. Nie jesteśmy parą i nie będziemy
- Naprawdę to takie ważne jak odbierają nas inni? A może ty się boisz że naprawdę stworzymy taką rodzinkę?- widział, że trafił w sedno- Gwarantuję ci nietykalność. Zostańmy parą przyjaciół, którzy mają razem dziecko, bez podtekstów. Nie chcesz mnie, trudno. Już się z tym pogodziłem, ale pozwól mi być tatą na pełny etat. Chcę w pełni uczestniczyć w życiu naszego dziecka- mówił podkreślając słowo "naszego"
- Daj mi czas, muszę to jeszcze raz przemyśleć- ta odpowiedź dała Markowi nadzieję, bo nawet jeśli Ula zdecyduje się wyprowadzić to tą rozmową kupił sobie kilka dni, a te kilka dni przy tak małym dziecku były bardzo ważne. Antoś zmieniał się z dnia na dzień, a on nie chciał niczego przegapić. Ula poszła na górę do swojego pokoju w którym stało łóżeczko. Antoś nadal spał a ona siadając przy łóżeczku myślała o rozmowie, którą właśnie odbyła. Miała mętlik w głowie i kompletnie nie wiedziała co ma zrobić. Z decyzją postanowiła wstrzymać się kilka dni, nie chciała podejmować jej pochopnie. 
       Następnego dnia z rana Marek pojechał do firmy, a Ula zajęła się domowymi obowiązkami. Do rozmowy nie wracali, Marek nie pytał, bo bał się usłyszeć niesatysfakcjonującą dla niego decyzję Uli, a Ula tematu nie zaczynała bo każdego dnia zastanawiała się czy zostając w domu Marka postępuje słusznie. Żyli jak prawdziwa rodzina, ona zajmowała się domem i Antkiem, Marek chodził do pracy, a po pracy pomagał w opiece nad synem. Ula przynajmniej raz w tygodniu starała się choć na chwilę zajrzeć do swojej firmy, co Marek rozumiał i starał się jej to ułatwiać zajmując się w tym czasie Antkiem. Powoli stawali się dla siebie przyjaciółmi, którzy razem wychowują dziecko.