wtorek, 20 marca 2018

Samotni w stolicy 4

Droga na Podlasie mijała im w przyjemnej atmosferze, na rozmowach na błahe tematy, które nic nie wnosiły do bliższego poznania. Marek nie był chętny do pokazania swojej prawdziwej twarzy, a dokładniej mówiąc do zdradzenia prawdziwego imienia. Dla Uli jednak jedna sprawa nie dawała spokoju, ale też nie chciała być wścibska.
- To twoje auto?- zapytała, niespodziewanie o kwestię, która męczyła ją odkąd tylko zobaczyła go pod swoim blokiem
- Tak, lubię sportowe szybkie auta
- Fajnie-zawahała się na moment aby dalej kontynuować- Ale tanie to one nie są- dodała
- Jakość kosztuje- odparł zdawkowo nie chcąc zagłębiać się w ceny rynkowe samochodów, ale gdy odwrócił głowę w stronę partnerki zauważył, że coś ją gryzie- Chcesz o coś zapytać?- powiedział nim zdążył pomyśleć, że jej pytanie może być dla niego niewygodne
- Czym się zajmujesz, że stać cię na takie auta?
- Sprzedaję ubrania
- To chyba dużo ich sprzedajesz?- dalej drążyła temat. W jej głowie pojawiło się pytanie czy legalnie można zarobić aż tyle pieniędzy na handlu ubraniami. Jej biuro obsługiwało kilka sklepów z odzieżą, różnego rodzaju ale żaden z nich nie miał aż takich przychodów aby móc pozwolić sobie na nowe, sportowe auto.
- Nie liczy się ilość ale jakość- chciał zakończyć temat swojej firmy dlatego zaproponował nowy z nadzieją, że Ula chętnie opowie coś o swoich bliskich- Powiesz coś o dzisiejszych nowożeńcach? 
- Pana młodego nie znam, widziałam go tylko kilka razy, ale nawet z nim nie rozmawiałam. A panną młodą jest Iwona, córka siostry mojej mamy. Pięć lat młodsza ode mnie, świeżo po studiach. Absolwentka pedagogiki. Nie znalazła pracy w przedszkolu więc postarała się o własne dziecko. Zaszła w ciążę, a dzięki temu dostała pierścionek. To jest historia miłości dwojga ludzi, którzy dzisiaj w kościele będą ślubować sobie miłość i wierność.... Będziemy świadkami kolejnego kłamstwa-dodała po chwili
- A skąd wiesz, że to kłamstwo? 
- Bo znam Iwonę. Gdy byłyśmy dziećmi spędzałyśmy razem wakacje u dziadków na wsi. Iwona i jej dwie starsze siostry zawsze twierdziły, że marzą o mężu, dzieciach i ciepłych kapciach. A na ślubie u Karoliny starszej siostry Iwony, dzisiejsza panna młoda zapowiedziała, że nie zamierza czekać do trzydziestki ze ślubem i w odpowiednim czasie weźmie sprawy w swoje ręce. Jak to usłyszałam wiedziałam co planuje, a Karol dał się wrobić.
- Nie lubisz Iwony, prawda?
- Nie lubię osób, które dziecko traktują jak kartę przetargową. Jest dziecko musi być i ślub. Nie można budować szczęścia na kłamstwie, bo ono zawsze kiedyś wychodzi na jaw. I wtedy niszczy wszystko- pokiwał tylko głową ze zrozumieniem.

- Ślub w zamku ale to romantyczne- powiedział z ironią, gdy zaparkował przed budynkiem zbudowanym na kształt zameczku. Wysiadając z samochodu rozglądał się po okolicy. Duży parking a dalej trawnik z elementami dekoracyjnymi. W oddali dostrzegł także wieże kościoła
- Ślub będzie w parafialnym kościele oddalonym o 10 kilometrów, a wesele będzie tu, w zameczku- pośpieszyła z wyjaśnieniami - Największa i najdroższa sala bankietowa w okolicy. Zastaw się a postaw się!- zakończyła swoją mowę gdy weszli do hotelu. Przy recepcji zauważyła swoją rodzicielkę
- Mamo poznaj Daniela. A to moja mama- przedstawiła ich sobie wzajemnie ale widziała że pomimo wielkiego uroku Marka nie zdobył sympatii matki. Po zameldowaniu się brunet zabrał obie walizki i ruszył ku schodom, dając chwilę kobietom na rozmowę
- Myślałam, że przyjedziesz z Piotrem- powiedziała gdy tylko Daniel znikł z pola widzenia
- Nie, mamo. Piotra w moim życiu już nie ma i nigdy więcej nie będzie. Zapamiętaj to proszę.- próbowała nie pokazywać emocji, choć gdy słyszała to imię coś się w niej budziło. Nie była pewna czy to miłość którą darzyła Piotra czy może złość i żal za to co zrobił.
Weszła do pokoju w którym Marek już zdążył się rozgościć. Musieli niestety nocować w tym samym pokoju bowiem w zameczku było ich tylko kilkanaście, i nie wystarczyłoby dla wszystkich zaproszonych gości. Od razu zabrała się za przygotowania do uroczystości, tego wieczoru zamierzała wyglądać zjawiskowo i jeszcze lepiej się bawić. 

Moment składania przysięgi ślubnej był dla Uli trudny. Był to pierwszy ślub na jakim była od czasu rozstania z Piotrem. Dotąd zawsze w tym momencie na ślubach wyobrażała sobie siebie, jak to ona składa taką przysięgę Piotrowi. Było to naturalne, przecież kilka lat nosiła pierścionek zaręczynowy a ślub był tylko kwestią czasu. W jej głowie pojawiły się wątpliwości: Może za długo czekałam ze swoim ślubem, może Piotr miał rację? Może gdybym nie była tak pochłonięta swoją pracą?- podniosła głowę i ujrzała wpatrzonego w nią bruneta- Czasu nie cofnę a intryg i kłamstw Piotrowi nie wybaczę. Muszę iść dalej... bez Piotra. 

Wesele trwało w najlepsze a Ula dziękowała opatrzności, za to że to właśnie Daniel zgłosił się aby jej towarzyszyć. Brunet swoim wrodzonym urokiem zdobył sympatię jej ciotek a młodsze kobiety próbowały nawet go uwieść. Każda chciała zatańczyć z tym przystojniakiem, a on dość niechętnie rozstawał się z Ulą. Mimo, że kobieta nie prosiła go o udawanie jej partnera życiowego, on właśnie tak się zachowywał. Wszystkim kobietom dawał do zrozumienia, że dla niego liczy się już tylko jedna kobieta, a Ula nie prostowała plotek jakie powstawały na sali. Mężczyzna był świetnym tancerzem dlatego razem z Ulą praktycznie nie schodzili z parkietu. Świetnie bawili się zarówno przy szybkich piosenkach ale gdy puszczane były wolniejsze również potrafili dopasować się do rytmu. W przerwach pomiędzy tańcami najchętniej para rozmawiała z bratem Uli i jego dziewczyną. Mimo że Janek i Kinga byli sporo młodsi bo dopiero co skończyli studia, to potrafili znaleźć wspólne tematy. Ula była bardzo zżyta z bratem, dlatego gdy zobaczyła że Daniel traktuje jej brata jako równoprawnego rozmówcę była szczęśliwa. Piotr na Janka zawsze patrzył z wyższością, traktując go jak dziecko, wyśmiewał też jego kierunek studiów, mówiąc, że na komputerach zna się każdy. 
Nadszedł czas na obowiązkowy element każdego wesela a więc oczepiny. Zabawę rozpocząć miał rzut welonem przez pannę młodą w stronę panienek. A która z nich owy welon złapie jako pierwsza z kobiet obecnych na sali wyjdzie za mąż. Ula w zabawie barć udziału nie zamierzała, ale została zaciągnięta tam przez Kingę, która na welon już miała ochotę. Muzyka została puszczona a panienki tańczyły w kółku. Nagle welon został rzucony i wpadł w ręce kogoś, kto się tego zupełnie nie spodziewał. Ula welon chciała oddać Kindze ale spotkało się to ze sprzeciwem wodzireja. Tak więc welon został wpięty we włosy Uli a zabawa toczyła się dalej. Tym razem tańczyli mężczyźni w nadziei na złapanie muchy, która wybrać miała kawalera który ożeni się z Ulą. Janek w zabawie nie brał udziału a Marek miał wielką motywację aby tą muchę złapać. Dlatego gdy mucha została rzucona on również rzucił się w tamtą stronę, tracąc przy tym równowagę i lądując na twardej posadzce. Mimo bólu łokcia na który upadł był szczęśliwy, że mucha jest jego. Zdjęto jego krawat i założono mu zdobytą muchę a następnie rozpoczęto śpiewanie "Gorzka wódka" Przyszłym młodym jak ich nazwano nie spieszyło się jednak do słodzenia. Wtedy zmieniono płytę i rozpoczęto śpiew "On jest temu winien pocałować ją powinien". Dla Marka to było za dużo. Prawą ręką przyciągnął Ulę do siebie a lewą dłonią przytrzymał jej szyję tak aby nie wyrwała się bo tego się obawiał. Gdy ich usta się złączyły oboje zapomnieli gdzie są i o tym że jest to pocałunek jedynie pokazowy. Opanowali się dopiero gdy usłyszeli głośne brawa. Fotograf zrobił im jeszcze na koniec pamiątkowe zdjęcie a następnie podziękowano im za zabawę. 

Po emocjonującej zabawie wyszli na zewnątrz aby się przewietrzyć. Po raz pierwszy od czasu poznania nastała po między nimi niezręczna cisza, którą gdy byli już przy fontannie przerwała Ula
-  Jak się bawisz?- zapytała, bo nie chciała trwać dłużej w tej ciszy a nic mądrzejszego też nie przychodziło jej do głowy
- W twoim towarzystwie wspaniale- uśmiechnął się pokazując dołeczki a ona dopiero teraz zwróciła uwagę na ten uśmiech. Marek w tym czasie zdjął swoją marynarkę i okrył ramiona Uli ponieważ zauważył jej gęsią skórkę- Piękną noc dzisiaj mamy
- To prawda
- Patrz- pokazał ręką kierunek w którym chciał aby spojrzała- Spadająca gwiazda, pomyśl życzenie- kobieta nie myśląc długo zaczęła się śmiać
- Naprawdę wierzysz w takie rzeczy?- zapytała z uśmiechem na twarzy
- Może coś w tym jest skoro z pokolenia na pokolenie przekazywane są takie sposoby. Może to działa. Nie chodzę do wróżki, nie wydaję pieniędzy aby poznać przyszłość. Ale wypowiedzenie życzenia przy spadającej gwiazdce nic nie kosztuje. Nic nie tracę
- Może mi jeszcze powiesz, że wierzysz, że niedługo wyjdę za ciebie za mąż?- na to pytanie nie zdążył jednak odpowiedzieć

sobota, 24 lutego 2018

Samotni w stolicy 3

     Ula była pod wielkim wrażeniem swojego nowego znajomego. I choć jak dotąd znała go tylko z listów to była prawie pewna, że gdy się spotkają również nie będzie nim rozczarowana. Chciała poznać go jeszcze przed sobotą, kiedy to miał mieć miejsce ślub jej kuzynki, ale ciężko było im znaleźć termin pasujący dla nich obojga. Po długich naradach umówili się na piątek o ósmej rano. Wiedziała, że jest to za późno, bowiem jeśli okaże się on inny niż zakładała to będzie miała niecałą dobę na znalezienie nowego partnera. Takiej opcji jednak nie brała pod uwagę, starała się być optymistką.
     Nadszedł nareszcie ten piątek na który czekała, już od godziny piątej była na nogach. Chciała się zrobić na bóstwo, tak aby przypadkiem jej kandydat się nie wycofał. Z mieszkania wyjechała odpowiednio wcześniej, tak aby nie spóźnić się na spotkanie z powodu ulicznych korków. Kawiarnia była pusta co o tej porze nie było niczym dziwnym. Usiadła przy jednym ze stolików i zamówiła podwójne espresso, potrzebowała zastrzyku kofeiny aby móc funkcjonować normalnie. Powoli kawiarnia zapełniała się, ale żadem z wchodzących mężczyzn nie miał ze sobą bukietu herbacianych róż. A właśnie taki miał być ich znak rozpoznawczy. Wyjęła więc telefon i przeglądała swój plan dnia. Jedno spotkanie z potencjalnym klientem a poza tym praca w biurze. Dzień zapowiadał się naprawdę spokojnie, miała wrażenie, że nawet trochę nudnawo. Bo księgowanie kolejnych operacji gospodarczych kolejnej z firm nie budziło wiele emocji. Lubiła to ale coraz częściej zauważała w sobie syndrom wypalenia zawodowego.
     I nagle pojawił się w drzwiach mężczyzna z bukietem herbacianych róż. Jedyne co w tym zestawieniu podobało się Uli to właśnie ten bukiet. Wadą mężczyzny nie był jego wygląd bo ten akurat nie był najgorszy.
Znała tego mężczyznę. I to był problem. Jej upiorny sąsiad odkąd tylko wprowadził się do jej bloku utrudniał jej życie. Najpierw przeprowadzał remont, a więc wiertarki, młotki itd. były na porządku dziennym. Rozumiała remont dlatego nie robiła mu z tego powodu awantur, nawet wtedy gdy wiertarkę uruchamiał w niedzielę. Potem wnoszenie jego mebli, przez co jej drzwi zostały zadrapane, a ze ściany odpadł kawałek farby, robili to co prawda ludzie których wynajął a nie on sam ale nie zmienia to faktu że powinien był ich pilnować. Gdy się już wprowadził pasją owego mężczyzny stało się zastawianie jej samochodu. Jego pies o świcie piszczał tak przeraźliwie, jakby co najmniej przez tydzień nic nie jadł. Jednym słowem typ którego nie znosiła. Paweł bo takie imię podał w jednym ze swoich maili rozejrzał się po kawiarni a jako że była jedyną kobietą jaka siedziała samotnie podszedł do niej
- My chyba jesteśmy umówieni ze sobą- w głowie kobiety toczyła się wojna rozmawiać z nim czy nie. Wahała się czy w ogóle przyznać się, że to ona szuka mężczyzn taką drogą, poza tym w mailach zdradziła kilka faktów ze swojego życia z których sąsiadowi tłumaczyć się nie chciała. Za najlepsze wyjście uznała wiec udać, że to nie ona umówiła się na spotkanie
- Nie wiem o czym pan mówi. Z nikim się nie umawiałam. Wpadłam tylko na poranną kawę przed pracą- mężczyzna jednak nie zważając na jej słowa zajął miejsce przy jej stoliku- W ogóle nie wiem po co się panu tłumaczę. Ja właściwie już miałam wychodzić- zapłaciła przy kasie za kawę i pospiesznie opuściła kawiarnię, cały czas czując na sobie wzrok sąsiada. Dopiero gdy wyszła z kawiarni Paweł dogonił ją i zabiegł jej drogę
- Nie wygłupiaj się, nie masz z kim iść na wesele a ja mogę ci pomóc. Chcesz pokazać się na weselu sama i słuchać gadania ciotek?
- Nie twoja sprawa z kim pójdę na wesele. Jesteś kłamcą i manipulantem. Wszystko co pisałeś jest jakąś fikcją- dla przykładu postanowiła zacytować jego słowa- "Codziennie rano biegam ze swoim psem" Ty codziennie śpisz do południa a twój pies budzi wszystkich sąsiadów.

     Nie potrafiła skupić się na pracy. Myślała o swoim partnerze na wesele, którego nie miała a wesele już jutro. Pozostało jej jedynie zachorować na jakąś zaraźliwą chorobę a tym samym usprawiedliwić swoją nieobecność. Swoje biuro opuściła wcześniej tłumacząc się bólem głowy i udała się do mieszkania w którym od razu odpaliła komputer. Na poczcie było naprawdę mnóstwo wiadomości ale otworzyła tę ostatnią. Mężczyzna pisał że wystawił go kumpel i ma wolny weekend więc chętnie uratuje ją od hańby przyjścia samotnie na wesele. Napisał też że on również zostawia takie sprawy na ostatnią chwilę. Mail był zwykły ale postanowiła odpisać na kilka, nie stawiać wszystkiego na jednego konia. Odpisała i od razu przeszła do czytania kolejnego maila, a gdy już miała odpisywać kolejnemu kandydatowi nadeszła odpowiedź od tego pierwszego do którego pisała. Mężczyzna proponował spotkanie w jakimś publicznym miejscu, aby czuła się bezpiecznie. Pasowało jej to, nie chciała tracić czasu na pisanie z kimś kto udaje kogoś kim nie jest. Nie chciała powtórki z rozrywki. Zaproponowała park niedaleko swojego mieszkania, a mężczyzna zgodził się na to miejsce, obiecując, że będzie tam za pół godziny. Poprawiła więc makijaż i wybiegła z mieszkania. Gdy opuszczała klatkę schodową usłyszała alarm swojego samochodu, a gdy do niego podbiegła zobaczyła że jej ulubiony sąsiad właśnie skasował jej auto.
- Co ty robisz idioto! To ma być jakaś zemsta? Czego ty chcesz?!
- Nie zrobiłem tego specjalnie- tłumaczył się
- Zapłaci pan za wszystkie koszty związane z naprawą. Zaraz dzwonię po lawetę a w tym czasie spiszemy oświadczenie
- Przecież nic wielkiego się nie stało. To tylko zbita lampa i lekkie wgniecenie. Możemy go razem zaprowadzić do takiego mojego znajomego mechanika. Zrobi to po kosztach
- Ten samochód jest nowy i będzie naprawiany tylko w autoryzowanym warsztacie a ty za to wszystko zapłacisz
Laweta się spóźniała a ona cały czas patrzyła na zegarek denerwując się, że jej potencjalny partner nie będzie czekał. Zamówiła taksówkę która dotarła szybciej niż laweta. Jej sąsiad który, dotrzymywał jej towarzystwa tylko potęgował jej złość. Cały czas przepraszał i przekonywał, że na wesele powinni jechać razem

     Taksówka zawiozła ją pod wejście do parku, dalej pobiegła co zważając na typ jej obuwia łatwe nie było. Zobaczyła mężczyznę stojącego przy stawie i odetchnęła z ulgą. Czekał na nią, mimo że spóźniła się prawie całą godzinę
- Dziękuję, że zaczekałeś na mnie. Ja zwykle się nie spóźniam, tylko dzisiaj prześladuje mnie jakiś pech. Sąsiad rozwalił mi auto akurat jak wychodziłam na spotkanie z tobą- mężczyzna patrzył na nią dziwnym wzrokiem ale ona mimo, że zauważyła jego spojrzenie dalej kontynuowała swój słowotok- Wesele jest jutro, co zresztą napisałam w ogłoszeniu ale tak przypominam jeszcze. Ślub jest o siedemnastej ale musimy wyjechać już rano, bo cała impreza jest na Podlasiu. W ogóle to będzie takie tradycyjne wesele więc wiesz strój też bardziej oficjalny. Masz jakiś wyjściowy garnitur?
- Tak chyba coś się znajdzie- rzekł bez przekonania
- To masz czy nie masz? Bo jeśli nie masz to możemy zaraz jechać do jakiegoś sklepu i coś kupić. Łatwiej mi będzie kupić tobie garnitur niż szukać kolejnego kandydata na partnera. Zwłaszcza, że ja i tak muszę jechać do sklepu, bo nie mam jeszcze sukienki
- Mam garnitur, ale mogę ci pomóc z sukienką. Trochę się na tym znam
- Dziękuję Daniel, ale z doborem garderoby radzę sobie sama
- Ok- powiedział tylko tyle, a pomyłki nie prostował.

sobota, 20 stycznia 2018

Samotni w stolicy 2

Miało być wczoraj ale jest dopiero dzisiaj ...
Życzę miłego czytania :)

Od czasu ukazania się ogłoszenia minęła już cała doba a jak dotąd Ula nie dostała wiadomości od nikogo interesującego. Co prawda jej skrzynka mailowa zapełniała się w coraz szybszym tempie, ale żaden z kandydatów nie spełniał jej wymagań. Nie miała ich aż tak wiele ale wiedziała, że wiadomości musi poddać ostrej selekcji aby zminimalizować ryzyko natknięcia się na jakiegoś świra. Nie była aż tak naiwna aby wierzyć że wysoki przystojny brunet jak siebie opisywało kilku kandydatów w rzeczywistości również nim jest. Wiadomości w których panowie przedstawiali siebie jako idealnego mężczyznę od razu odrzucała, wychodziła z założenia, że tacy nie istnieją, a ludzie którzy uważali się za idealnych denerwowali ją. Zależało jej głównie na tym aby za swojego partnera nie musiała się wstydzić przed rodziną. A jak się nie wstydzić za osobę która pisze, że lubi wesela bo można się za darmo najeść i wypić i chętnie pójdzie na tą darmową wyżerkę? Wiadomości tego ktosia nawet nie doczytała do końca. Mężczyźni, którzy nie potrafili poprawnie sformułować zdań lub popełniali liczne błędy ortograficzne również byli odrzucani. Chciała mieć o czym rozmawiać ze swoim partnerem a zakładała, że osoba która nie potrafi posługiwać się językiem polskim nie ma też nic ciekawego do powiedzenia. Przede wszystkim jednak odrzucała wiadomości w których proponowano jej chęć pójścia z nią na wesele w zamian za noc poślubną. Po zakończeniu selekcji z przykrością stwierdziła, że pozostały jej wiadomości od dwóch mężczyzn, jednak żadna z nich nie miała w sobie tego czegoś. 
Weekend się skończył i nastał poniedziałek, a wraz z poniedziałkiem Ula od rana rzuciła się w wir pracy. To była ta sfera życia w której wszystko miała poukładane i nie było w niej pustki. Na polu zawodowym Ula była spełnioną kobietą. Jej firma miała coraz więcej klientów dzięki czemu przynosiła coraz większe zyski. Mogła też pozwolić sobie na zatrudnienie większej liczby pracowników. Zatrudniała osoby po studiach ale bez doświadczenia, czyli takie jak ona kiedyś. Ula  rozumiała to, że młody człowiek gdzieś musi zdobyć to doświadczenie a ona dawała taką szansę. Współpracowała także z Stowarzyszeniem Księgowych, w którym prowadziła szkolenia z zakresu księgowości dla osób które chciały nauczyć się tego zawodu z praktycznej strony. Niedawno została zaproszona do współpracy z organizacją Sukces na wysokich obcasach, jako kobieta która osiągnęła sukces zaczynając od zera. Sama siebie nie uważała za wzór do naśladowania ale postanowiła spróbować. 
Ula kochała swoją pracę, dawała jej radość ale czasami była tym wszystkim zmęczona. 
Przez cały dzień nie miała nawet chwilki dla siebie w której mogłaby zajrzeć na swoją pocztę założona specjalnie na potrzeby poszukiwań mężczyzny. Gdy wróciła do mieszkania ostatnie na co miała ochotę to czytanie maili od osób których pewnie i tak nie wybierze. Zmusiła się jednak i rozpoczęła czytanie.
Ten nie .... i ten też nie.... Czy w całej Warszawie nie ma jednego normalnego i odważnego mężczyzny? Zaczynała już wątpić w swoje powodzenie ale wtedy otworzyła wiadomość, którą dobrze się jej czytało. Wiadomość miała w sobie to coś, nie wiedziała co to było, nie potrafiła tego nazwać. Ale kobieca intuicja mówiła odpisz. Odpisała i teraz pozostało jej tylko czekać na odpowiedź


Od dwóch dni korespondowała z mężczyzną którego wybrała. Rozmawiało im się bardzo dobrze. Ula nie wiedziała jeszcze jak wygląda ale podejrzewała, że jest przystojny, choć kiedy chciała aby opisał swój wygląd powiedział tylko, że jest brzydalem. Miał ciekawe poczucie humoru. Zupełnie inne niż jej poprzedni partner, który na żartach kompletnie się nie znał. Wiedziała, że ideałów nie ma ale ten mężczyzna był taki miły i chętny do pomocy. Miała świadomość, że jakieś wady na pewno ma i gdy się spotkają to pewnie z czasem je pozna, ale nie chciała się martwić na zapas. Pozostało czekać na spotkanie....