piątek, 4 maja 2018

Samotni w stolicy 6

Marek od kiedy tylko wszedł do firmy nadrabiał zaległości w bieżących sprawach. A trochę się tego nazbierało przez tydzień. Nie miał też sekretarki co bardzo sprawę utrudniało. Violetta jaka była to była, ale przynajmniej była. Odbierała telefony, sortowała korespondencję, a także dobrze sprawdzała się w roli ochroniarza, który pilnował aby nikt Markowi w pracy nie przeszkadzał. Gdy pracowała Marek nie doceniał jej obecności, ale gdy odeszła na macierzyński dopiero wtedy zauważył jak bardzo mu jej brakuje.
- Ania powiedziała że już jesteś- Sebastian bez pukania wtargnął do gabinetu przyjaciela
- No jestem i próbuje pracować, a co chwilę ktoś mi przerywa!- Marek zareagował złością na kolejną w ciągu godziny wizytę kogoś kto czegoś od niego chciał- Potrzebuję Violetty
- Violki to potrzebuje nasz syn, tobie mogę znaleźć inną sekretarkę
- Ok. Tylko błagam niech to będzie szczęśliwa mężatka albo lesbijka- rzekł błagalnym tonem
- Co Daria dała ci popalić podczas wyjazdu?- Marek pokiwał tylko głową- A właściwie to dlaczego ty jej nie chcesz? Młoda, piękna, mądra, zna się na swojej pracy
- No właśnie zna się na swojej pracy. Pracuje w mojej firmie na wysokim stanowisku. Gdyby coś nam się nie udało byłaby kolejną kobietą, która za nasz nieudany związek odegrałaby się na firmie. Ja się już nie bawię w romanse z osobami z branży
- No tak, Ula pewnie nie z branży- Marek na uwagę przyjaciela nie zareagował- A tak w ogóle to czym się ta twoja Ula zajmuje?
- Nie moja to raz a dwa to nie wiem- Sebastian już chciał zadać kolejne pytanie ale Marek go ubiegł- Jesteś w pracy więc zajmij się pracą a nie moim życiem prywatnym. Daj też pracować innym- Sebastian wyszedł z gabinetu przyjaciela tak jak go o to prosił przyjaciel a Marek zamiast w pracy pogrążył się we własnych myślach
Moje życie prywatne nie istnieje a Sebastian cały czas chciałby omawiać ten temat. Jeszcze w każdej kobiecie widzi kandydatkę na moją partnerkę. Cały czas opowiada że chciałby abyśmy obaj chodzili z dziećmi na spacery i tak dalej. Rodzice też tylko czekają na synową i wnuki. A to nie jest takie proste. Oczywiście mogę związać się przykładowo z taką Darią, ale ona jest taka banalna, oczywista. A Ula jest inna. Tylko jak mam się z nią skontaktować?
Korytarzem w tym momencie przechodził w stronę pokoju socjalnego Janek a Marek widząc go również zapragnął kawy mimo że jedną miał już na swoim biurku
- Cześć Janek- Marek radosny zawitał do pokoju socjalnego- Jak tam ci się u nas pracuje?
- Dzień dobry szefie- Janek zachowywał się zdecydowanie bardziej powściągliwie niż jego pracodawca
- Byliśmy już przecież na ty to po pierwsze a po drugie w tej firmie wszyscy mówią sobie po imieniu. Nie zauważyłeś tego przez te dwa tygodnie?- Janek nie odpowiedział na to dość retoryczne pytanie tylko przeszedł na bardziej nieformalne tony
- Jestem ci bardzo wdzięczny za to, że mnie zatrudniłeś
- Trzeba sobie pomagać w potrzebie- Marek uśmiechnął się przyjacielsko i uznał że teraz jest właściwy moment aby nawiązać do swoich potrzeb-  A właśnie a pro po potrzeb. Czy mógłbyś mi podać nowy adres Uli?
- Jaki nowy adres?- Janek był szczerze zaskoczony
- Byłem dzisiaj przypadkiem pod jej blokiem ale jej nie spotkałem, samochodu również nie było. A jej sąsiad powiedział, że się wyprowadziła
- Ula mieszka tam gdzie mieszkała. Ale zbliża się dwudziesty więc całe dnie przesiaduje w firmie, pewnie dlatego jej nie spotkałeś. Lepiej zadzwoń i się umów
- No właśnie nie mam numeru, może mógłbyś mi podać- Marek już sięgał po swój telefon aby móc zapisać telefon do znajomej
- Ja jestem ci naprawdę bardzo bardzo wdzięczny za tą pracę, ale muszę zapytać Uli czy mogę dać ci ten numer. Zrozum to moja siostra
- Jasne rozumiem. To może jutro wrócimy do tematu- Janek zgodził się na taki układ i obaj wrócili do pracy. Marek nie miał pretensji do chłopaka za taki obrót spraw, sam pewnie postąpiłby podobnie. Był pewny, że następnego dnia ten numer dostanie. Przecież zatrudnił jej brata a na weselu sama mówiła że brat jest dla niej bardzo ważny. Wątpliwości pojawiły się dopiero wieczorem kiedy dłużej myślał o tej sytuacji oraz o ostatniej rozmowie z Ulą. To była silna i niezależna kobieta co zauważył już podczas spotkania w parku. A kiedy próbował jej wytłumaczyć pomyłkę jaka zaszła przekonał się także że ta piękna kobieta jest także bardzo uparta.

Ula w tym czasie żegnała swojego niezapowiedzianego gościa, którego musiała gościć ze względu na swoich rodziców, którzy nie wykazali się taką samą lojalnością wobec córki co jej brat, dzieląc się jej adresem z mężczyzną który tego adresu miał nigdy nie poznać.
Co on sobie w ogóle wyobraża? Przychodzi tu aby się pożegnać. Ja już się z nim dawno pożegnałam i to czy będzie mieszkał w Warszawie czy w Bostonie nie ma dla mnie żadnego znaczenia. 
Może chciał się pochwalić tym stażem? Przecież wiem że jest dobrym kardiologiem, sama go znalazłam dla taty. A tymi swoim tekstem "Tym razem nic mnie już tu nie trzyma" wyraźnie nawiązał do tamtej propozycji którą otrzymał dwa lata temu. Wtedy zrezygnował ze względu na mnie, nie chciał się rozstawać. Ale ja go nie prosiłam o takie poświęcenie, sam zdecydował. A teraz robi mi jakieś wyrzuty. To on wszystko zepsuł. A rodzice jak zwykle są po jego stronie, przecież prosiłam aby nie rozmawiali z nim na mój temat. To oczywiście musieli zrobić po swojemu. Oni lepiej wiedzą co dla mnie jest dobre. 
Złość Uli coraz bardziej rosła, ale jej rozmyślania przerwał telefon od Janka. Odebrała w nadziei, że brat oderwie ją od myślenia o swoim byłym.
- Cześć braciszku! Co tam u Ciebie? Jak tam w pracy?- zapytała radosnym tonem 
- Dzwonię właśnie w sprawie pracy- zawahał się na chwilę- Marek prosił mnie dzisiaj o twój numer
- Nie życzę sobie abyś ty i rodzice wtrącali się w moje życie i rozdawali moje adresy i telefony na prawo i lewo. Nie chcę mieć z nimi kontaktu! Czy nie możecie tego uszanować?- Janek nie spodziewał się takiego wybuchu ze strony siostry, ale z jej słów wnioskował, że już nim zadzwonił ktoś podniósł jej ciśnienie
- Nie dałem mu tego numeru!- rzekł na tyle głośno aby przekrzyczeć siostrę- Powiedziałem, że muszę cię zapytać 
- I dobrze zrobiłeś- ulga była wyraźnie słyszalna- Nie dawaj mu żadnych danych kontaktowych do mnie. W ogóle z nim o mnie nie rozmawiaj
- Siostra zastanów się może chociaż- Janek chciał mimo wszystko przekonać Ulę do zmiany decyzji- To mój szef. Zlitował się nade mną i dał mi pracę. Głupio mi tak mu teraz odmawiać, bo widać że mu zależy
- Słuchaj nie mogę teraz rozmawiać bo ktoś puka do drzwi. Cześć- Janek miał wrażenie że Ula chciała go tylko spławić i skłamała z tym pukaniem, ale akurat to było prawdą. Zapowiadało się na to, że do Uli zawitał kolejny gość którego się nie spodziewała, choć podejrzewała kto to może być. Gdy otworzyła drzwi jej podejrzenia się tylko potwierdziły. Paweł, sąsiad z góry co jakiś czas zaglądał do niej z odwiedzinami pod jakimiś głupimi pretekstami
- Mogę wejść, mam ważną wiadomość- Ula niechętnie wpuściła mężczyznę do mieszkania. A gdy już zajęli wygodne miejsca w malutkim pokoju który pełnił rolę salonu w mieszkaniu Uli Paweł postanowił pochwalić się powodem dla którego przyszedł
- Dzięki mnie od dzisiaj już nie będzie nachodził cię ten wariat- rzekł z dumą
- Jaki wariat?
- Ten facet który jakiś czas temu próbował się do ciebie dobierać, kłóciliście się wtedy. Mówiłaś że nie chcesz go widzieć ale on nie posłuchał. Przyjeżdżał potem codziennie pod blok i czekał na ciebie, czasami to nawet z godzinę stał. Ale miał pecha bo czasami było tak że akurat gdy on odjeżdżał to ty wracałaś. Chciałem ci o tym powiedzieć wcześniej ale on wtedy sobie odpuścił i przez tydzień nie przyjeżdżał. A dziś rano znowu się pojawił, właściwie tuż po tym jak pojechałaś do pracy. A ja wracając ze spaceru z psem powiedziałem mu że się wyprowadziłaś. Dzięki mnie będziesz już miała spokój. To co chyba jakaś herbatka mi się należy?
- Nic ci się nie należy!- Ula ponownie tego wieczoru wybuchła- Po co się wtrącasz w nie swoje sprawy? Prosił cię ktoś o pomoc? Nie! Więc przestań wprowadzać moich znajomych w błąd. To że raz się z nim pokłóciłam nie oznacza, że możesz go okłamywać.

sobota, 7 kwietnia 2018

Samotni w stolicy 5

Od czasu wesela minął już ponad tydzień a Ula nie potrafiła zapomnieć tego co się na weselu i po weselu wydarzyło. Nie potrafiła wyrzucić Marka z głowy, mimo że bardzo się starała. Była zła za jego kłamstwo, ale też żałowała, że uciekła o świcie z pokoju nie dając mu możliwości wytłumaczenia się. Gdy przypadkiem znalazła plik wizytówek Marka Dobrzańskiego, prezesa domu mody Dobrzański Fashion a następnie sprawdziła w internecie jak wygląda Marek wszystko stało się jasne. Marek skłamał i nic nie miało znaczenia. Ale przez ten tydzień cały czas starała się znaleźć jakieś logiczne wytłumaczenie jego zachowania. Nic nie przychodziło jej do głowy. W środowe popołudnie wracając z pracy do mieszkania spotkała go na parkingu przed blokiem. Siedział w swoim samochodzie i ewidentnie czekał na nią. Gdy tylko ją zauważył wybiegł i dogonił ją zanim zdążyła wejść do bloku
- To nie tak jak myślisz. Nie okłamałem cie- omijając powitanie przeszedł do konkretów
- A co masz dwa imiona?- zapytała ze spokojem
- Ja ci się nigdy nie przedstawiałem, to ty nazwałaś mnie Danielem a ja jedynie nie zaprzeczyłem
- W mailu podałeś to imię- nadal starała się grać obojętną
- To nie ja napisałem do ciebie maila. Nie ze mną byłaś umówiona, ale tam wtedy w parku najpierw nie pozwoliłaś mi dojść do słowa. A potem jak już odpowiedziałaś wszystko to pomyślałem czemu nie, mogę iść na wesele. Chciałem ci pomóc.
- Jak zwykle to ja jestem wszystkiemu winna. Ty jedynie chcąc mi pomóc nie powiedziałeś prawdy a wszystko to dla mojego dobra- nie potrafiła już rozmawiać ze spokojem, Marek swoim tłumaczeniem tak bardzo przypominał jej Piotra- Jesteś beznadziejny jak każdy facet, zawsze musi być na twoje. Zawsze to ja jestem winna, wy zawsze niewiniątka
- Ula, nie przesadzaj- próbował dotknąć jej ramienia ale zrobiła krok w tył- Czy moje imię ma aż tak wielkie znaczenie?
- Nie powiedziałeś mi prawdy, jak ja mam ci ufać?- schylił głowę, bo nie miał na to kontrargumentu-  Poza tym, miałeś być tylko znajomym na to jedno wesele. Nie mam czasu ani ochoty na kontynuowanie znajomości z tobą.
- Na weselu odniosłem inne wrażenie- Marek zbliżył się do kobiety i delikatnie dotkną dłonią jej policzka, przypominając jej tym samym chwile spędzone na osobności
- Przestań- odsunęła twarz na bok- Tamten pocałunek nic dla mnie nie znaczył, ja już o nim zapominałam i ty też zapomnij- Marek ponownie tak jak podczas oczepin niespodziewanie wpił się w jej usta. Zakończenie tego pocałunku było jednak zupełnie inne. Tym razem został odepchnięty przez kobietę. A sąsiad Uli, Paweł który przyglądał się ich rozmowie od początku w tym momencie uznał, że powinien wkroczyć. 
- Ula, może w czymś pomóc? Ten mężczyzna ci się naprzyksza?
- Obaj dajcie mi święty spokój. Jeden gorszy od drugiego

Ula starała się przynajmniej raz w miesiącu odwiedzać rodziców, dlatego w ostatnią niedzielę miesiąca zawitała do domu w Rysiowie. Magda zajęta była przygotowaniem obiadu a Józef naprawiał w łazience pralkę, która ze względu na swą leciwość psuła się. Jako że widzieli się po raz pierwszy od czasu wesela, Magda zrobiła córce kawy a następnie rozpoczęła spytki. Kim jest Daniel, jak się poznali, ile się znają. Pytania zdawały się nie mieć końca dlatego gdy Magda wysyłała Janka do sklepu Ula stwierdziła, że ma ochotę na spacer i przejdzie się razem z bratem
- Jak tam twoje poszukiwania pracy? Są jakieś efekty?- zagadnęła gdy tylko wyszli poza furtkę
- Brak, wszyscy szukają kogoś z doświadczeniem co najmniej pięcioletnim. Wysyłałem CV już chyba wszędzie. Zero efektów, zaczynam myśleć o wyjeździe za granicę. Może tam coś znajdę. Może być nawet nie w zawodzie. Ważne aby były z tego jakieś konkretne pieniądze. Nie mogę całe życie mieszkać z rodzicami. No wiesz, chciałbym związek z Kingą pchnąć na kolejny etap
- Przecież to już omawialiśmy. Kinga nie chce wyjeżdżać. Chcesz ją tutaj zostawić? 
- Wiem, ale Kinga ma pracę u ciebie w firmie a ja jestem bezrobotny. Mam już dosyć docinek ojca Kingi. Mam umówioną na poniedziałek rozmowę w Dobrzański Fashion ale pewnie zakończy się tak jak wszystkie- Ula po usłyszeniu nazwy firmy wiedziała, że jej tajemnica wyjdzie na jaw i lepiej aby Janek dowiedział się od niej niż miałby palnąć jakąś głupotę na rozmowie kwalifikacyjnej 
- Przecież to dom mody, co ty tam miałbyś robić?
- Jak w każdej firmie potrzebny jest ktoś do obsługi systemu i prowadzenia strony internetowej. Oferują całkiem niezłe wynagrodzenie a do tego prywatna opieka medyczna, karnety na siłownię, basen. Gdyby się udało to naprawdę byłbym szczęśliwy i może Matysiak wreszcie by mi odpuścił
- Chyba powinieneś o czymś wiedzieć zanim tam pójdziesz. Prezesem jest Marek Dobrzański, którego ty już poznałeś na weselu jako Daniela. Szukałam faceta na wesele przez internet, umówiłam się z jakimś Danielem w parku ale spóźniłam się na to spotkanie. Jak dotarłam to Daniela już nie było a Marka, który samotnie siedział na ławce z automatu wzięłam za Daniela. Jego prawdziwe personalia poznałam po weselu . Ja z Markiem już nie mam kontaktu więc myślę że nasza znajomość nie będzie miała wpływu na twoje zatrudnienie.
- Powiem ci siostra, że takich rzeczy to się po tobie nie spodziewałem
- Tylko nikomu nie wypaplaj, a już zwłaszcza rodzicom. 



- Fajnie że jeszcze cię złapałem- Sebastian dogonił przyjaciela na firmowym korytarzu- Dzisiaj spotkałem się z kilkoma kandydatami na miejsce Patryka. I powiem ci, że jest w czym wybierać, ale nie chcę robić tego sam. Informatyk to nie modelka na jeden pokaz. Ważna decyzja i ty jako prezes powinieneś ją podjąć
- Seba wiesz, że ci ufam. Wybierz tego którego ty uważasz za najlepszego
- Ja wybrałem trzech kandydatów a ty musisz wybrać z pośród nich- wcisnął w ręce przyjaciela czarną teczkę z dokumentami wybranych przez siebie kandydatów. Marek chcąc mieć to za sobą otworzył teczkę i ujrzał CV chłopaka, którego znał
- Jan Cieplak- przeczytał na głos- Zatrudnijmy tego
- Zaraz, zaraz. Nawet nie przejrzałeś innych kandydatur- Sebastian próbował protestować
- Zatrudniamy Janka, znam go i chcę dać mu szansę- oddał teczkę przyjacielowi- To jest moja ostateczna decyzja 
- Skąd go znasz?- zaciekawił się blondyn
- To brat mojej znajomej
- Nic nie mówiłeś o żadnej Cieplak- Sebastian dalej dociekał
- Seba, odkąd urodziło ci się drugie dziecko to ja o niczym nie mogę ci powiedzieć bo cały czas jesteś zajęty. A jak już rozmawiamy to tylko nawijasz o Wiktorku i Aurelce 
- Przy takich maluchach jest multum pracy a ja nie mogę wszystkiego zwalać na Wiolkę. Siedzi cały dzień w domu więc jak już wracam z pracy to muszę ją jakoś odciążyć. Wiktorka cały czas dręczą te kolki, trzeba go cały czas nosić- Marek przewrócił oczami co zauważył Sebastian- Zresztą, sam zobaczysz jak to jest jak będziesz miał własne dzieci
- Do tego trzeba dwojga a ja nie mam kandydatki na matkę
- W firmie jest pełno kobiet
- Ty chyba oszalałeś- brunet nie krył wzburzenia- Mój syn połowę genów odziedziczy po matce, a więc musi to być kobieta inteligentna, mądra, wykształcona a zarazem piękna. Nie jakaś zwykła modelka jakich tu pełno 
- Jak żeniłeś się z Klaudią to miałeś inne zdanie na ten temat
- Dorosłem i zmieniłem priorytety. Na szczęście nie mamy dzieci, bo byłyby równie ograniczone umysłowo co Klaudia

wtorek, 20 marca 2018

Samotni w stolicy 4

Droga na Podlasie mijała im w przyjemnej atmosferze, na rozmowach na błahe tematy, które nic nie wnosiły do bliższego poznania. Marek nie był chętny do pokazania swojej prawdziwej twarzy, a dokładniej mówiąc do zdradzenia prawdziwego imienia. Dla Uli jednak jedna sprawa nie dawała spokoju, ale też nie chciała być wścibska.
- To twoje auto?- zapytała, niespodziewanie o kwestię, która męczyła ją odkąd tylko zobaczyła go pod swoim blokiem
- Tak, lubię sportowe szybkie auta
- Fajnie-zawahała się na moment aby dalej kontynuować- Ale tanie to one nie są- dodała
- Jakość kosztuje- odparł zdawkowo nie chcąc zagłębiać się w ceny rynkowe samochodów, ale gdy odwrócił głowę w stronę partnerki zauważył, że coś ją gryzie- Chcesz o coś zapytać?- powiedział nim zdążył pomyśleć, że jej pytanie może być dla niego niewygodne
- Czym się zajmujesz, że stać cię na takie auta?
- Sprzedaję ubrania
- To chyba dużo ich sprzedajesz?- dalej drążyła temat. W jej głowie pojawiło się pytanie czy legalnie można zarobić aż tyle pieniędzy na handlu ubraniami. Jej biuro obsługiwało kilka sklepów z odzieżą, różnego rodzaju ale żaden z nich nie miał aż takich przychodów aby móc pozwolić sobie na nowe, sportowe auto.
- Nie liczy się ilość ale jakość- chciał zakończyć temat swojej firmy dlatego zaproponował nowy z nadzieją, że Ula chętnie opowie coś o swoich bliskich- Powiesz coś o dzisiejszych nowożeńcach? 
- Pana młodego nie znam, widziałam go tylko kilka razy, ale nawet z nim nie rozmawiałam. A panną młodą jest Iwona, córka siostry mojej mamy. Pięć lat młodsza ode mnie, świeżo po studiach. Absolwentka pedagogiki. Nie znalazła pracy w przedszkolu więc postarała się o własne dziecko. Zaszła w ciążę, a dzięki temu dostała pierścionek. To jest historia miłości dwojga ludzi, którzy dzisiaj w kościele będą ślubować sobie miłość i wierność.... Będziemy świadkami kolejnego kłamstwa-dodała po chwili
- A skąd wiesz, że to kłamstwo? 
- Bo znam Iwonę. Gdy byłyśmy dziećmi spędzałyśmy razem wakacje u dziadków na wsi. Iwona i jej dwie starsze siostry zawsze twierdziły, że marzą o mężu, dzieciach i ciepłych kapciach. A na ślubie u Karoliny starszej siostry Iwony, dzisiejsza panna młoda zapowiedziała, że nie zamierza czekać do trzydziestki ze ślubem i w odpowiednim czasie weźmie sprawy w swoje ręce. Jak to usłyszałam wiedziałam co planuje, a Karol dał się wrobić.
- Nie lubisz Iwony, prawda?
- Nie lubię osób, które dziecko traktują jak kartę przetargową. Jest dziecko musi być i ślub. Nie można budować szczęścia na kłamstwie, bo ono zawsze kiedyś wychodzi na jaw. I wtedy niszczy wszystko- pokiwał tylko głową ze zrozumieniem.

- Ślub w zamku ale to romantyczne- powiedział z ironią, gdy zaparkował przed budynkiem zbudowanym na kształt zameczku. Wysiadając z samochodu rozglądał się po okolicy. Duży parking a dalej trawnik z elementami dekoracyjnymi. W oddali dostrzegł także wieże kościoła
- Ślub będzie w parafialnym kościele oddalonym o 10 kilometrów, a wesele będzie tu, w zameczku- pośpieszyła z wyjaśnieniami - Największa i najdroższa sala bankietowa w okolicy. Zastaw się a postaw się!- zakończyła swoją mowę gdy weszli do hotelu. Przy recepcji zauważyła swoją rodzicielkę
- Mamo poznaj Daniela. A to moja mama- przedstawiła ich sobie wzajemnie ale widziała że pomimo wielkiego uroku Marka nie zdobył sympatii matki. Po zameldowaniu się brunet zabrał obie walizki i ruszył ku schodom, dając chwilę kobietom na rozmowę
- Myślałam, że przyjedziesz z Piotrem- powiedziała gdy tylko Daniel znikł z pola widzenia
- Nie, mamo. Piotra w moim życiu już nie ma i nigdy więcej nie będzie. Zapamiętaj to proszę.- próbowała nie pokazywać emocji, choć gdy słyszała to imię coś się w niej budziło. Nie była pewna czy to miłość którą darzyła Piotra czy może złość i żal za to co zrobił.
Weszła do pokoju w którym Marek już zdążył się rozgościć. Musieli niestety nocować w tym samym pokoju bowiem w zameczku było ich tylko kilkanaście, i nie wystarczyłoby dla wszystkich zaproszonych gości. Od razu zabrała się za przygotowania do uroczystości, tego wieczoru zamierzała wyglądać zjawiskowo i jeszcze lepiej się bawić. 

Moment składania przysięgi ślubnej był dla Uli trudny. Był to pierwszy ślub na jakim była od czasu rozstania z Piotrem. Dotąd zawsze w tym momencie na ślubach wyobrażała sobie siebie, jak to ona składa taką przysięgę Piotrowi. Było to naturalne, przecież kilka lat nosiła pierścionek zaręczynowy a ślub był tylko kwestią czasu. W jej głowie pojawiły się wątpliwości: Może za długo czekałam ze swoim ślubem, może Piotr miał rację? Może gdybym nie była tak pochłonięta swoją pracą?- podniosła głowę i ujrzała wpatrzonego w nią bruneta- Czasu nie cofnę a intryg i kłamstw Piotrowi nie wybaczę. Muszę iść dalej... bez Piotra. 

Wesele trwało w najlepsze a Ula dziękowała opatrzności, za to że to właśnie Daniel zgłosił się aby jej towarzyszyć. Brunet swoim wrodzonym urokiem zdobył sympatię jej ciotek a młodsze kobiety próbowały nawet go uwieść. Każda chciała zatańczyć z tym przystojniakiem, a on dość niechętnie rozstawał się z Ulą. Mimo, że kobieta nie prosiła go o udawanie jej partnera życiowego, on właśnie tak się zachowywał. Wszystkim kobietom dawał do zrozumienia, że dla niego liczy się już tylko jedna kobieta, a Ula nie prostowała plotek jakie powstawały na sali. Mężczyzna był świetnym tancerzem dlatego razem z Ulą praktycznie nie schodzili z parkietu. Świetnie bawili się zarówno przy szybkich piosenkach ale gdy puszczane były wolniejsze również potrafili dopasować się do rytmu. W przerwach pomiędzy tańcami najchętniej para rozmawiała z bratem Uli i jego dziewczyną. Mimo że Janek i Kinga byli sporo młodsi bo dopiero co skończyli studia, to potrafili znaleźć wspólne tematy. Ula była bardzo zżyta z bratem, dlatego gdy zobaczyła że Daniel traktuje jej brata jako równoprawnego rozmówcę była szczęśliwa. Piotr na Janka zawsze patrzył z wyższością, traktując go jak dziecko, wyśmiewał też jego kierunek studiów, mówiąc, że na komputerach zna się każdy. 
Nadszedł czas na obowiązkowy element każdego wesela a więc oczepiny. Zabawę rozpocząć miał rzut welonem przez pannę młodą w stronę panienek. A która z nich owy welon złapie jako pierwsza z kobiet obecnych na sali wyjdzie za mąż. Ula w zabawie barć udziału nie zamierzała, ale została zaciągnięta tam przez Kingę, która na welon już miała ochotę. Muzyka została puszczona a panienki tańczyły w kółku. Nagle welon został rzucony i wpadł w ręce kogoś, kto się tego zupełnie nie spodziewał. Ula welon chciała oddać Kindze ale spotkało się to ze sprzeciwem wodzireja. Tak więc welon został wpięty we włosy Uli a zabawa toczyła się dalej. Tym razem tańczyli mężczyźni w nadziei na złapanie muchy, która wybrać miała kawalera który ożeni się z Ulą. Janek w zabawie nie brał udziału a Marek miał wielką motywację aby tą muchę złapać. Dlatego gdy mucha została rzucona on również rzucił się w tamtą stronę, tracąc przy tym równowagę i lądując na twardej posadzce. Mimo bólu łokcia na który upadł był szczęśliwy, że mucha jest jego. Zdjęto jego krawat i założono mu zdobytą muchę a następnie rozpoczęto śpiewanie "Gorzka wódka" Przyszłym młodym jak ich nazwano nie spieszyło się jednak do słodzenia. Wtedy zmieniono płytę i rozpoczęto śpiew "On jest temu winien pocałować ją powinien". Dla Marka to było za dużo. Prawą ręką przyciągnął Ulę do siebie a lewą dłonią przytrzymał jej szyję tak aby nie wyrwała się bo tego się obawiał. Gdy ich usta się złączyły oboje zapomnieli gdzie są i o tym że jest to pocałunek jedynie pokazowy. Opanowali się dopiero gdy usłyszeli głośne brawa. Fotograf zrobił im jeszcze na koniec pamiątkowe zdjęcie a następnie podziękowano im za zabawę. 

Po emocjonującej zabawie wyszli na zewnątrz aby się przewietrzyć. Po raz pierwszy od czasu poznania nastała po między nimi niezręczna cisza, którą gdy byli już przy fontannie przerwała Ula
-  Jak się bawisz?- zapytała, bo nie chciała trwać dłużej w tej ciszy a nic mądrzejszego też nie przychodziło jej do głowy
- W twoim towarzystwie wspaniale- uśmiechnął się pokazując dołeczki a ona dopiero teraz zwróciła uwagę na ten uśmiech. Marek w tym czasie zdjął swoją marynarkę i okrył ramiona Uli ponieważ zauważył jej gęsią skórkę- Piękną noc dzisiaj mamy
- To prawda
- Patrz- pokazał ręką kierunek w którym chciał aby spojrzała- Spadająca gwiazda, pomyśl życzenie- kobieta nie myśląc długo zaczęła się śmiać
- Naprawdę wierzysz w takie rzeczy?- zapytała z uśmiechem na twarzy
- Może coś w tym jest skoro z pokolenia na pokolenie przekazywane są takie sposoby. Może to działa. Nie chodzę do wróżki, nie wydaję pieniędzy aby poznać przyszłość. Ale wypowiedzenie życzenia przy spadającej gwiazdce nic nie kosztuje. Nic nie tracę
- Może mi jeszcze powiesz, że wierzysz, że niedługo wyjdę za ciebie za mąż?- na to pytanie nie zdążył jednak odpowiedzieć